Lewica głosi wbrew faktom, że mamy do czynienia z globalnym ociepleniem, i co bardziej surrealistyczne w lewicowych rojeniach jest to wina ludzi. Remedium na urojoną katastrofę klimatyczną ma być depopulacja i likwidacja wolnego rynku.


Jak wynika z artykułu „Extinction Rebellion ogłasza głodówkę na całym świecie, w Warszawie też” (autorstwa Katarzyny Kojzar) opublikowanego na antyPiSowskim portalu „Oko Press” „aktywiści Extinction Rebellion (XR) rozpoczęli w czwartkowy poranek strajk głodowy w Warszawie. To część akcji, która odbywa się w tym samym czasie w 22 krajach na całym świecie”.


Klimatyści krytykują premiera Morawieckiego, że PiS nie dość podziela ich urojenia, i doceniają lewice, bo solidaryzowała się z nimi posłanka lewicy Anita Sowińska z Lewicy.


Jak informuje antyPiSowski portal „przy ulicy Wiejskiej w Warszawie, zaraz pod budynkiem Sejmu, od czwartku 21 listopada przez 24 godziny będzie protestować niewielka grupa – jedyne siedem osób”. „Podobne manifestacje zorganizowano w 22 krajach na całym świecie – oprócz polskich aktywistów, zaangażowali się też ci z Australii, Austrii, Belgii, Danii, Demokratycznej Republiki Kongo, Francji, Hiszpanii, Holandii, Indii, Irlandii, Kanady, Niemiec, Nigerii, Norwegii, Nowej Zelandii, Pakistanu, USA, Szwecji, Turcji, Wielkiej Brytanii i Włoch. Głodówkę zadeklarowało około 400 osób – niektórzy zaczęli ją już w poniedziałek 18 listopada”.


Czytelnicy artykułu na antyPiSowskim portalu mogą się dowiedzieć, że „strajk głodowy to kolejna akcja Extinction Rebellion organizowana globalnie – na początku października ogłoszono Tydzień Rebelii, w który zaangażowało się kilkadziesiąt tysięcy osób. Szacuje się, że w sumie na świecie aresztowano 2,5 tysiąca osób”.


Można żałować, że w strajk głodowy nie włączyli się wszyscy klimatyści a tylko 7 osób, oraz, że ich głodówka trwała tylko jedną dobę. Moim zdaniem w strajk głodowy powinni się włączyć wszyscy klimatyści i strajkować do skutku (czyli do chwili, gdy globalna emisja CO2 spadnie i zacznie się nowa epoka lodowcowa). Wymiernym skutkiem takiego strajku mogłaby być depopulacja i związana z nią redukcja emisji CO2 – jak wiemy, każdy zwolennik tezy o katastrofie klimatycznej produkuje rocznie część z 2,5 mld ton CO2.


Jan Bodakowski