Reakcja bp. Meringa na zatrudnienie Adama Darskiego "Nergala" w programie telewizji publicznej jest jak najbardziej uzasadniona. Moje obawy wynikają z tego, że przez ten wielki szum w mediach robi się reklamę w sprawie, która by poszła w zapomnienie i nic by z tego nie wynikło. Nergal nie jest diabłem, obejrzałem programy z jego udziałem - powiedział KAI ks. Boniecki.

Na pytanie KAI, czy zatrudnienie osoby, która ma taki „dorobek artystyczny” nie jest rodzajem promocji i słabo ukształtowani odbiorcy, np. młodzież, nie otrzyma potwierdzenia, że „satanizm jest OK”, ks. Boniecki odpowiedział, że nie należy stosować zasady „pars pro toto”. - Oceniając Darskiego należy wziąć pod uwagę całość osoby. Był on ciężko chory, po czym zainicjował akcję zdobywania szpiku dla chorych, wyznał, że kiedy zobaczył dobroć, którą go otoczono w czasie choroby, płakał ze wzruszenia - argumentuje ksiądz.

- Tymczasem my zrobiliśmy z niego potwora i satanistę. W moich wypowiedziach, a potem w tekście na stronie internetowej „Tygodnika Powszechnego" próbowałem doprowadzić to do równowagi, jak widać z efektem nie najlepszym – stwierdził ks. Boniecki. – Rozumiem, że można być przeciw tej obecności w telewizji publicznej, że jest jakaś niestosowność w zatrudnieniu go w publicznym medium, ale została ona wyolbrzymiona przez protesty.

Ks. Boniecki uważa, że są sprawy, w których nie warto protestować. Podał przykład z Włoch, gdzie był kiedyś pokazywany film „Je vous salue, Marie” nawiązujący do Świętej Rodziny i Matki Bożej. Film był bardzo słaby. Tylko głośne protesty przyciągnęły ludzi do kina, zresztą nie na długo.

– Trzeba się zastanowić i w niektórych sprawach nie protestować. Oczywiście, gdy mamy do czynienia z szerzeniem nienawiści, należy to robić, ale się zastanowić - jak? "Satanista" to wielkie słowo, to coś strasznego, to ktoś, kto w miejsce Pana Boga wybrał szatana. W przypadku pana Darskiego tak nie jest – zapewnił ks. Boniecki. - On sam zresztą to obszernie wyjaśnił w wywiadzie dla Newsweeka – dodał.

Zdaniem ks. Bonieckiego spór, który obecnie wybuchł, jest absurdalny. – To nie jest wojna między ks. Bonieckim a biskupem Meringiem - zapewnia. - Wrażenie wojny wywołały media. Dlatego powiesiłem na stronie internetowej moje wyjaśnienie, żeby nie przypisywano mi tego, czego nie powiedziałem, żeby było jasne co twierdzę. Prawdziwy problem tkwi w pytaniu, jak rozmawiać ze światem, który nas nie lubi. Nie ma gotowych odpowiedzi. Reakcja na chamską prowokację, taką jak darcie Biblii, zresztą na znieważanie każdego symbolu religijnego, jest uzasadniona - dodał.

– Byłoby pięknie, gdyby przedstawiciele wszystkich religii w Polsce wspólnie występowali w takich sytuacjach, a nie tylko ci, których to osobiście dotyka, na zasadzie „biją naszych”. Byłaby to reakcja na naruszenie norm ludzkiego współżycia. Nikt nie powinien pozostać samotny, gdy jest obrażany – stwierdził ks. Boniecki.

We wczorajszym wyjaśnieniu napisanym w odpowiedzi bp. Meringowi, który skrytykował wypowiedź ks. Bonieckiego, b. redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" napisał m.in. "Uważam, że satanizm jest sprawą poważną, a oddanie się szatanowi zakłada wiarę w jego istnienie. Używanie imienia szatana i ludowych rekwizytów mających go wyobrażać przez ludzi deklarujących się jako niewierzący, jest prowokacją. (...) Uważam (za Zbigniewem Nosowskim), że przeciwko szerzeniu nienawiści powinni wspólnie protestować chrześcijanie, żydzi i muzułmanie. Bez względu na to, czy sprawa ma kontekst religijny.

Uważam, że protest bpa Wiesława Meringa przeciw pojawieniu się Nergala w publicznej telewizji był uzasadniony".

Ks. Boniecki odniósł się także do uwagi bp. Meringa, iż na łamach „Tygodnika Powszechnego” pojawiały się nazwiska ludzi niewierzących i Kościołowi niechętnych. "Jeśli mówimy, że chcemy rozmawiać z niewierzącymi, jeśli uczymy o miłości nieprzyjaciół, to chyba w konsekwencji musimy z szacunkiem traktować prawdziwych niewierzących i prawdziwych nieprzyjaciół – dopuszczając ich do głosu. Po pierwsze dlatego, że – jak mi się wydaje – tego uczy Ewangelia. Po drugie, bo być może czasem mają rację" – napisał b. szef krakowskiego tygodnika.

 

KAI/PSaw