„Wybierz zgodę i bezpieczeństwo” – to hasło ogłoszone dziś przez Bronisława Komorowskiego celnie oddaje jego ofertę dla Polaków. To jest oferta dla tych, którzy są zadowoleni z tego jak dziś Polska wygląda i bardziej boją się jakichkolwiek poważniejszych zmian niż utrzymania status quo. To propozycja dla tych, którzy rzeczywiście – jak obecny prezydent - wierzą, że nasz kraj znalazł się w „złotym okresie”, a zakłócić go może przede wszystkim zwycięstwo PiS i jego kandydata na prezydenta.

Przemówienie Komorowskiego na sobotniej konwencji było aż do bólu przewidywalne. Mimo starań nie znalazłem w nim niczego zaskakującego, a tym bardziej porywającego. Trudno bowiem za pobudzające wyobraźnię uznać ogólnikowe zapowiedzi stworzenia jakiegoś nowego programu dla polskiej wsi czy poprawy położenia podatników w starciu z aparatem fiskalnym państwa. Tym bardziej, że po pierwszej kadencji Komorowski nie może się pochwalić żadnym znaczącym dokonaniem na tym polu. Blado wypadło też przedstawienie uruchomienia programu polityki prorodzinnej jako głównego dokonania jego pierwszej kadencji, bowiem były to działania nie tylko mocno spóźnione, ale przede wszystkim niewystarczające by powstrzymać nadciągającą zapaść demograficzną.

Za najbardziej konkretny cel wyznaczony przez Komorowskiego można uznać hasło wejścia przez Polskę w ciągu najbliższej dekady do pierwszej dziesiątki najbardziej innowacyjnych gospodarczo państw UE. Szkopuł w tym, że prezydent ani słowem nie zająknął się o tym jak mamy to zrobić, a w szczególności jaką widzi w tym ambitnym zadaniu rolę dla głowy państwa. Także wygłaszając rytualny zwrot o konieczności dalszej integracji Polski w ramach UE nie wspomniał, że w praktyce oznaczać to musi przystąpienie Polski do strefy euro, co dziś nie jest wśród Polaków specjalnie popularne. Nawiasem mówiąc jestem ciekaw kiedy sztab Andrzeja Dudy wpadnie na pomysł by z kwestii euro uczynić jeden z tematów kampanii. Konieczność odniesienia się do tej kwestii, z pewnością byłoby kłopotliwa dla Komorowskiego na co wskazuje ogólnikowość fragmentu jego wystąpienia nt. integracji z UE.

W przeciwieństwie do Andrzeja Dudy Komorowski unikał wątków autobiograficznych, poza podkreślaniem, że jako były minister obrony ma konieczne kompetencje do sprawowania funkcji zwierzchnika sił zbrojnych. Główny i właściwie jedyny ostrzejszy atak Komorowski przeprowadził nie tyle na Dudę, co na PiS, oskarżając tę partię o spowodowanie masowej emigracji Polaków w latach 2005-2007. Nie wiem który z doradców podsunął Komorowskiemu użycie akurat tego argumentu, ale z pewnością nie zasłużył on na premię. Bowiem nietrudno ustalić, że z Polski więcej ludzi wyjechało w okresie ośmioletnich rządów PO niż dwuletnich PiS, a przede wszystkim sprawa ta może prowokować do niewygodnego dla Komorowskiego pytania: skoro mamy jak twierdzi „złoty czas”, to dlaczego Polacy nie zaczęli masowo powracać do kraju po 2007 r., co zresztą obiecywał onegdaj Donald Tusk?

Mam wrażenie, że w tym roku, bardziej niż kiedykolwiek w dotychczasowych dziejach III RP, w wyborach prezydenckich zmierzą się ze sobą kandydat Polski sytej i zadowolonej z siebie, z kandydatem Polski sfrustrowanej i rozczarowanej.

Antoni Dudek/Salon24.pl