Natomiast bezwzględnie nie wolno ograniczać natchnienia do niektórych tylko części Pisma św., albo przyjmować, że pobłądził sam święty autor. Nie można także tolerować zapatrywania tych, którzy, chcąc uniknąć powyższych trudności, nie wahali się wcale przyjąć zdania, że natchnienie Boże rozciąga się jedynie do rzeczy wiary i obyczajów i do niczego poza tym; błędnie bowiem sądzą, że prawdziwości sensu nie tyle należy szukać w tym, co Bóg powiedział, ile raczej w motywach, dla których rzeczy te powiedział. Albowiem wszystkie Księgi, które Kościół przyjął za święte i kanoniczne, tak w całości, jak we wszystkich swych częściach, zostały napisane pod natchnieniem Ducha Świętego.

 Takie jest stare i stałe przekonanie Kościoła, zdefiniowane nadto na Soborze Florenckim i Trydenckim, a ostatnio potwierdzone i wyraźniej sformułowane na Soborze Watykańskim [I], który orzekł w sposób bezwzględny, że Księgi Starego i Nowego Testamentu w całości i we wszystkich swych częściach, jako zostały wyliczone dekretem tego samego Soboru (Trydenckiego) i jako znajdują się w starych wydaniach Wulgaty łacińskiej, należy przyjmować za święte i kanoniczne. „Kościół zaś uważa je za święte i kanoniczne nie dlatego, iż były ułożone ludzkim tylko staraniem, a potem powagą Jego zostały potwierdzone, ani dlatego tylko, że zawierają Objawienie Boże bez błędu, lecz dlatego, że napisane pod natchnieniem Ducha Świętego Boga mają za Autora”[Conc. Vat. I, Sess. III, cap. 2, De revel.]. (...)

Takie było nauczanie Ojców, które zawsze uważali za rzecz pewną. „Ponieważ, mówi św. Augustyn, oni (tj. święci pisarze) pisali to, co im On sam (tj. Bóg ) pokazał i powiedział, nie można powiedzieć, że On sam nie pisał; gdyż członki pisały to, co poznały od dyktującej głowy”[Św. August, De cons. Evang. I, 35 [54]]. A święty Grzegorz Wielki oświadcza: „Jest rzeczą niepotrzebną badać, kto te rzeczy napisał, skoro wierzy, się mocno, że Autorem Księgi jest Duch Święty. Ten bowiem to napisał, kto dyktował rzeczy mające być napisane; ten napisał, kto był inspiratorem całego dzieła”[Św. Grzeg. W, Moral. in 1. lob praef. 1, 2.]. Wynika z tego, że ci, co sądzą, iż w ustępach autentycznych Ksiąg świętych może znajdować się jakiś błąd, ci z pewnością albo zniekształcają katolickie pojęcie Bożego natchnienia, albo samego Boga czynią sprawcą błędu.

Wszyscy Ojcowie i Doktorowie byli jak najmocniej przekonani, że Księgi Boże w tej formie, w jakiej wyszły spod pióra świętych pisarzy, są w zupełności wolne od wszelkiego błędu; i dlatego owe nieliczne ustępy, które zdawały się zawierać pewną sprzeczność lub różnicę (a są to prawie te same, które podnosi się dzisiaj w imię nowej nauki), starali się z nie mniejszą bystrością, jak i religijnym szacunkiem zestawić ze sobą i pogodzić. Wszyscy wyznawali jednomyślnie, że Księgi te, tak w całości jak i w swych częściach, są jednako dziełem natchnienia Bożego, i że sam Bóg, mówiąc przez świętych autorów, nie mógł bezwzględnie powiedzieć niczego, co by odbiegało od prawdy. Powszechne znaczenie ma to, co Augustyn pisał do Hieronima: „Wyznaję Twojej Miłości, że spośród wszystkich pism tylko tym księgom, które się nazywają kanonicznymi, nauczyłem się oddawać taką cześć i szacunek, iż wierzę najmocniej, że żaden z ich autorów w niczym nie pobłądził. A jeślibym w tych pismach spotkał coś, co wydawałoby się być przeciwne prawdzie, nie wątpiłbym, że albo tekst jest skażony, albo tłumacz nie uchwycił sensu, albo ja go nie zrozumiałem”[Św. August, Epist. 82, 1 i często na innych miejscach.]. 

