Tomasz Wandas, Fronda.pl: PiS rządzi ponad dwa lata, stąd przynajmniej na jakiś czas możemy być spokojni o lekcje religii w szkołach, gdyby rządziła PO to pewnie naukę o Bogu zastąpiono by jakimś innym przedmiotem. Czy Księdza zdaniem religia w szkole jest potrzebna czy jednak lepiej by ją wycofano i by dzieci na katechezę uczęszczały do kościołów? Dopytuję, gdyż przeciwnicy Kościoła postanowili do poruszenia ponownie tej kwestii wykorzystać film „Kler” - ponadto ledwo po premierze filmu, jego reżyser udzielił obszernego wywiadu, w którym mówi, że za wszelką cenę będzie dążył do tego, aby wyprowadzić Kościół ze szkół.

Ks. dr Jan Sikorski: Każdy medal ma dwie strony. Katecheza jest bardzo ważna w wychowaniu dziecka. Naturalnym środowiskiem zdobywania wiedzy i wychowania jest szkoła, dziwne zatem byłoby wycofywania przedmiotu, który odgrywa ważną rolę w wychowaniu dzieci i młodzieży z miejsc, w których zdobywają oni wiedzę w godnych i komfortowych warunkach. Natomiast ze względów pragmatycznych, oczywiście dla samego księdza wygodniej byłoby prowadzić lekcje religii przy kościele. Jednak w tym wypadku możliwość dotarcia do większości dzieci byłaby ogromnie utrudniona.

Jakie są Księdza doświadczenia w związku z tą sprawą?

Jako ksiądz przeżyłem już czas wyrzucenia religii ze szkół i pamiętam jakie stworzyło to trudności. Dzieci, które mieszkały daleko od kościoła, często musiały specjalnie przychodzić na godzinę katechezy, przez co traciły czas, który mogły spożytkować w domu na naukę.

A z czasów, kiedy był Ksiądz w roli ucznia?

Kiedy byłem dzieckiem religia w szkole była czymś powszednim, u mnie w klasie był Żyd i protestant - obaj uczęszczali na lekcje religii bez żadnego problemu. Na religii zdobywali oni zasób wiedzy, która była i jest konieczna do życia w Polsce. Polska jest krajem przesiąkniętym chrześcijaństwem, szczególnie katolicyzmem. Absolutnie nikt nie miał zamiaru nawracać ani Żyda ani protestanta - chłopcy mieli zdobywać wiedzę o religii by wiedzieć w jakim środowisku się znajdują.

Oczywiście katecheza przy kościołach miała swoje plusy, jednak niech ci, którzy tak chętnie przenieśliby się do nich ze szkół, niech pomyślą też o innych, nie tylko o sobie - dla wielu uczniów byłoby to ogromnie uciążliwe. Powinniśmy raczej ułatwiać sobie życie a nie na siłę utrudniać.

Czy my, to znaczy katecheci, księża, media oraz katoliccy politycy nie powinniśmy zachęcać do powrotu tego co jak ksiądz wspomina było za czasów księdza dzieciństwa? Czy nie powinniśmy zadbać o uświadomienie społeczeństwu, że na lekcjach religii uczymy się przede wszystkim wiedzy, a nie nawracamy na siłę jak próbuje się to nieraz przedstawiać w niektórych mediach?

W czasach mojego dzieciństwa, gdy na lekcje religii chodzili Żydzi, protestanci czy prawosławni nigdy nikt nie pomyślał o jakiejkolwiek indoktrynacji czy walce z wyznawanymi przez nich przekonaniami religijnymi.

Jakie są zatem fakty?

Na religii przekazywana jest rzetelna wiedza kulturowa i dogmatyczna, co nie przeszkadza nikomu, kto ceni sobie zdobywanie potrzebnej wiedzy zwłaszcza, gdyż żyje w kraju, który powstał w momencie przyjęcia chrztu i zawsze był chrześcijański. Sądzę, że problem o którym rozmawiamy jest wydumany. Oczywiście z pewnością istnieje w Polsce grupa ludzi, która ma poranione, poszarpane więzi z Kościołem, nieraz ludzie ci próbują dać temu wyraz przez stwarzanie sztucznych problemów dotyczących wspólnoty wiary. To normalne, jednak nie możemy brać tej patologii jako normę. Szukajmy rozwiązań możliwie najlepszych.

