„Istotnie, dziennikarz z TVP Info zadzwonił do mnie, informując o planowanej akcji. Ponieważ nie wypowiadam się w mediach poza „Tygodnikiem Powszechnym”, nie sformułowałem żadnej deklaracji. Rozmowa miała charakter prywatny, co zastrzegłem. Wiadomość o planowanym ataku – co chyba jest oczywiste – mnie przygnębiła. W dość długiej rozmowie istotnie powiedziałem, że nie mogę im, ani nikomu, niczego zabronić (bo z jakiego tytułu?), i że nie wątpię w szlachetność intencji powołujących się na obronę wolności słowa inicjatorów akcji, której skutki będą odwrotne od zamierzonych. Upoważniłem też mego rozmówcę do podziękowania internautom za życzliwość i pod koniec rozmowy prosiłem go, by wyperswadował organizatorom podejmowanie zamierzonej akcji. Nie czuję się uprawniony do oceniania intencji kogokolwiek. Być może inicjatorzy akcji nie zdawali sobie sprawy, że ich działania nie pomagają mi, lecz raczej szkodzą. Prosiłem o przekazanie im tego właśnie komunikatu, którego jak widać, nie zechcieli wziąć pod uwagę. Tak to wyglądało. Reszta jest szumem medialnym”.

 

Na Twitterze TVP Info dementuje zaś informacje, że reporter proszony był przez księdza Bonieckiego, by wyperswadował hakerom ich akcje. Jeden z dziennikarzy TVP Info na tej samej platformie stwierdza też, że pierwsze oświadczenie zostało przez księdza Bonieckiego podpisane, ale to nie on, a redakcja „Tygodnika Powszechnego” je przygotowała.

 

TPT/tygodnik.onet.pl/Twitter.com