Leon XIII, encyklika "Providentissimus Deus"[1].

 

Naukę św. Hieronima wspaniale potwierdza i objaśnia dokument, w którym błogosławionej pamięci Poprzednik Nasz Leon XIII ogłosił w sposób uroczysty starodawną i starą wiarę Kościoła o absolutnej bezbłędności Pisma św. " Zupełnie jest niemożliwe, żeby jakiś błąd mógł wślizgnąć się do natchnienia Bożego. To na tchnienie nie tylko wyklucza wszelki błąd, lecz wyklucza i usuwa go w sposób tak bezwzględny, jak bezwzględnie konieczne jest, że Bóg , najwyższa Prawda, nie może być sprawcą żadnego absolutnie błędu." Ponadto przytoczywszy cały szereg definicji Soborów Florenckiego i Trydenckiego, potwierdzonych na [pierwszym ] Soborze Watykańskim, dodaje co następuje: " ... Dlatego z okoliczności, że Duch Święty użył ludzi jako narzędzi do pisania, wcale nie wynika, jakoby mogło coś wymknąć wprawdzie nie autorowi głównemu, lecz pisarzom natchnionym. Albowiem przez swoją nadprzyrodzoną moc tak ich pobudził i skłonił do pisania, tak im towarzyszył, kiedy pisali, żeby to wszystko i tylko to, co On wskazał, dobrze ujęli myślowo, wiernie chcieli napisać i rzeczywiście dokładnie wyrazili w sposób nieomylnie prawdziwy. W przeciwnym wypadku nie On właśnie byłby autorem całego Pisma św." (Providentissimus Deus; cf.EB 125)

Te słowa Naszego Poprzednika nie pozostawiają miejsc na żadne wątpliwości lub ociąganie się. Należy jednak żałować, Czcigodni Bracia, że znaleźli się ludzie, nie tylko spoza Kościoła, lecz także wśród synów Kościoła katolickiego, owszem – co najbardziej Nas boli – wśród samych duchownych i profesorów świętych nauk, którzy zadufani we własnym sądzie, otwarcie odrzucili w tym względzie Magisterium Kościoła lub skrycie je zwalczali. My zaś z naszej strony utwierdzamy w zamiarze tych wszystkich, którzy korzystając z wszelkich zdobyczy nauk oraz wiedzy krytycznej, szukają nowych dróg i metod celem rozwiązania trudności, które nastręcza Pismo św. i uwolnienia od nich samych siebie oraz innych. Zejdą oni jednak smutnie z tej drogi, jeśli zaniedbają przepisy Naszego Poprzednika i wykroczą poza jasne " granice wytyczone przez Ojców".

Tymczasem wnioski niektórych nowszych badaczy z pewnością przekraczają te nakazy i granice. Rozróżniając w Piśmie św. między elementem pierwszorzędnym, czyli religijnym, i drugorzędnym, czyli świeckim, przypisują wprawdzie natchnienie wszystkim zdaniom, a nawet poszczególnym słowom Biblii, lecz skutki jego – przede wszystkim wolność od wszelkiego błędu i absolutną prawdę – sprowadzają i zacieśniają do elementu pierwszorzędnego, czyli religijnego. Ich bowiem zdaniem, Bóg chciał tylko podać i o tym pouczyć w Piśmie św., co dotyczy religii. Wszystko zaś, co dotyczy nauk świeckich - a co nauce objawionej służy jakby jakaś zewnętrzna szata Boskiej prawdy – Bóg tylko dopuszcza i pozostawia nieudolność pisarza. Nic więc dziwnego, jeżeli w dziedzinie przyrodniczej i historii oraz innych im podobnych dziedzinach spotyka się wiele danych w Biblii, których nie można pogodzić z postępem wiedzy obecnych czasów. Są tacy, którzy starają się wskazać, że te fałszywe opinie nie sprzeciwiają się rozporządzeniom Naszego Poprzednika, który nauczał, że pisarz święty w rzeczach dotyczących natury wyraża się według zewnętrznego pozoru, oczywiście mylącego. 