Atak na Kościół trwał, trwa i trwać będzie - jednak jak to jest możliwe, że w Polsce - jeszcze, póki co, kraju katolickim - powstają obrażające, nieprawdziwe filmy typu „kler” i cieszą się popularnością?

Więź Pana Boga z człowiekiem jest jak naturalną więź dziecka z rodzicami, dziecka z ojcem. W okresie buntu bywa, że dzieci tracą dobry kontakt z rodzicami i próbują im nawet nieraz dokuczyć, a wynika to z własnego wewnętrznego, niepozbierania. Sądzę, że wynika to z wewnętrznego, indywidualnego niepogodzenia się w życiu z sobą, z Bogiem, z ludźmi. Konflikt ten owocuje złośliwością, którą ludzie kierują się w sytuacjach, kiedy tylko mają okazję zaszkodzić Kościołowi. Proszę zwrócić uwagę, że sale kinowe bardzo często wypełniają się po brzegi, kiedy grany jest film, w którym pokazywane jest to wszystko co jest złe. Niewątpliwie jest w człowieku kawałek diabła, który lubi patrzeć na to co odbiega od normy.

W jakim stanie obecnie jest polski Kościół? Czy duchowieństwo przezywa kryzys, pytam w kontekście rzekomego lobby homoseksualnego w polski Kościele oraz o rzekomej pedofilii wśród księży i braku działania w tej sprawie papieża Franciszka.

W każdej populacji, jakakolwiek by nie była można spotkać ludzi świętych i zagubionych w życiu. Nieuniknione jest zatem, że i zagubieni ludzie są wśród księży. Pocieszające jest to, że procent wynaturzeń wśród duchowieństwa jest o wiele mniejszy niż w jakimkolwiek innym środowisku. Sprawa pedofili wśród księży została propagandowo przejaskrawiona.

A fakty są jakie są, Kościół jest Święty.

Kościół ma niewątpliwe zasługi na każdym polu i w każdym etapie historii Polski i historii człowieka - trzeba zatem odbierać go jako blok, w całości a nie patrzeć na to, co jest marginesem i próbować przedstawić go jako normę. Patologia oczywiście występuje w Kościele i za wszelką cenę trzeba z nią walczyć. Jeżeli natomiast patologię, która zdarza się bardzo rzadko próbuje się przedstawić jako ogólny stan rzeczy i robi się to za pomocą pseudo-sztuki, filmów itp. to wyrządza się ogromną krzywdę dzieciom, młodzieży.

Co ma Ksiądz na myśli?

Dorośli, którzy tworzą te „dzieła” postępują tak jakby opowiadali dzieciom, że „twoja mama przeklina”, „ojciec kiedyś coś ukradł, a ty o tym nie wiedziałeś” - jest to zniechęcanie, zohydzanie najbliższych im osób; ojca, matki. Mimo, że jest to bardzo niegodziwe, wręcz ohydne, niektórzy tak robią, i są bardzo szczęśliwi, gdy uda się im skłócić dzieci z rodzicami. Podobnie ma się sprawa obrzydzania Kościoła poprzez zwracanie uwagi tylko na to, co złego zdarzyło się w jego ramach.

Czy nie ma Ksiądz wrażenia, że tak jak do niedawna, wszystko co związane z dobrem Kościoła zależało głownie od duchownych, tak dziś powoli przechodzi w ręce świeckich, gorliwych katolików? Swoje wrażenie opieram na fakcie ze księży jest coraz mniej, ale z kolei przybywa ruchów świeckich.

Zgadzam się z tym co pan mówi, jest to wielkie osiągnięcie Kościoła posoborowego, który otworzył wiele możliwości uruchomienia nowych ruchów świeckich działających w Kościele. Ojciec Święty Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej Christifideles Laici, pisał, że „trzeba obudzić olbrzyma” - ów olbrzymem jest potencjał, który tkwi dziś w świeckich.

Dziękuję za rozmowę.