W PRLu do 1955 roku totalitaryzm był doktryną oficjalną, choć nie używano tej nazwy. Po 56.tym roku pozostał – choć w praktyce czyniono od tej doktryny rozmaite wyjątki. Nie niektórych uczelniach nawet przebąkiwano coś o trój-podziale władz! Że niby nadal obowiazuje - a przynajmniej powinien obowiazywać.


Po 1981 roku zapanował niezbyt konsekwentny autorytaryzm – niestety: totalitaryzm wyłaził wszelkimi szparami. Przełomem dla mnie w tej dziedzinie był rok bodaj 1986-ty. Co takiego wtedy zaszło? Niespotykana nzupełnie rzecz: miasto Wrocław (a może Opole?) wytoczyło proces PRLowi!! Co równie znaczące: wygrało go!


Jak wiemy stan wojenny przywitałem z nadzieją; nadzieję porzuciłem już pod koniec stycznia 1982 – i własnie po tym wyroku zacząłem znów mieć nadzieję. Usprawiedliwioną, jak widać – bo już w 1988 roku weszła w życie „ustawa Wilczka”. No, i potem  w 1989.tym wszystkim dała po łbach ta agenturalna wersja „Solidarności”. Totalitaryzm zaczął powracać – albo też po prostu trrwał sobie cichutko w kącikach?


Piszę to – bo w Kielcach koledzy zrobili demonstracje anty-ACTA – pod Urzędem Marszałkowskim. I tam nie pozwolono nam podłączyc do prądu głośników. Jeden z urzedników (?) ochroniarzy (?) powiedzial: „Chyba się nie dziwicie? Skoro zwalczacie to państwo...”
Ten człowiek nadal tkwi w totalitaryźmie. Dla normalnego samorządowca państwo jest wrogiem (i powinno być wrogiem!) bardziej, niż dla mnie. Przecież państwo ogranicza samorząd, zabrania mu wielu rzeczy (np. nakladania podatków lokalnych!!), odbiera pieniądze...
A on utożsamia się z państwem p- i, najprawdopodobniej, w ogóle  nie rozumie tej różnicy.

 

Mentalnie tkwimy w totalitaryźmie – niestety: ja również. Bo rozumowo to ja wiem, jak powinno być. Ale w praktyce nie umiem wykorzystywać samorzadu przeciwko państwu – i odwrotnie. Cóż: wieloletnia tresura...

...ale tamten człowiek miał niecałe 40 lat!

 

korwin-mikke.pl