"Coraz częściej wydaje mi się, że kolejny premier nie będzie ani z PO, ani z PiS, ani nie będzie to Palikot. Pan Bóg jeszcze raz zlituje się nad Polakami" - powiedział Kowal.

 

Według prezesa ugrupowania Polska Jest Najważniejsza, Jarosław Kaczyński ma prawo wzywać do bojkotu, a Jacek Protasiewicz może nie jechać na mecze Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Paweł Kowal zaznaczył jednak, że wszyscy politycy mają obowiązek dbać o interes Polski, także wtedy, gdy sprawa jest skomplikowana. "Niezależnie od indywidualnych apeli i wezwań najlepiej, żebyśmy na zewnątrz trzymali na ile się da wspólny front: kluczowe jest skuteczne leczenie Julii Tymoszenko i jesienne wybory na Ukrainie" - stwierdził Kowal.

 

Lider PJN przyznaje rację tym obserwatorom, którzy w wezwaniach do bojkotu widzą pewną dwulicowość. "Najgłośniej krzyczą politycy europejscy, jak na przykład austriaccy, którzy najaktywniej blokowali rząd Julii Tymoszenko, gdy ten domagał się perspektywy europejskiej dla Ukrainy. No i wreszcie pytanie, co robimy za dwa lata, czy żądamy przeniesienia olimpiady z Soczi? Przecież rosyjskie wojska są na terenie Gruzji a Chodorkowski siedzi w łagrze. Takich sytuacji będzie sporo" - przekonuje były członek PiS.

 

Według polityka, Polska - jako organizator Euro - straci na tej imprezie. Kowal uważa, że w Warszawie rządzą politycy, którzy najpierw wydali olbrzymią sumę pieniądzy na największą imprezę sportową w historii kraju, a teraz rozważają jej bojkot, doprowadzają do kłótni na oczach społeczeństwa, nie mając wpływu na stanowisko UE w tej sprawie. "Jeśli ktoś chce zrozumieć skalę obciachu, to niech zada sobie pytanie, czy Niemcy np., zdecydowałyby się na tego typu akcje wobec siebie, a podejmują np. z Rosją wiele wspólnych przedsięwzięć" - mówi Kowal.

 

Cała rozmowa z politykiem na portalu Onet.pl

 

AM