Organizacja „Planned Parenthood” oficjalnie oświadczyła, że nie handluje częściami ciała zamordowanych dzieci nienarodzonych. „Takie zarzuty to nieprawda” – powiedziała szefowa aborcyjnego giganta.

A jak ma się to do faktów? Nijak.

Do sieci wyciekło drugie już nagranie ukazujące, jak wysoki rangą pracownik Planned Parenthood rozmawia z potencjalnym klientem o sprzedaży ciał zabitych dzieci. Tym razem jest to Mary Gatter, dyrektor Rady Dyrektorów Medycznych Ameryki, organizacji for-profit, należącej do Planned Parenthood. Gatter po prostu targuje się o cenę za części ciała dzieci. 75 dolarów to dla niej za mało. Popijając sok przez słomkę mówi, że 100 dolarów będzie wystarczające. Chyba, że chodzi o takie części ciała jak wątroba czy mózg, bardzo pożądane.

„Nie robimy tego dla pieniędzy i nie chcemy znaleźć się na pozycji, w której będziemy oskarżani o sprzedawanie tkanki [sic!] i takie rzeczy” – mówiła Gatter. Tłumaczyła, że wszystkie pieniądze mają po prostu „pokryć koszty”, jakie ponosi Planned Parenthood pozyskując kawałki ciał zamordowanych w aborcjach dzieci.

Gatter mówi też swoim rozmówcom, rzekomym potencjalnym klientom, że zapyta chirurga ze swojej firmy, czy… zechce nieco naruszyć protokół, tak, by pozyskiwać nieuszkodzone części ciał dzieci, specjalnie na zamówienie firm kupujących te ciała.

Bez mrugnięcia okiem kobieta opowiada o tym, jak można specjalnym sprzętem wysysać z łon matek dzieci tak, by zwłoki dzieci były nienaruszone. „Nie będzie różnicy w bólu” – mówi Gatter.

Na wcześniej opublikowanym nagraniu inna prominentna pracownik Planned Parenthood, Deborah Nucatola, opowiadała przy kolacji o tym, jak można pozyskać wątrobę, serca, płuca.

bjad