Po tym jak Jarosław Kaczyński powiedział w jednym z wywiadów, że wyobraża sobie, że polski rząd może nie poprzeć kandydatury Tuska na kolejną kadencję szefa Rady Europejskiej, reakcja „Króla Europy” była natychmiastowa. Za pośrednictwem Twitter’a wezwał Jarosława Kaczyńskiego do debaty.

„To może debata, Panie Prezesie? O Europie, o Polsce i Pana insynuacjach. Jestem do dyspozycji.”

Tylko tyle? Debata? Żadnej listy dokonań, przeprowadzonych z myślą o Polsce projektów, niekwestionowanych zasług przewodniczącego Rady Europy dla naszego kraju? Jego wybór na to stanowisko miał być dla nas atutem i wzmacniać pozycję Polski na arenie międzynarodowej. Tak wytrawny polityk, w połowie kadencji na jednym z najwyższych stanowisk w Unii Europejskiej, nie powinien się przymawiać szefowi partii politycznej, tylko przedstawić nie budzące wątpliwości argumenty, świadczące o wyjątkowości swojej kandydatury.  

Swoją drogą, jak słaba musi być pozycja Donalda Tuska i jak niepewnie musi się on czuć na europejskich salonach, że w sztubacki sposób szuka zaczepki i dopomina się wysłuchania od prezesa Prawa i Sprawiedliwości?

LDD, źródło Twitter