Fronda.pl: Nieopodal kościoła św. Anny na warszawskim Starym Mieście powstał klub go-go. Jak Ksiądz to ocenia?

Ks. Bogdan Bartołd: Słyszę takie tłumaczenia, że to jest po prostu działalność gospodarcza i każdy może sobie robić, co chce. Niektórzy mnie przekonują, że władze miasta nie mają na to żadnego wpływu, bo jest to działalność gospodarcza, zarejestrowana zgodnie z prawem. Nie będę się na ten temat wypowiadał, bo nie jestem prawnikiem, ale odwołuję się do normalnej ludzkiej przyzwoitości i zdroworozsądkowego podejścia. Jeśli od paru lat powtarza nam się, że Krakowskie Przedmieście jest miejscem reprezentacyjnym w Warszawie, że jest miejscem szczególnym zarówno dla mieszkańców, jak i gości oraz turystów, a teraz otwiera się w takim miejscu tego typu przybytek, to jest to albo brak rozsądku, mówiąc delikatnie albo działanie z premedytacją. Być może ktoś w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi. Tak to można najdelikatniej ocenić. To po prostu skandal. Obok znajduje się kościół akademicki św. Anny, to najważniejszy w Warszawie kościół dla studentów, to tutaj było pierwsze spotkanie młodzieży z papieżem Janem Pawłem II, to tutaj znaduje się figura Matki Bożej Pasawskiej, w pobliżu jest Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Akademia Sztuk Pięknych, Uniwersytet Warszawski, siedziba głowy państwa. Podróżowałem nieco po Europie i nie sądzę, być może się mylę, by w Parużu czy Londynie, powstał taki przybytek a wszyscy chodziliby z tego powodu zadowoleni. Nie przypuszczam, by jakiekolwiek władze wyraziły zgodę na coś takiego. To dla mnie szokujące. Podjąłem w tej sprawie interwencję – rozmawiałem z przedstawicielami władz Warszawy i oni też byli zaskoczeni.

Co w takim układzie możemy zrobić? Jak reagować w tej sprawie?

Niebawem spotkam się z księżmi z dekanatu staromiejskiego i poruszę tę sprawę. Skoro każdy może robić takie rzeczy, to ja powiem tak: naszym orężem nie jest przemoc, nie jest siła. W pierwszej kolejności powiadomiłem te instytucje, które w mojej opinii mogły coś w tej sprawie zrobić. Jeżeli jednak okaże się, że ani miasto, ani żadna inna instytucja nie są w stanie nic zrobić, to jakie jest najważniejsze dla ludzi wierzących oręże? Pewne rzeczy, których po ludzku nie jesteśmy w stanie „przeskoczyć” możemy zmieniać modlitwą i postem. Być może pojawi się zorganizowana inicjatywa, jeszcze porozmawiam na ten temat z kapłanami i przełożonymi, aby modlić się w tamtym miejscu. Jeżeli jeszcze ktoś doda do tego post, to ja jestem przekonany, że wyprosimy u Pana Boga łaskę, aby ten klub stamtąd zniknął. Taką mam nadzieję.

Niedawno jedna z gazet informowała o podobnym klubie na poznańskim Starym Mieście, który także wywołał sprzeciw kapłana. Ksiądz wieczorami przychodził pod ten klub w sutannie i modlił się, a pracujące tam panie relacjonowały gazecie, że odstrasza to im klientów. Czyli efekt jakiś jest.

Teraz ten klub jest chyba jeszcze zamknięty, nic tam się nie dzieje. Dla mnie w tej chwili chodzenie w to miejsce byłoby trudnością, bo trwają właśnie wizyty duszpasterskie. W tym tygodniu spotkam się z księżmi z dekanatu i omówimy tę sprawę, nie odpuścimy. Tam chodzą jakieś panie z parasolkami i zaczepiają mężczyzn, zapraszają ich do lokalu. Jeżeli zobaczą w takim miejsc grupę modlitewną z kapłanem, to może ktoś się otrzeźwi. 

Not. MBW

O bulwersującym lokalu na Krakowskim Przedmieściu pisaliśmy TUTAJ