Decyzja TSUE o zatrzymaniu wydobycia węgla w Kopalni Turów jest odpowiedzią na spór Polski z Czechami w tej sprawie. Jednak nie tylko Czechy dążyły do zamknięcia polskiej kopalni, a w konsekwencji jednej z największych polskich elektrowni. Skargę do Komisji Europejskiej złożył też nadburmistrz niemieckiej Żytawy. Mimo to również strona niemiecka, podobnie jak Czesi, zgodziła się na przedłużenie koncesji kopalni.

W piątek Trybunał Konstytucyjny nakazał natychmiast zaprzestać wydobycia węgla brunatnego w Kopalni Turów. Zastosowany środek tymczasowy ma związek ze sporem między Polską a Czechami, które uważają, że wydając koncesję na dalsze wydobycie Polska złamała przepisy unijne. Zgodnie z orzeczeniem Polska nie może wydobywać węgla w tej kopalni aż do czasu rozstrzygnięcia sporu.

Skarga Czech jest o tyle irracjonalna, że nasi sąsiedzi zgodzili się w 2019 roku na przedłużenie koncesji dla Kopalni Turów do 2044 roku.

- „Czesi przyjęli zaproponowane przez kopalnię środki minimalizujące wpływ kopalni na przygraniczne tereny czeskie. Na tej podstawie kopalnia otrzymała decyzję środowiskową, a w dalszej kolejności koncesję na wydobycie do 2044 r.”

- przekazała Polska Grupa Energetyczna.

Jednak polska kopalnia przeszkadza nie tylko Czechom. W styczniu skargę w Komisji Europejskiej złożył też nadburmistrz Żyrawy. Przekonywał wówczas, że „w efekcie funkcjonowania kopalni Turów Żytawa doznaje różnych uciążliwości w postaci zanieczyszczenia pyłowego, hałasu, problemów z wodami gruntowymi oraz spadku jakości wód Nysy Łużyckiej”.

Również niemieckie społeczeństwo wcześniej uczestniczyło w konsultacjach.

- „Konsultacje transgraniczne ze stroną niemiecką trwały 5 lat i zakończyły się podpisaniem przez strony końcowego protokołu z ustaleń, które kopalnia wypełniła”

- zapewnia PGE.

kak/PAP