W Warszawie odbył się dziś pogrzeb śp. Jana Lityńskiego. Uroczystości rozpoczęły się mszą św. w warszawskim Kościele Środowisk Twórczych przy pl. Teatralnym. Następnie ciało opozycjonisty zostało złożone na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Kontrowersje wzbudziły informacje przekazane przez rzecznika prezydenta Błażej Spychalskiego, który napisał w mediach społecznościowych, że do kościoła nie wpuszczono Zofii Romaszewskiej.

Działaczka opozycji antykomunistycznej, dziś doradca prezydenta Andrzeja Dudy, Zofia Romaszewska nie została wpuszczona na mszę św. pogrzebową za śp. Jana Lityńskiego. O sprawie poinformował na Twitterze rzecznik prezydenta Błażej Spychalski.

- „Zofia Romaszewska nie została wpuszczona do Kościoła na msze święta pogrzebową za Śp. Jana Lityńskiego. Bez komentarza...”

- napisał.

Sama Zofia Romaszewska nie kryła swojego oburzenia.

- „To jest niedopuszczalne. Wyobrażałam już sobie różne rzeczy, ale czegoś takiego nie byłam w stanie sobie wyobrazić. W naszym kraju jeszcze nigdy nie dochodziło do takich rzeczy”

- stwierdziła w rozmowie z portalem wPolityce.pl.

W związku z obostrzeniami sanitarnymi w kościele mogło przebywać jedynie 31 osób. Listę osób biorących udział w pogrzebie przygotowała rodzina zmarłego. W uroczystości uczestniczył również szef rządu Mateusz Morawiecki i on także nie wszedł do środka, a modlił się przed kościołem. Kancelaria Premiera podkreśla, że premier miał wcześniej świadomość, że ze względu na obostrzenia nie będzie mógł wejść do świątyni.

Sprawę skomentował w rozmowie z portalem wPolityce.pl ks. Grzegorz Michalczyk, rektor Kościoła Środowisk Twórczych w Warszawie. Duchowny nie ukrywa żalu związanego z zaistniałą sytuacją. Podkreśla, że gdyby wiedział, iż przed kościołem stoi pani Romaszewska, ikona walki o wolność, to przygotowałby dla niej miejsce w środki. Wskazuje, że o sprawie dowiedział się dopiero po mszy św.

Ks. Michalczyk wyjaśnia, że w związku z restrykcjami, kiedy w kościele zostaje osiągnięty limit wiernych mogących brać udział w nabożeństwie, wywieszona zostaje kartka informująca o tym fakcie. Z uwagi na dobre nagłośnienie wielu wiernych decyduje się brać udział w nabożeństwach pozostając na zewnątrz.

- „Niestety pandemia wprowadza taką sytuację, której mamy bolesne konsekwencje. Jest to dla mnie przykre i serce mi pęka, kiedy muszę zamykać kościół i mówić ludziom, że nie mogą wejść, a z drugiej strony jeśli tego nie zrobię, to proszę sobie wyobrazić, co mogłoby się wydarzyć… Musimy dziś szczególnie dbać o bezpieczeństwo:

- mówi duchowny.

Zaznacza, że mimo wszystko znalazłoby się miejsce dla dwóch dodatkowych osób, zwłaszcza, że w pogrzebie uczestniczyła w większości rodzina, która siedziała obok siebie. Dlatego przekonuje, że gdyby wiedział o obecności pani Romaszewskiej i premiera, zaprosiłby ich do kościoła. Zaznacza, że nikt nie miał na celu czyjegoś upokorzenia.

- „O obecności pani Zofii Romaszewskiej i pana premiera po prostu nie wiedzieliśmy. Nie było tu przecież żadnego celowego działania, by kogoś upokorzyć czy odtrącić”

- zapewnia kapłan.

kak/wPolityce.pl