Przedwczoraj przewodniczący sejmowej komisji ds. rynku pracy Janusz Śniadek poinformował, że wypracowano decyzję, aby zakaz handlu obowiązywał w co drugą niedzielę. Były przewodniczący "Solidarności" argumentował, że jest to pewnego rodzaju kompromis między związkami zawodowymi, które postulowały całkowity zakaz handlu w niedzielę, a pracodawcami, opowiadającymi się za obecną regulacją.


Abstrahując już od tego, na ile ten kompromis będzie akceptowalny dla obu stron sporu, a także zrozumiały dla klientów, przyjrzyjmy się argumentacji tych, którzy krytycznie odnoszą się do ograniczania w jakiejkolwiek formie handlu w ostatni dzień tygodnia. Co istotne głosy niezadowolenie słychać zarówno z opozycji parlamentarnej, jak i wśród publicystów, jeżeli nie przychylnych rządowi, to przynajmniej nie będącymi z nim na wojennej ścieżce. Argumenty, jakie są przez nich jednak używane, często są manipulacją, albo nie dotyczą tego, co jest istotą owego zakazu.


Myli się Ryszard Petru, który w ograniczeniu handlu w niedzielę widzi przede wszystkim próbę opresyjnego narzucania Polakom sposobu życia afirmowanego przez Kościół katolicki, gdzie niedziela jest dniem świątecznym, w którym się nie pracuje (o ile nie jest to absolutnie konieczne) ani nie robi zakupów.


Nie mają racji również prawicowi publicyści o zdecydowanie liberalnym podejściu do gospodarki. Rafał Ziemkiewicz na przykład zadaje pytanie dlaczego handlowiec z dużej sieci handlowej ma być zmuszony do święcenia niedzieli a właściciel małego sklepiku już nie? Ziemkiewicz nie dostrzega, albo tylko udaje, że pomiędzy nimi jest ogromna różnica. O ile ten drugi, jeżeli chce, może sam świadczyć pracę w niedzielę, o tyle ten pierwszy zarabia w tym dniu dzięki pracy innych, którzy często nie mają komfortu wyboru.


I to jest właśnie główna racja uzasadniająca wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę. Proponowana regulacja ma bronić interesów pracownika jako podmiotu słabszego i zależnego od właściciela sklepu, będącego jego pracodawcą. Dlaczego jest to tak istotne? Wolny dzień w tygodniu nie może w pełni zrekompensować przepracowanej niedzieli. Ostatni dzień tygodnia jest tym, kiedy uczniowie nie mają lekcji, a studenci stacjonarni zajęć na uczelni. Co za tym idzie, jest to najlepsza okazja, aby rodzina mogła spędzić ten dzień wspólnie. Ważne, aby pamiętali o tym stali bywalcy galerii handlowych w niedzielne popołudnia. W czasie, gdy oni spędzają czas ze swoimi dziećmi, sprzedawcy ich obsługujący nie mają takiego komfortu.

Marcin Rezik/salon24