Aleksander Majewski (Fronda.pl): Magdi Allam, ochrzczony w 2008 roku przez Benedykta XVI, opuszcza Kościół. To wyjątkowo smutna wiadomość na Wielki Tydzień. Jak katolik powinien postrzegać akty apostazji bliźnich?

Ks. Bogdan Bartołd: Rzeczywiście, apostazja jest trudnym i bolesnym doświadczeniem. Pamiętam, że gdy kiedyś pewien wierny chciał formalnie wystąpić z Kościoła, przebyłem z nim szereg długich rozmów. Próbowałem zrozumieć, dlaczego chce podjąć taką, a nie inną decyzję.

Jak to uzasadniał?

Tłumaczył mi, że jest tyle zła, tyle cierpienia, że – jego zdaniem - istnienie Boga jest wykluczone. Wracając do Pańskiego wcześniejszego pytania, to jeżeli popatrzymy na chrześcijaństwo, które jest religią miłości, głoszącą Dobrą Nowinę, której centralną osobą jest Chrystus, to musimy pamiętać, że również apostołowie – w obliczu zagrożenia i strachu – byli gotowi odejść od Jezusa. Tyle, że w końcu przyszła refleksja: „Panie do kogóż pójdziemy?”. Kiedyś na pytanie „Dlaczego ludzie odchodzą z Kościoła?” usłyszałem piękną odpowiedź: „Jeżeli ktoś uwierzył w Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela, mojego Pana, mojego Boga, a mimo to odchodzi, to ja tego nie rozumiem”.

Czy próbuje Ksiądz powstrzymać wiernych od aktu apostazji?

Jeżeli przychodzi do mnie osoba, która chce formalnie opuścić Kościół, staram się na tyle, na ile umiem – jako również słaby człowiek – dostrzec w niej choćby maleńki płomyczek wiary. Czasami warto go rozdmuchać, warto poruszyć pewne sprawy, po prostu porozmawiać. Na pewno nigdy nie traktuję takiego człowieka na zasadzie: „Chcesz dokonać apostazji? Dobrze, nie ma problemu”. Dla mnie taka osoba zawsze jest wielkim wyzwaniem. Zawsze staram się ofiarować jej dar modlitwy. Próbuję porozmawiać, wyjaśnić dlaczego tak się stało, co takiego wydarzyło się w życiu duchowym, że człowiek zdecydował się na tak dramatyczny krok. Warto pokazać takiemu człowiekowi, że jednak istnieje jakaś inna perspektywa. Niektórzy mowią, że są zbulwersowani postawę pewnych księży i stąd taka decyzja, wówczas tłumaczę im, że Jezus wybrał dwunastu apostołów, którzy również nie byli idealni. Księża też są grzesznikami i również potrzebują nawrócenia i daru modlitwy. Zawsze staram się podkreślać, że człowiek, który do mnie przychodzi jest członkiem wielkiej rodziny. Gdy jakiś członek twojej rodziny choruje czy potrzebuje pomocy, to wiadomo, że pierwszymi osobami, które mu pomogą będą właśnie inni członkowie rodziny.

A czy zna Ksiądz przypadki dokonania aktu apostazji i powrotu do Kościoła?

Tak, miałem kiedyś taki przypadek. Zgłosił się do mnie pewien młody człowiek, który chciał opuścić Kościół. Nie zapisałem tego jednak w aktach parafialnych. Rozmawialiśmy bardzo, bardzo długo. W końcu powiedział: „Chcę na chwilę was opuścić, żeby zobaczyć, czy będzie to dla mnie lepsze”. Nie widziałem go w kościele bardzo długo. W końcu przyszedł do mnie po 3 latach i powiedział: „Proszę Księdza, będę się żenił. Spotkałem dziewczynę, która pokazała mi piękno wiary. Proszę potraktować tamtą rozmowę jako niebyłą. Wracam i jestem”.

Wspomniał Ksiądz, że nie wpisał jednak faktu opuszczenia Kościoła do akt parafialnych. Czy ten człowiek o tym wiedział?

Tak uzgodniliśmy. Co prawda, przyszedł do mnie z zamiarem „wypisania z Kościoła”, ale po bardzo trudnej rozmowie, poprosiłem, żebyśmy dali sobie szansę i nie dokonywali od razu tak dramatycznegoo kroku. Przyznałem, że ja również potrzebuję „konsultacji na modlitwie”. Wówczas ten chłopak uśmiechnął się i powiedział „Skoro ksiądz tak uważa, niech tak będzie”.

Czyli kompromis?

Tak, zawarliśmy właśnie taki kompromis. Przyznam, że modliłem się za tego człowieka codziennie.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Aleksander Majewski