Wielokrotnie politycy PO zapewniali, że są za potrzymaniem projektu 500+, który znacząco polepsza sytuację materialną polskich rodzin. Czy jednak w praktyce rzeczywiście Platforma utrzymywałaby te świadczenia? Po ostatniej wypowiedzi kandydatki na prezydenta Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, można mieć co do tego poważne wątpliwości. Ta, prowadząc swoją kampanię prezydencką, spotkała się wczoraj z mieszkańcami Piaseczna w Sali miejscowego Centrum Edukacyjno-Multimedialnego i tam uderzyła w program 500+.

- „Ludzie, którzy pracują, czują się w jakiś sposób upokorzeni, że ktoś jest wspierany, a nie pracuje. (…) Bo w każdym społeczeństwie są osoby, którym musimy pomagać, bo sobie nie dają rady. Ale pomagać w taki sposób, żeby je wyciągać z tego, że nie pracują, żeby miały szanse normalnie się rozwijać” - mówiła kandydatka na prezydenta PO, zarzucając, że program ten zniechęca ludzi do pracy zawodowej.

Tymczasem 500+ w rzeczywistości jest poważną formą pomocy dla rodzin, zwłaszcza wielodzietnych, którym ciężko zapewnić dzieciom dobre warunki bytowe i edukacyjne z samych pensji.   

W czasie tego spotkania zapytano kandydatkę również o kwestię frankowiczów. Tutaj wykazała się ona wielką szczerością, bo wprost powiedziała, że nie wie, jak można im pomóc. Według Kidawy-Błońskiej w tej sprawie zrobiono już wszystko, a prezydent nie ma kompetencji, by zaoferować jakąś jeszcze pomoc.

Kandydatka wypowiedziała się również w kwestii szkolnej katechezy, która jej zdaniem: „zrobiła więcej złego niż dobrego” i powinna z powrotem ze szkoły przenieść się na teren parafii.

kak/Twitter/@waldemarkowal