Słyszymy, że Rosja przygotowuje się do wojny na Bliskim Wschodzie. O co chodzi Putinowi?

 

- Armia Rosyjska jest w złym stanie, co potwierdziła wojna z Gruzją i co się okazało dość poważnym problemem dyskutowanym przez kręgi opiniotwórcze Rosji. Polityka rosyjska wraca dziś do starej roli przeciwstawienia się sile USA. Widać też wyraźnie, że przy protestach w Rosji, Putin będzie szukał legitymizacji swojej władzy przed wyborami prezydenckimi, poprzez wywołanie jakiegoś zagrożenia, które później będzie odkręcał. Tam jest to dosyć częste działanie, że ciężar problemów polityki wewnętrznej przerzuca się na stronę politykę zewnętrznej. Pojawia się to na obrzeżach Rosji, klasycznym przykładem jest też Kaukaz.

 

Co może Rosja zyskać na tym głośnym szykowaniu się do wojny?

 

- Będzie chodziło o próbę powrotu do umiejscowienia Rosji jako mocarstwa w konkurencji z USA, a także modernizacji armii przy okazji tego wyimaginowanego konfliktu. Najważniejsze jest jednak preludium do wyborów prezydenckich i zaostrzenie politycznego języka. Silna armia stroi na straży utrzymania władzy. Aby mieć uzasadnienie wydania zwiększonych pieniędzy na armię, to trzeba mieć wroga. Potęgowanie napięcia będzie temu służyło.

 

Czy jako Polska powinniśmy się tych zbrojeniowych deklaracji obawiać?

 

- Zawsze sytuacja zwiększonego napięcia nie jest bezpieczna. To jednak nie rodzi bezpośredniego zagrożenia dla nas, bo jest to schemat działań polityki rosyjskiej, jednak nie należy tego ignorować.

 

Rozmawiał Jarosław Wróblewski