- Musieli demontować wysepki przystankowe, inaczej krawężniki zniszczyłyby nowe tramwaje. One są za szerokie i się nie mieszczą. Wychodzi na to, że warszawiacy będą musieli wydać dodatkową kasę na przebudowę przystanków – stwierdza źródło „Gazety Wyborczej” na temat dopiero co sprowadzonych z Korei Południowej tramwajów dla stolicy. Do sprawy odniosły się także Tramwaje Warszawskie.

Do Warszawy zostały przetransportowane właśnie 2 ze 123 tramwajów zakupionych przez władze stolicy w firmie Hyundai Rotem dotarły z Korei Południowej. Zostały przywiezione z Gdyni, dokąd trafiły drogą morską.

Z pewnością szokować może opisana przez informatora "Stołecznej" sytuacja. Jak się okazuje bowiem na trasę, którą tramwaje pokonują zwykle w czasie około 30 minut, tym razem koreańskie cuda zamówione przez warszawski Ratusz potrzebowały aż … 5 godzin.

Przyczyną tak długiego przejazdu miałyby być problemy związane z... szerokością wagonów, które zawadzały o krawędzie przystanków – pisze portal niezalezna.pl

Natomiast rzecznik Tramwajów Warszawskich, Maciej Dutkiewicz całą sytuację wyjaśnia jako standardową, ponieważ „nowe składy nie uzyskały jeszcze homologacji i musiały być ciągnięte przez inny skład".

- Pozwoliło to wyciągnąć wnioski, np. gdzie perony mogą wymagać regulacji. Te prace wykonujemy na bieżąco, także z myślą o starszym taborze. Chodzi o niewielkie, liczone w milimetrach przesunięcia płyt chodnikowych na przystankach – zapewnił Maciej Dutkiewicz.

 

mp/niezalezna.pl/gazeta wyborcza/pap