To była zaplanowana akcja. Obudziłem się nieprzytomny, usmarowany szminką. Nie wiedziałem, co się dzieje. Nikt nie chce znaleźć w sytuacji, w której ktoś nieprzytomnego ubiera go w sukienkę. Kiedy mi to zaproponowano, zapłaciłem za płytę z kompromitującym mnie filmem. Wtedy jeszcze nie było mowy o szantażu. Oddałem im wszystko, co miałem - mówił na antenie RMF FM były senator PO Krzysztof Piesiewicz.

W 2009 roku jeden z polskich tabloidów opublikował zdjęcie senatora Piesiewicza w damskich ciuszkach oraz wciągającego do nosa "biały proszek". Obecnie toczy się sprawa za zamkniętymi drzwiami ws szantaży byłego senatora PO.

Sam Piesiewicz nie wiadomo czemu zabrał głos w swojej sprawie. Podczas rozmowy z dziennikarzami RMF FM mówił: "Nie mogę o tym mówić dużo, ponieważ sprawa się toczy. Jest przy drzwiach zamkniętych. Wiedziałem, co się będzie działo, jeżeli ta płyta wpadnie w jakiekolwiek ręce. Ja nie tylko byłem odpowiedzialny za siebie. Ja byłem odpowiedzialny za instytucje, które reprezentowałem, za to, co napisałem, za moich przyjaciół, z którymi współpracowałem. Ja chciałem to zamknąć. Zawiadomiłem policję, kiedy szantaż się pojawił. Pani, która mnie nagrała, krzyczała pod moim domem: tu wkrótce będą wszystkie telewizje świata!".

sm/RMF FM