O ocenę wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Rumunii poprosiliśmy Grzegorza Kostrzewę-Zorbasa – doktora politologii i publicystę tygodnika „W Sieci”.

 

Jak po tych kilku dniach możemy ocenić wizytę prezydenta Dudy w Rumunii?

Trzeba tu rozdzielić dwie sprawy. Tak naprawdę miały tam miejsce dwa wydarzenia z udziałem polskiego prezydenta. Wizyta w Rumunii w ramach dyplomacji dwustronnej i zupełnie osobny udział w charakterze współgospodarza w wielostronnym spotkaniu przedstawicieli państw flanki wschodniej NATO. Dlatego też nazywanie całej podróży prezydenta Dudy wizytą w Rumunii jest błędem.

 

Jak w takim razie przedstawia się ocena pierwszego z elementów prezydenckiej podróży?

Sama wizyta w Rumunii i spotkania z tamtejszymi politykami ma mniejsze znaczenie z tego względu, że trudno było o istotne i wiążące uzgodnienia z właśnie upadającym tamtejszym rządem. Natomiast prezydent Rumunii wg tamtejszego ustawodawstwa nie ma władzy do zaciągania zobowiązań w imieniu państwa. Zatem ta część wizyty miała przede wszystkim charakter symboliczny, choć oczywiście bardzo cenny. Rumunia wszak jest największym państwem członkowskim NATO z naszego rejonu po Polsce. Co prawda słabsza gospodarczo, ale ma drugi po polskim budżet wojskowy i potencjał militarny, co jest bardzo ważne z punktu widzenia sojuszu.

Czyli kluczowym punktem wizyty było spotkanie przywódców państw wschodniej flanki NATO?

To spotkanie było o wiele ważniejsze. Z pewnością podjęto tam wiele istotnych ustaleń, również tych, o których oficjalnie nie informowano. Dużym osiągnięciem jest uzyskanie zgody państw obecnych na tym spotkaniu na wspólne stanowisko całej grupy w kwestii zwiększenia obecności wojsk sojuszu na wschodniej flance. Oczywiście nie mogły tam zapaść żadne decyzje, dlatego że NATO decyduje jako całość, ale wspólne stanowisko tak dużej grupy to pomocny wkład w przygotowaniu decyzji sojuszu, które mogą zapaść na szczycie w Warszawie w przyszłym roku.

Czy powinniśmy dążyć do dalszego zacieśniania współpracy z państwami takimi jak Węgry, Czechy, Słowacja, kraje nadbałtyckie, czy Rumunia? Może warto stworzyć coś w rodzaju „sojuszu Międzymorza”?

Nie powinien powstawać sojusz Międzymorza. Gdyby powstał oddzielny sojusz Międzymorza byłby zbyt słaby, aby samodzielnie stanowić przeciwwagę dla Rosji, a w razie ewentualnych problemów skutecznie się bronić, nie ma ku temu bowiem potencjału, ani ekonomicznego, ani wojskowego. Musimy być ostrożni mówiąc o sojuszach i nie możemy mylić pojęć. Sojusz Międzymorza oddzielony od reszty Paktu Północnoatlantyckiego dałby tylko złudzenie siły i samowystarczalności. Mówiąc o relacjach z państwami tego regionu, powinniśmy więc mówić o współpracy uzupełniającej.

Jak dokładnie powinna ona wyglądać?

Jest to pojęcie obecne w traktatach unijnych. Coś podobnego mogłoby też funkcjonować w obrębie NATO, choć rzecz jasna nie sugerujemy tu zmian w traktatach sojuszu. Regionalna współpraca uzupełniająca jest właśnie tym, do czego powinniśmy dążyć. Mogłaby ona przyjąć różne kształty, np. mogłyby powstać bazy wojskowe, lub inne instytucje wojskowe, bądź cywilno-wojskowe, służące zawiązywaniu i rozwijaniu współpracy wojskowej i naukowo-technologicznej państw Międzymorza. To byłoby dobre rozwiązanie, ale powinno być uzupełnieniem wobec NATO, nie jego zastępstwem. Zresztą musimy przy tym pamiętać, że Międzymorze to nie tylko państwa obecne na spotkaniu w Rumunii.

 

A jakie jeszcze państwa warto by dodać do tego obrazu?

Za część Międzymorza należałoby uważać Ukrainę i Mołdawię, które stopniowo przygotowują się, oczywiście z wielkimi przeszkodami, do wejścia do NATO i do Unii Europejskiej. Ukraina została uznana za potencjalnego członka sojuszu na szczycie w Bukareszcie i z tej deklaracji sojusz nigdy się nie wycofał. Niezależnie od ewentualnego przystąpienia tych państw do NATO, są one naturalnymi członkami tego regionu. Podobnie członkiem Międzymorza jest Białoruś, z którą w tej chwili oczywiście współpracować się nie da, ale reżim Łukaszenki nie będzie wieczny, a kraj ten może dokonać reorientacji ze wschodu na zachód, tak jak zrobiła to Ukraina. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość, powinniśmy jednak rozwijać współpracę w regionie, ale pamiętać przy tym, by była uzupełnieniem, a nie zastępstwem dla NATO.

 

Bardzo dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiał MW