Jak lekkomyślne i nieposłuszne jest to twierdzenie, widać wyraźnie z samych słów Papieża. Bo od zewnętrznego wyglądu rzeczy, o których mądrze orzekł Leon XIII za wzorem św. Augustyna i Tomasza z Akwinu, że należy go mieć na uwadze, Pismo św. nie otrzymuje żadnej skazy fałszu( błędu), ponieważ jest zasadą zdrowej filozofii, że bynajmniej nie jest wprowadzony w błąd umysł w bezpośrednim rozpoznawaniu tych rzeczy ( treści), których poznanie jest czymś właściwym dla niego. Poza tym nasz Poprzednik, odrzuciwszy wszelkie rozróżnienie między tzw. elementem pierwszorzędnym i drugorzędnym i usunąwszy wszelką dwuznaczność, ukazał, że bardzo daleki od prawdy jest pogląd ( opinia ) tych, którzy sądzą, że " gdy chodzi o prawdę zdań, nie należy bardziej badać tego, co powiedział Bóg niż dlaczego to powiedział". Poucza On również, że natchnienie Boże rozciąga się na wszystkie części Pisma św. bez żadnej różnicy i żaden błąd nie może się pojawić w tekście natchnionym: " W ogóle byłoby rzeczą niegodziwą czy to zacieśniać natchnienie jedynie do pewnych części Pisma św., czy też przyjmować, że sam autor święty mylił się" (Providentissimus Deus; cf. Supra n. 124).

Benedykt XV,  encyklika „Spiritus Paraclitus”[2]

 

Są bowiem tacy, co przekręcając zuchwale definicję Watykańskiego Soboru o Bogu, jako właściwym autorze ksiąg świętych, wznawiają zdanie, kilkakrotnie już potępione, jakoby Pismo święte w tym tylko nie mogło zawierać błędu, co wypowiada o Bogu albo o rzeczach, moralności i religii dotyczących. Co więcej, całkiem opacznie mówią o jakimś ludzkim sensie ksiąg świętych, pod którym miałby być ukryty, jako wyłączny podmiot bezbłędności, inny sens, Boży”.

Pius XII, encyklika "Humani generis"[3].

 

Ponieważ wszystko, co twierdzą autorzy natchnieni, czyli hagiografowie, powinno być uważane za stwierdzone przez Ducha Świętego, należy zatem uznawać, że księgi biblijne w sposób pewny, wiernie i bez błędu uczą prawdy, jaka z woli Bożej miała być przez Pismo święte utrwalona dla naszego zbawienia

Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 107[4].

 



[1] Cytat za: http://biblia.wiara.pl/doc/423154.ENCYKLIKA-PROVIDENTISSIMUS-DEUS/9 ; http://biblia.wiara.pl/doc/423154.ENCYKLIKA-PROVIDENTISSIMUS-DEUS/10

[2] Cytat za: http://biblia.wiara.pl/doc/423144.ENCYKLIKA-SPIRITUS-PARACLITUS

[3] Cytat za: Ks. Matthias Gaudron, "Katechizm o kryzysie w Kościele (z dodaniem dokumentów Magisterium Kościoła Katolickiego", wydawnictwo Te Deum, Warszawa 2001, s. 238 - 239.

[4] Cytat za: "Katechizm Kościoła Katolickiego", wydawnictwo Pallottinum, Poznań 2002, s. 42.