Po nieoczekiwanej stracie, jaką wywołała deklaracja prezydenta Bronisława Komorowskiego, że nie będzie kandydował do parlamentu, przyszedł cios kolejny, zupełnie nieoczekiwany i jakże przerażający. Z polskiej polityki rezygnuje niedoszły szef NATO i przywódca ONZ, marszałek, minister Radek Sikorski. Co się stało, że najwybitniejszy umysł wszech czasów został wciągnięty, przypalony, tzn. sproszkowany przez machinę historii?

Oczywiście między innymi to, że Polacy nie docenili angielskiego humoru tego wielkiego gentlemana, okazanego pomiędzy zamówieniem w restauracji Sowa i Przyjaciele polędwiczek wołowych a zupełnie przereklamowanych ośmiorniczek. Jego subtelne dowcipy o stosunku Polski do USA zapewne zrobiły wrażenie nad Potomakiem. Jeszcze większe wrażenie zrobiły niedyskrecje, z których wynikało, że Polska umawiała się z Putinem na podział Ukrainy. Po wkurzeniu Amerykanów Sikorski zdołał naprawdę wkurzyć Niemców. Niestety, samo poparcie Rosjan kariery tu już nie załatwi. Po spaleniu wszystkich kontaktów, wizerunkowej kompromitacji, a może poważnych problemach prawnych minister odchodzi na jakże zasłużoną emeryturę.

To pewnie nie ostatni polityk PO, który ucieka z polskiej polityki, by nie trafić do miejsca, w którym już nic go nie wciągnie, nie przypali ani nie sproszkuje. Z plejady polskich polityków utraciliśmy już niemal wszystkich, którzy byli przy władzy. Wszystkich poza jedną osobą. Trzeba przyznać, że zdolność do przetrwania obecnej szefowej rządu jest więcej niż godna pozazdroszczenia. Problem w tym, że los pani premier też już jest przesądzony. Nie chodzi o jej pewne problemy z jasnym wyrażaniem myśli i jeszcze większe, gdy już te myśli jasno wyjawi. Nie chodzi też o kompletną niezdolność do rządzenia. Ten Gomułka w spódnicy nie jest ani zjawiskiem nowym, ani nawet gorszącym. Od dawna tu takich nam przysyłają.

Chodzi o straszliwe świństwo PiS, jakie zrobiła jej ta partia, podsuwając swojego głównego piarowca. Jeżeli ktoś chce uwierzyć, że człowiek tak niezłomny jak Michał (vel Misio) Kamiński, mógł zdradzić swoją macierzystą formację i przejść do PO, to zupełnie nie rozumie, o co tu biega. To bezwzględność Jarosława Kaczyńskiego doprowadziła do wpuszczenia do PO tego Konrada Wallenroda. I trzeba przyznać, że los Krzyżaków w porównaniu z losem PO i jej obecnej szefowej to sanatorium. Z Krzyżaków przynajmniej nikt się  nie śmiał.

Tomasz Sakiewicz

"Gazeta Polska" nr 29/2015 z dn. 22.07.2015r