Już trzecia kobieta oskarża Romana Polańskiego o molestowanie. To 60-letnia Robin. Sprawa uległa przedawnieniu, jednak kobieta postanowiła podzielić się swoją historią, ponieważ chciałaby zeznawać w procesie Samanty Gaimer. 

60-latka poinformowała podczas konferencji w Los Angeles, że w 1973 r., kiedy miała 16 lat, była molestowana przez reżysera. Sprawa przedawniła się, więc kobieta, która nie ujawniła nazwiska, nie może wnieść pozwu przeciwko Romanowi Polańskiemu, jest jednak zdania, że proces powinien zakończyć się wyrokiem na reżysera. Zdaniem Robin, nieletnich ofiar może być więcej. 

Polański jest oskarżony o gwałt na Samancie Gaimer. Było to w 1977 r., gdy kobieta miała 13-lat. Reżyser, po podaniu nastolatce alkoholu i leków nasennych doprowadził ją do aktu seksualnego. Choć Roman Polański przyznał się do tego czynu, w 1978 r. opuścił Stany Zjednoczone i nigdy nie wrócił do tego kraju. Poszkodowana wnioskowała o umorzenie procesu, ponieważ, jak twierdzi, przebaczyła reżyserowi. 

Siedem lat temu Polańskiego o molestowanie oskarżyła aktorka, Charlotte Lewis. Było to w 1983 roku, kiedy Lewis miała 16 lat. Zarówno aktorka, jak i Robin, są reprezentowane przez tę samą prawniczkę, Glorię Allred. 

Reżyser od lat mieszka we Francji, z którą Stany Zjednoczone nie mają podpisanej umowy o ekstradycji. Na ekstradycję Polańskiego do USA nie zgodził się Sąd Najwyższy w Polsce.

Pewne środowiska w Polsce idą w zaparte, broniąc reżysera. Profesor Magdalena Środa kilka lat temu przekonywała, że pedofilia Romana Polańskiego była lżejszym przestępstwem, niż w wykonaniu abp. Wesołowskiego.

„Jednak porównując pedofilię Polańskiego z pedofilią Wesołowskiego czy innych, którzy latami molestują dzieci, korzystając z władzy, jaką nad nimi mają, można powiedzieć, że przestępstwo to bywa lżejsze i cięższe”- pisała etyczka na łamach "Gazety Wyborczej" w 2014 roku, po tym jak administracja amerykańska wysłała do Polski wniosek o ekstradycję Romana Polańskiego.

Przeciwny ekstradycji Polańskiego do USA był również Janusz Korwin-Mikke. „Trwa coś, co nazwałbym agresją prawną amerykańską. Oni uważają, że jak coś jest przestępstwem na terenie Stanów Zjednoczonych, to wszyscy mają tego przestrzegać”- stwierdził eurodeputowany w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową. Jak dodał, Konstytucja RP zabrania wydawania polskich obywateli. 

W 2014 reżysera na siłę bronili również przedstawiciele rządu Ewy Kopacz. „Polański ma duże zasługi dla polskiej kultury, więc można mieć problem z podjęciem jednoznacznej decyzji. Trzeba być ostrożnym, by Romana Polańskiego nie narażać na takie sytuacje"- stwierdził ówczesny wiceminister spraw zagranicznych, Rafał Trzaskowski.

Adwokaci reżysera przekonywali, że w polskim prawie przestępstwo przedawniło się i reżyser nie powinien być przekazany Stanom Zjednoczonym. 

"To satysfakcja małego człowieka, że może człowiekowi dużo większemu zrobić kuku. Zbigniew Ziobro to robi, bo jest panem Zbyszkiem, a pan Zbyszek tak już ma. Jest małym, mściwym komarem, który roznosi Zikę podejrzeń i zła"-stwierdziła na antenie Radia Zet reżyser Agnieszka Holland w 2016 roku, po odrzuconej przez Sąd Najwyższy kasacji, którą minister sprawiedliwości złożył w sprawie reżysera. 

Choć zdaniem Holland, przestępstwo Polańskiego było "obrzydliwe", to dziś nie ma sensu go ścigać.

"Z punktu widzenia amerykańskiego prawa to jest złożona sprawa. To jest sprawa vendetty prawniczej" - przekonywała reżyserka. 

Sprawa Polańskiego jak na dłoni pokazuje obłudę "Salonu". Gdyby jakikolwiek duchowny zrobił dokładnie to samo, co wybitny reżyser, panie Holland czy Środa nie byłyby już tak "miłosierne", choć oczywiście miałyby rację. Tak obrzydliwe czyny należy piętnować, niezależnie od tego, kto je popełnia. 

Czy zasługi dla kultury usprawiedliwiają wszystko?

yenn/wyborcza.pl, Fronda.pl