Piskorski, jak wielu komentatorów, przewiduje, że pierwsza połowa roku upłynie pod znakiem propagandy, która skończy się po Euro 2012. Jego zdaniem ta kadencja nie będzie ostatnią dla Tuska. Jednak Tusk może szukać swojego następcy. "W sytuacji kiedy zakładałby, że to rzeczywiście jego ostatnia kadencja, priorytetowe dla niego byłoby znalezienie sobie w partii niekonfliktowego następstwa. Dziś Tusk konsekwentnie osłabia wyróżniające się, groźniejsze dla niego osoby, jak Schetyna. Jednocześnie po cichu daje sygnały, że będzie chciał postawić na czele partii kobietę. To może być Hanna Gronkiewicz-Waltz albo Ewa Kopacz. Tyle że w finale one mogą mieć tak wielu przeciwników w partii, że będą niewybieralne. I tak sama partia może przyjść do Tuska, prosząc, by jednak pozostał. Taką taktykę kiedyś zastosował Kohl w Niemczech. Ale będzie ona miała sens tylko wtedy, kiedy ta kadencja pójdzie mu dobrze, kiedy w Europie jednak nie huknie" - mówi Piskorski w Polska "The Times".


Jednym z powodów, dla których Tusk nie zdecydował się kandydować na prezydenta Polski była obawa przed utratą realnej władzy w Polsce oraz władzy w partii. Tusk od początku istnienia PO w makiaweliczny sposób rozgrywał swoich oponentów, robiąc to o wiele sprytniej niż Jarosław Kaczyński. Liczba „zamordowanych” przez Tuska znaczących polityków jest nie mniej imponująca niż trupy w PiS-e. Jednak nie powstała żadna inicjatywa mająca na celu konkurować z PO. Natomiast obok Kaczyńskiego wyrosła zaś nie tylko Prawica Rzeczpospolitej, ale również PJN i Solidarna Polska. Ostatnia rozgrywka ze Schetyną, o której wspomina Piskorski, była  zresztą politycznym majstersztykiem. Można więc wierzyć w to co mówi były współpracownik Tuska. Trudno bowiem uwierzyć by Tusk zostawił dzieło swojego życia takim politykom jak Ewa Kopacz czy obecna prezydent Warszawy. W przypadku Kopacz można oczywiście mówić o słabości premiera do pani doktor, która pomogła jego rodzinie w trudnym okresie. Gdy Kopacz była ministrem zdrowia Tusk wybaczał jej na posiedzeniach rządu nawet wybuchy histerii. Również  jej obecne stanowisko drugiej osoby w państwie jest odbierane jako fanaberia premiera. Jednak Tusk musi być świadom tego, że jego największą siłą jest dobry wizerunek medialny, którego obecna marszałek Sejmu po prostu nie ma. Kopacz jest osobą przezroczystą i nie posiada żadnej charyzmy. Na dodatek cechy jej charakteru mocno by jej przeszkadzały w rządzeniu krajem. Nie jest ona również osobą, która wypadałaby szczególnie błyskotliwie w wywiadach czym mogłaby się odróżniać od większości polityków z Sejmu.

 

Jeszcze gorzej wygląda wizerunek Hanny Gronkiewicz Waltz, która została prezydentem Warszawy tylko z powodu logo, pod którym startowała na to stanowisko. Waltz jest politykiem równie nieatrakcyjnym wizualnie jak prezydent Komorowski. Wydaje się, że  razem tworzyliby znakomite małżeństwo wujka i cioci, którzy organizują  imieniny dla całej rodziny. Ich sukces polityczny polega tylko na tym, że nie wzbudzają w Polakach żadnych uczuć (również tych negatywnych) i są z największej partii „ciepłej wody w kranie”. Piszę to oczywiście z perspektywy mieszkania poza Warszawą, gdzie HGW nie jest znana przez ogół społeczeństwa. Podejrzewam, że Warszawiacy mają „gorętsze” uczucia dla pani prezydent. Wierzę, że Donald Tusk może mieć plan wykorzystania Kopacz i Waltz by umocnić swoją władzę w partii. Nie sądzę jednak by chciał zostawić ją dla polityków z ligi tych dwóch pań. Prędzej stawiałbym na Sławomira Nowaka jako następcę Tuska. Obecny minister od pociągów i autostrad jest wiernym żołnierzem premiera, który nie ma żadnych przywódczych zdolności i charyzmy. Jest jednak przystojny i można go ładnie opakować. Idealny do sterowania z tylnego siedzenia.


Łukasz Adamski