Rząd Hiszpanii nie zgodził się na przeprowadzenie głosowania więc katalońscy deputowani przyjęli tydzień temu "Prawo o konsultacjach". Zezwala ono na przeprowadzenie referendum i uprawnia do głosowania także imigrantów mających prawo pobytu oraz obywateli UE.

W poniedziałek w Madrycie odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie rządu, w czasie którego zapadną decyzje dotyczące referendum. Dzień później rząd ma zaskarżyć "Prawo o konsultacjach" do Trybunału Konstytucyjnego, a ten ma szybko unieważnić dokument.

Artur Mas zapowiedział niedawno, że pomimo tego, że Szkoci sprzeciwili się secesji od Wielkiej Brytanii, działania na rzecz niezależności Katalonii od Hiszpanii "będą trwały".

- Szkocja wysłała "mocną wiadomość i jednoznacznie pozytywną", mobilizując się do głosowania - powiedział Mas na konferencji prasowej w Barcelonie. - Jeśli obóz "tak" by zwyciężył, konsekwencje tego głosowania na poziomie europejskim byłyby bardziej ewidentne. Nie będziemy mieli precedensu ze Szkocją, być może pierwszym takim przykładem będzie Katalonia - podkreślił.

Premier Hiszpanii Mariano Rajoy powiedział natomiast, że referenda w sprawie niepodległości - takie jak głosowanie w Szkocji czy to planowane w Katalonii - są jak podwodne torpedy dla integracji europejskiej i wywołują "większą recesję gospodarczą i biedę". Jak tłumaczył Rajoy, duchem czasu jest integracja, a nie oddzielanie się.

Z danych rządowych wynika, że zamieszkana przez 7,5 mln ludzi Katalonia wytwarza ok. 18 proc. PKB Hiszpanii. Katalończycy uważają, że otrzymują nieproporcjonalnie mniej zwrotów z podatków ściąganych przez rząd centralny, a ich pracowitość i gospodarność utrzymuje inne, bardziej zacofane regiony kraju. BBC zauważa, że poparcie dla haseł niepodległości Katalonii wzrosło wraz z hiszpańskim kryzysem gospodarczym.

ed/Onet.pl