Ojciec Święty przyjął w ostatnim tygodniu rezygnację abp. André-Josepha Leonarda, który pełnił funkcję metropolity prymasa Belgii i metropolity Mechelen i Brukseli. Wcześniej mówiło się, że abp będzie pełnił dalej swą posługę mimo podeszłego wieku. Nie wytrzymał jednak presji niechętnych mu polityków i liberalnych mediów.

 

Kościół w tym kraju jest w stanie rozkładu. Wiele lat jeździłem do Brukseli i doświadczyłem tego osobiście. W kościołach nie ma praktycznie młodych. W aptekach można kupić tanie zestawy eutanazyjne. Geje ostentacyjnie obściskują się w miejscach publicznych. Najczęstsze pary to podstarzały mężczyzna i młoda murzynka.

 

W Charleroi, robotniczym mieście nieopodal Brukseli, kościoła w ogóle nie można było znaleźć, a wspólnota ograniczała się do kilkunastu osób – było to dramatyczne doświadczenie. Gdy weszło się do świątyni czuć było stęchliznę i kurz – jak w muzeum. W dzielnicy biurokratów zainstalowała się za to okazała siedziba „kościoła” scjentologicznego – niebezpiecznej sekty.

 

Arcybiskup Leonard miał tradycyjne poglądy katolickie i był nieustępliwy w kwestiach wiary i moralności. Wielokrotnie był za to atakowany – także fizycznie. Pamiętna była scena, gdy roznegliżowane działaczki Femenu oblały go wodą, a on niewzruszony trwał i nie przerywał wykładu. Nigdy nie tracił hartu ducha i misyjnego zapału, dając świadectwo swoją posługą.

 

Kraj coraz częściej nawiedza plaga profanacji i dewastacji miejsc kultu i cmentarzy. Katolicy traktowani są z agresją i niechęcią. Tylko w 2013 r. policja odnotowała ponad 670 zgłoszonych aktu wandalizmu miejsc kultu. Z roku na rok jest coraz gorzej i w statystykach Belgia dogania dużo większą Francję.  

 

Tamtejszy parlament za to ochoczo zajmuje się eutanazją osób z… demencją, co zakrawa już na planową eugenikę osób starszych. Jest to przejaw kompletnej patologii i upadku moralności w tym państwie. Państwie – widmo, trzeba powiedzieć, bo przez wiele lat Belgia pozostawała faktycznie bez rządu – dając argument anarchistom, że i bez polityków obejść się można. Belgowie przestali po prostu być wspólnotą i nie potrafili się dogadać.

 

Niegdyś Belgia obok Holandii była krajem misjonarzy, zakonów, powołań który zapisał się złotymi zgłoskami w historii Kościoła. Dziś równoległy rozkład wspólnoty państwowej i kościelnej jest symptomatyczny. Państwo nie może dobrze funkcjonować bez Kościoła. W przeciwnym przypadku czeka go albo zawłaszczenie przez islam, albo upadek. W Belgii obserwujemy powolną realizację obu scenariuszy.

 

Tomasz Teluk