Czy rząd ma kompleksowy, przemyślany plan na walkę z dopalaczami?

Od początku sprawy do dziś rząd takiego planu nie miał. Jak pamiętamy pierwsze sklepy z dopalaczami pojawiły się w 2008 r. i zjawisko lawinowo rosło. W 2008 r. były 32 takie punkty, w 2009 r. – 3 tys. Donald Tusk miał skrajnie propagandowe podejście do problemu. Nie dopilnował tego, by rozwiązania prawne odniosły jakikolwiek skutek. Mamy do czynienia z bardzo poważnym procederem i widzimy, że skutkiem tego procederu jest śmierć ludzi.

W 2009 r. zaczęto wprowadzać kary administracyjne - zamykanie sklepów. Handlarze okazali się sprytniejsi niż Donald Tusk, więc sklepy wyrastały jak grzyby po deszczu. Stworzono listę zakazanych substancji, ale wystarczyło zmienić choć trochę skład i zakaz już środka nie obejmował. W związku z tym rząd Donalda Tuska przegrał walkę na starcie. A dzisiaj mamy tego bardzo przykre skutki. Kolejne nowelizacje są dość nieudolne, bo nie wyciągnięto wniosków. Ciągłe tworzony jest zamknięty katalog dopalaczy w sytuacji, kiedy syntetyki tworzy się w dowolnej konfiguracji. W dodatku są one coraz bardziej zgubne dla zdrowia i życia dzieciaków. Ten rząd już walkę przegrał. To, co stało się na Śląsku czy ponad 300 przypadków zatruć na terenie całej Polski, mogłoby zmobilizować rząd nie tylko do płakania i zrzucania winy na media, ale i do bardzo skoordynowanych działań. Należałoby przedstawić rozwiązania prawne daleko bardziej uniwersalne niż dopisywanie kolejnych środków do rozporządzenia. Można uszczelnić art. 165 Kodeksu Karnego (do 8 lat pozbawienia wolności za wyrabianie i sprzedaż szkodliwych substancji – red.), żeby dopalacze były faktycznie traktowane tak jak narkotyki. Jeśli oprócz tego będzie jeszcze akcja propagandowa, to dobrze, ale na razie w sytuacji kwitnącego procederu akcja propagandowa nie wystarczy. Rząd moim zdaniem dał się zapędzić w kozi róg handlarzom dopalaczy.

Skoro tak łatwo zmienić skład dopalaczy, to czy walka z nimi jest w ogóle do wygrania?

Oczywiście. Naprawdę wystarczy zmienić kilka artykułów, a w szczególności bardzo poważnie potraktować art. 165 KK i kilka artykułów w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Trzeba wyraźnie zakazać wprowadzania do obrotu substancji, która nie posiada stosownego certyfikatu: koniec, kropka.

Wprowadzenie kilka lat temu zgody na handel artykułami kolekcjonerskimi, które są możliwe do spożycia z założenia było błędem. Trzeba tego zakazać zupełnie i obwarować to poważną sankcja karną, zamiast bawić się w kotka i myszkę, zamykać sklepy, które są potem otwierane i nakładać kary, które mogą być niemożliwe do ściągnięcia. Karanie w trybie administracyjnym nie przyniosło rezultatu. Trzeba bardzo wyraźnie ustanowić sankcję karną i to za posiadanie każdej ilości takiej substancji. Dobry legislator będzie w stanie zrobić to natychmiast. Wystarczy, żeby była wola rządu. Potem czas na skoordynowane działania kontrolowane przez premiera Rzeczpospolitej Polskiej: powołanie ponadresortowego zespołu w składzie: minister sprawiedliwości, minister spraw wewnętrznych i minister, do tego prokurator generalny. Dokładnie skoordynowane działania, które wcielałyby w życie dość restrykcyjne przepisy dotyczące dopalaczy powodowałyby to, że ten proceder zostałby bardzo ograniczony. Wprowadziłabym jeszcze inną karę. Handlarze powinni być obciążani kosztami leczenia. Detoksykacja jest kosztowna.

Not. Jakub Jałowiczor