Prezydent Andrzej Duda zaapelował wczoraj do liderów Konfederacji i PSL o utworzenie koalicji polskich spraw, która miałaby chronić najważniejsze polskie wartości.

Prezydent powiedział:

- Myślę, że dla absolutnej większości z nas te właśnie pragnienia to wizja Polski, którą chcielibyśmy mieć w przyszłości. Zapraszam państwa do tej współpracy. Chciałbym być patronem koalicji polskich spraw, takiej właśnie wielkiej koalicji polskich spraw, chroniącej najważniejsze polskie wartości. Rodzinę, godność Polski i Polaków, nasz honor, pamięć o naszych bohaterach, pamięć o różnych momentach naszej historii, i tych trudnych, ale i tych bardzo chwalebnych, a przede wszystkim dumę i ambicję rozwijania Polski i budowania go dla nas dzisiaj tutaj żyjących, ale przede wszystkim dla przyszłych pokoleń. Z pełną odpowiedzialnością także i w przyszłości przed historią

Władysław Kosiniak-Kamysz, lider PSL i uczestnik pierwszej tury wyborów prezydenckich tak odpisał na Twitterze prezydentowi Dudzie:

- Nie dam wciągnąć @nowePSL w kampanię @AndrzejDuda. Zamiast strzelać politycznymi ślepakami, radzę zająć się na serio polskimi sprawami: upadającą służbą zdrowia, rosnącym bezrobociem, bankrutującymi firmami. To jest odpowiedzialność prezydenta, a nie wyimaginowane koalicje.

Taka odpowiedź Kosiniaka-Kamysza nie tylko wydaje się wskazywać na jego brak wyczucia politycznego, ale nawet na ciągłe niepogodzenie się z kompletnym brakiem poparcia go w pierwszej turze wyborów. Niektórzy piszą nawet, że Kosiniak-Kamysz, cytując Wyspiańskiego miał już swój „złoty róg”. Ale pomijając polską literaturę, lider PSL okazał się politykiem małostkowym, który nie umie pogodzić się z porażką, a co więcej byłby raczej bardzo kiepskim prezydentem.

Wygląda też na to, że pokutuje w nim cały czas duch koalicji z Platformą Obywatelską, o czym mu przypomniał Donald Tusk przed pierwszą turą wyborów prezydenckich i właściwie zatapiając go już na tym etapie. Nie umie przestać być wasalem Platformy Obywatelskiej. No i może też jest tak, że gdzieś tam w głębi lider PSL ma jakiś syndrom sztokholmski … Któż to może wiedzieć…

Z kolei w „Rozmowie Piaseckiego” TVN24 Kosiniak dalej stwierdził:

- Odebrałem to jako chęć wciągnięcia nas w kampanię Andrzeja Dudy, a ja się w to wciągnąć nie dam. Nie, nie zadzwonił [Andrzej Duda]. Nie miał ze mną kontaktu, ostatni raz widzieliśmy się na debacie przedwyborczej i wydaje mi się, że to po 5 latach mówienie na 3 dni przed wyborami, że po wyborach się spotkajmy i pogadajmy, jest tylko i wyłącznie chęcią przeciągnięcia moich wyborców, Konfederacji, ale również bo to było podprogowe przesłanie dla wyborców Szymona Hołowni, którzy za chwilę mogą być znów wyborcami naszymi w parlamencie, bo wiemy, jak czasem kruche są nowe byty polityczne, i to jest kwestia próby przyciągania tych, którzy mogą zdecydować o wyborach. To nie jest nawet mrugnięcie do nas jako polityków tak bardzo jak do wyborców

No tak... lider PSL wcale nie dał się wciągnąć w kampanię polityczną... Ehhh...

 

mp/tvn24/twitter/fronda.pl