Były szef MON podkreślał, że te ćwiczenia są tak naprawdę pierwszym prawdziwym testem dla wojsk szpicy NATO. Choć powstanie oddziału uzgodniono jeszcze na szczycie Sojuszu w walijskim Newport w 2014 roku, to dopiero teraz tak naprawdę się on tworzy.

Jak mówił Klich, takie ćwiczenia są potrzebne, bo są to siły natychmiastowego reagowania, a więc takie, które w ciągu kilku dni miałyby wesprzeć kraje NATO, zaatakowane ze wschodniej flanki.

Szef NATO Jens Stoltenberg oświadczył w czwartek, że NATO jest gotowe do obrony wszystkich swych członków, w tym Polski, przed wszelkimi zagrożeniami. - Jestem pod wrażeniem ich profesjonalizmu, oddania oraz możliwości interoperacyjnych poszczególnych sił zbrojnych - powiedział szef NATO, który obserwował czwartkowe manewry.

Bogdan Klich unikał jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy szpica NATO będzie w stanie skutecznie odstraszać Rosję przed agresją. Były minister obrony zaznaczył natomiast, że już samo powstanie takiego systemu jest dużym sukcesem.

Jak wspomniał, w 2008 roku, po agresji Rosji na Gruzję, bardzo trudno było przekonać sojuszników Polski, by zastanowić się nad przemyśleniem dotychczasowych mechanizmów szybkiego reagowania. Wreszcie, sama decyzja o uruchomieniu szpicy rodziła się w bólach. A dziś - mówił Klich - w Polsce mamy setki żołnierzy państw Sojuszu w ramach niestałych kontyngentów.

Prezydent Bronisław Komorowski ocenił w czwartek, że zmiana w systemie bezpieczeństwa wymaga rozpoczęcia prac nad nową strategią sił zbrojnych NATO. Jak podkreślił, Polska podtrzymuje swoje oczekiwanie, że "rotacyjna obecność sił sojuszniczych na naszym terytorium będzie zmieniona na obecność stałą".

Specjalny oddział NATO nazywany szpicą został stworzony na mocy decyzji ze szczytu w Walii z ubiegłego roku w reakcji na wydarzenia na Ukrainie. Ma to być grupa szybkiego reagowania, która dotrze na miejsce najdalej w ciągu kilku dni. Docelowo ma składać się z 5 tysięcy żołnierzy.

kad/polskie radio