Czy zamachy w Paryżu to efekt wielu lat złej polityki Europy zachodniej połączonej z odchodzeniem od chrześcijańskich wartości? Co w obliczu tych zdarzeń powinniśmy robić i o czym powinniśmy pamiętać jako chrześcijanie. O tym rozmawiamy z ks. prof. Waldemarem Cisło - teologiem, wykładowcą na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. 


Po zamachach w Paryżu nastąpiła zrozumiała skądinąd fala solidarności i współczucia dla Francuzów. Czy nie można jednak czasem odnieść wrażenia, że wiele gestów jak przemalowywanie zdjęć na Facebooku w barwy flagi francuskiej to w zasadzie puste symbole, które mają więcej wspólnego z modą, czy happeningiem, niż z prawdziwym współczuciem?

Współczucie jest oczywiście zrozumiałe. Sam odprawiałem wczoraj mszę w intencji ofiar zamachów, modliliśmy się za ich rodziny. Na poziomie ludzkim jest to bardzo potrzebne. Ale nasuwa mi się jedno skojarzenie. Kiedy miały miesce zamachy na redakcję "Charlie Hebdo", które przecież wręcz prowokowało do zamachów obraźliwymi grafikami skierowanymi w muzułmanów, wszyscy wykrzykiwali hasła "Je suis Charlie" w tym politycy. Do Paryża udała się nawet polska premier Ewa Kopacz. Wszyscy wyrażali politycznie poprawne wyrazy współczucia. Mieliśmy wtedy jednak de facto starcie dwóch fanatyzmów – ateistycznego, który niesie duchowe wyjałowienie i islamskiego, który niesie agresję. Trudno powiedzieć, który z nich jest gorszy.

Jak więc Europa powinna reagować na aktualne wydarzenia?

Europie potrzebna jest bardzo poważna dyskusja społeczna, a przede wszystkim polityczna odnośnie do tego, jak jesteśmy przygotowani na zagrożenia związane z islamem i imigrantami. To jest problem powiązany z wydarzeniami we Francji, problem który coraz bardziej się nasila. Granicę Europy dziennie przekracza od 5 do 10 tys. ludzi. To są liczby, których nawet najlepsze służby nie są w stanie prześwietlić i skontrolować. Tym samym rodzą się bardzo poważne wątpliwości dotyczące przyjmowania tych osób. Trzeba się nad tym problemem zastanowić. Oczywiście nie oznacza to wszystko, że wyrażanie współczucia nie jest potrzebne, bo jest i to bardzo, to co się wydarzyło w Paryżu było straszną tragedią, ale w tym wszystkim musimy pamiętać, że to część większego problemu, a nasze wyrazy solidarności nie mogą mieć wymiaru naiwnej mody.

Trudno nie zauważyć, że ten problem rozpoczął się już wiele lat temu wraz z zapoczątkowaniem procesu walki z chrześcijaństwem w Europie zachodniej.

Rewolucja Francuska, która zwalczała chrześcijaństwo, doprowadziła po wielu latach do wytworzenia się próżni ideowej, do wyjałowienia duchowego Francji. A natura nie znosi próżni. Ta bezideowość rodowitych Francuzów w połączeniu z imigracją stała się pożywką dla radykalnych i fanatycznych postaw. Jeżeli wymazujemy z naszej rzeczywistości wszelkie ślady religii, nie dziwmy się potem, że na to miejsce wchodzą inne systemy wartości. Dziś przecież również wielu młodych ludzi daje się pociągnąć przez islam, przez system bardzo twardy, wymagający nieraz ofiary z życia. A jednak idą za tym, bo jakichś wartości potrzebują.

Jaką powinniśmy przyjmować postawę względem islamu jako chrześcijanie, również w kontekście ostatnich wydarzeń w Paryżu?

Niektórzy uważają, że możemy mówić o islamie (we współczesnym wydaniu) tak samo jak mówimy o chrześcijaństwie, czy judaizmie. Ale jak można równo z innymi traktować religię, która podżega do mordów, czy zamachów terrorystycznych? Religia agresji to żadna religia. Z drugiej strony islam bardzo dobrze wykorzystuje słabość Europy i system wartości zachodu oparty na źle pojmowanej tolerancji. Pozwalamy im się tu rozrastać, a przywódcy duchowi islamu tu na miejscu podjudzają do agresji wobec nas. Nie jest tajemnicą, że wielu z nich jawnie zachęca w meczetach do nienawiści wzgledem Europejczyków i naszej cywilizacji. W pewnym sensie sami sobie na to zasłużyliśmy. Bo w końcu jeżeli premier Wielkiej Brytanii po zaszlachtowaniu żołnierza na londyńskiej ulicy mówi, żeby nie chodzić w ubraniach w stylu wojskowym, by nie prowokować do zamachów, to jak to inaczej odebrać? Nie możemy być słabi.

Czyli hasło "Płaczą Niemcy, płacze Francja, tak się kończy tolerancja" pasuje tu jak ulał.

Doprecyzujmy, że tak się kończy źle pojmowana tolerancja, głupia i bezrefleksyjna. Tolerancja sama w sobie jest rzeczą dobrą, bardzo potrzebną nam w życiu, ale w europejskim wydaniu często nabiera niewłaściwego zabarwienia. Staje się przyzwoleniem, akceptacją i biernością zarazem. Zawuażmy też, że świat islamu nie zawsze wystarczająco radykalnie potępia takie wydarzenia, jakie miały miejsce w Paryżu. Teraz miało miejsce jedno oświadczenie rady islamu, ale tylko jedno. Ale o tym się głośno nie mówi, nie podnosi się tego, że islam nie jest religią pokoju, że są w nim niebezpieczne odłamy. Musimy sobie postawić podstawowe pytanie, które ostatnio stawiał zresztą Kornel Morawiecki: "Czy ci ludzie przychodzą tu po to, by żyć pośród nas, akceptując nasz system wartości, czy chcą jedynie nas wykorzystać, nasze pieniądze, naszą naiwność, naszą pomoc socjalną, a potem narzucać własny ogląd świata?". To pytanie każdy z nas powinien mieć w pamięci w obecnym czasie.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał MW