Niedawno podczas słynnej debaty sejmowej minister Sikorski napisał na Twitterze: "Prezes Kaczyński w roli uchwytu dla IPada". W odpowiedzi dokonałem wpisu na tym portalu społecznościowym o następującej treści: "Panie Ministrze, nie moja dziedzina, ale moja Ojczyzna. Proszę nie kompromitować urzędu. Pan odejdzie, a standardy zostaną". Tyle i tylko tyle, choć według niektórych to zbyt dużo. Dostrzegam więc komentarze, że Kościół miesza się do polityki. Zaznaczam, że wpis nie dotyczył polityki, a jedynie stylu wypowiedzi człowieka, którego pełniona funkcja powinna być wykonywana z zachowaniem najwyższego poziomu kultury i dyplomacji. Nazwanie oponenta uchwytem komputerowym, jest nie tylko uprzedmiotowieniem, ale nieupoważnionym niczym brakiem szacunku. Przykład idzie z góry, cóż się więc dziwić gimnazjalistom korzystającym także z internetu. Osoba, która mnie skrytykowała, próbując zamknąć usta, zapewne pochwaliłaby, gdybym przyznał ministrowi reprezentującemu Polskę na forum międzynarodowym, rację. Miałbym szansę na miano światłego księdza. Wolę mieć jednak własne poglądy niż laurkę, utrudniającą spojrzenie w lustrzane odbicie.

Ale to drobna sprawa wobec innych prób odebrania katolikom prawa do własnych poglądów. W ciekawych czasach przyszło nam żyć. Mniej zorientowani obserwatorzy  życia społecznego, mówią, że takich jeszcze nie było. Nie do końca jest to pogląd prawdziwy. Wiele zjawisk kulturowych definiowanych jako nowe - piętnuje Pismo Święte i poświadcza historia. Upadek cywilizacji Rzymskiej zaczął się od rozkładu moralnego. A eksperymenty socjologiczne pod tytułem "ile ludzie są w stanie znieść" były już przeprowadzane wielokrotnie. Ateistyczne ideologie rewolucji francuskiej, komunistycznej, ideologii faszystowskiej, a ostatnio dyktatury relatywizmu, mają wspólny mianownik i prowadzą do podobnych efektów końcowych. Odrzucenie Boga, skutkuje negacją człowieka. Antropologia bez teologii zmienia się w zoologię.

Kultura postmodernistyczna otrzymała ostatnio genderowe oblicze (gender - określenie tzw. płci kulturowej lub płci społecznej, w odróżnieniu od płci biologicznej), przywłaszczając sobie znak przymierza jako flagę tęczowej rewolucji. Według niej wszystko jest względne i wszystko można zmienić. Według marketingowców tych idei płeć to sprawa umowna, kwestia społecznych konwenansów. Można sprofanować krzyż, szydzić ze zmarłych i ich bliskich, wstawiać flagę narodową (ciekawe czy też Unii Europejskiej) w psie odchody i otrzymywać od stacji telewizyjnej za swoją oryginalną twórczość artystyczną ogromne pieniądze. Oczywiście ta pseudokultura ma też swoje świętości za profanację których, grozi społeczna banicja. Zalicza się do nich krytyka genderowego i homoseksualnego lobby. I nie chodzi tu o same osoby borykające się z inklinacjami odmiennymi od naturalnych. Często są one poranione, poszukujące psychologicznej oraz duchowej pomocy. Oczywiście człowiek, bez względu na swoje słabości, zasługuje na szacunek. Moje uwagi odnoszą się do agresywnej promocji nieuporządkowanych zachowań, piętnowanych już przez Biblię.

Pojawiają się, na razie w USA, pomysły innych lobbystów - zoofilii. Chodzi o likwidację dyskryminacji międzygatunkowej. Czemu nie? Jak się kochają, to dlaczego zabraniać Azorkowi i jego panu, no może pani, tworzyć zgranej pary kochających inaczej. Wyłom w jednaj ze spraw powoduje - zniszczenia w innej. Ktoś powie skoro coś występuje w przyrodzie jest normalne. Warto konsekwentnie zauważyć, że także inne zjawiska maja miejsce w naturze. Zdarza się rybom albo ssakom zjeść swoje potomstwo. Czy mamy stąd wyprowadzić wniosek, że zakaz kulinarnych praktyk tego typu wśród ludzi jest dyskryminujący i powinien być zniesiony. Potencjalnym szaleńcom, chcącym ideologicznie i medialnie piętnować wrogów takiego sposobu żywienia, podpowiadam termin. Jestem kanibalofobem. I żadne głosowania parlamentarne nie zmienią mojego sposobu odżywiania się. Przesadzam? Pewnie tak. Ale rozregulowany mechanizm oceny tego, co naturalne i nienaturalne mutuje się na wiele sposobów. Doprowadzanie pewnego toku myślenia do punktu ekstremalnego, ukazuje początkowy błąd.

Oburzenie na świat i ludzi nie jest chrześcijańską postawą. Złość jest to zemsta na własnym zdrowiu z powodu głupoty innych. Ale odpowiedzialność chrześcijańska, w globalnej wiosce, nie pozwala wycofać się w wygodne życie na zasadzie mnie to nie dotyczy. Trzeba się narażać różnym lobbystom seksualnym i kulinarnym w imię dobra nas samych i przyszłych pokoleń. I warto pamiętać słowa piosenki o jakże aktualnym tytule "Dziwny jest ten świat". Czesław Niemen śpiewał: "Lecz ludzi dobrej woli jest więcej i mocno wierzę w to, że ten świat nie zginie dzięki nim".

ks. Janusz Chyła

Tekst ukazał się na stronie Radia Głos (katolicka rozgłośnia diecezji pelpińskiej). Publikujemy za zgodą autora.