Portal Fronda.pl: Znamy już pewne szczegóły z rewelacji Jürgena Rotha na temat materiału Bundesnachritendienst dotyczącego katastrofy smoleńskiej. Miałaby być efektem zamachu przeprowadzonego przez FSB na zlecenie polskich polityków. Te doniesienia mają dla nas wartość?

Bartosz Kownacki, PiS: Każdą wersję trzeba zbadać – również te doniesienia. To oczywiste, że służby, także i niemieckie, były zainteresowane tą sprawą i badały różne wątki tego zdarzenia. Doniesienia, że zamach miał zostać przeprowadzony na zlecenie polskich polityków czy też we współpracy z nimi są rzeczywiście dość zaskakujące. To pokazuje jednak, że ktoś budując taką analizę musiał mieć podstawy. Nie jest tak, że służby spekulują – muszą być przesłanki do zbudowania każdej teorii. Już sam fakt, że taka teoria została stworzona, jest dyskredytujący dla polityków, którzy mieliby w tym uczestniczyć. BND to nie jakaś podrzędna służba, ale poważna instytucja poważnego, sąsiadującego z nami państwa, które ma w Polsce swoje interesy i musi mieć tu dobrze rozpoznany teren. To, że w ogóle postawiono taką tezę, jest rzeczą szokującą i wymagającą wyjaśnienia, to znaczy zbadania przez polską prokuraturę i służby.

No tak, tylko sam BND przekonuje, że takiego dokumentu nigdy nie posiadał.

Jeśli polskie służby miałyby dokument wskazujący, że do zamachu na kanclerz Niemiec przyczynili się niemieccy politycy, to czy przyznałyby się, działając profesjonalnie, że taki dokument posiadają? To oczywiste, że takich materiałów się nie upublicznia. Każda ze służb strzeże swoich tajemnic, a tym bardziej nie przedstawia tego rodzaju materiałów, które mogłyby tak bardzo kompromitować i wskazywać na to, że te służby wiedzą dużo więcej, niż chcieliby tego polscy politycy. Nie wyobrażam sobie, żeby BND oficjalnie, w rozmowie z prasą, przyznała, że posiada takie dokumenty. Jeżeli są jakieś dokumenty i służba uznaje, że na danym etapie może je przekazać, to po prostu przekazuje je odpowiedniej instytucji w Polsce. Nie znaczy to, że nie następują przecieki. Największym przeciekiem było WikiLeaks i nikt nie kwestionuje, że gro materiałów z WikiLeaks to materiały pochodzące z amerykańskiego wywiadu.

Wspomniałem o tym, bo skoro BND nie chce o sprawie mówić publicznie, to rząd ma w rękach doskonały argument, by nadal niczego w tej sprawie nie robić.

Reakcja na potrzeby mediów jest czymś innym niż to, co robi się w rzeczywistości. Bardzo często dementuje się pewne informacje, ale później przekazuje się takie informacje partnerom. Partnerem dla strony polskiej nie jest z całym szacunkiem prasa, dziennikarze ani wydawcy, tylko odpowiednie instytucje. Takie instytucje powinny nawiązać relacje z BND i poprosić o materiały dotyczące katastrofy smoleńskiej, a z drugiej strony o wyjaśnienie, już na poziomie nieoficjalnym, skąd ten materiały się wzięły. Podkreślam jeszcze raz, że nie prasa jest źródłem komunikowania się służb między sobą.

Oczywiście, ale skoro BND twierdzi, że takich materiałów nie ma, to z jakiej przyczyny polskie władze miałyby strzelać sobie w stopę i w ogóle się tą sprawą zajmować?

Od pięciu lat polskie służby i w ogóle część polskiej „elity” nie chce działać w polskim interesie. Mówimy o wyjaśnieniu przyczyn katastrofy, o powołaniu komisji międzynarodowej, o korzystaniu z pomocy instytucji innych państw. Jednak z dziwnym uporem maniaka niektórzy z tego nie chcą korzystać. Ja, gdy jestem chory, a ktoś sugeruje mi, że ma dobrego znajomego lekarza, to do niego idę i korzystam z jego pomocy. Nie mówię, że jest mi niepotrzebny. Po drugie jeżeli polscy politycy są skompromitowani, to  czy służby obcego państwa będą chciały z nimi współpracować nawet wówczas, jeśli by się do nich zwrócili? Mogą przecież de facto udzielać informacji podmiotom, które nie są zainteresowane w wyjaśnieniu sprawy.

Uważa więc pan poseł, że warunkiem wyjaśnienia tej sprawy jest odsunięcie Platformy od władzy i przejęcie rządów przez Prawo i Sprawiedliwość?

W pierwszej kolejności, żeby doszło do zmiany, musi być inicjatywa polskiej władzy. Nie załatwią tego na pewno przedstawiciele opozycji ani rodziny ofiar, bo stosunki między państwami realizuje się na poziomie rządowym, a nie poziomie osób prywatnych. Na pewno do wyjaśnienia nie dojdzie też przy tym rządzie, który jeszcze niedawno próbował porozumieć się z Putinem. Sprawę może wyjaśnić tylko rząd działający w imieniu i na rzecz państwa polskiego. Takiego rządu dzisiaj nie ma. I rzeczywiście, o tyle ma pan rację, nie widzę obecnie innego ugrupowania, które mogłoby taki rząd sformować. Nie znaczy to, że rząd Prawa i Sprawiedliwości jest warunkiem sine qua non. Za kilkadziesiąt lat może być inny rząd, który uzyska te materiały – ale na dzień dzisiejszy jedynym takim gwarantem byłoby Prawo i Sprawiedliwość.

Wracając jeszcze do poprzednich pytań, pańskim zdaniem Platforma wykorzysta propagandowo milczenie BND, żeby przekonywać Polaków, że nie ma żadnej sensacji?

Obecna władza nie będzie robiła nic, co zmierzałoby do wyjaśnienia przyczyn tej katastrofy. Pokazuje to już od 10 kwietnia, że zrobi wszystko, by jej nie wyjaśniać. Potrafi dogadać się nawet z samym diabłem, czyli z Putinem, żeby tylko tę sprawę zaciemnić. Świadczy to o złych intencjach ludzi, którzy sprawują dzisiaj w Polsce władzę. Nie ma szans na to, żeby ci ludzie chcieli współpracować z kimkolwiek na temat wyjaśnienia tej katastrofy. Mogą bać się ujawnienia informacji, które by ich samych skompromitowały.  

Rozmawiał Paweł Chmielewski