Kryterium postępowania są wartości i normy moralne,

a nie przeżycia czy subiektywne przekonania.

 

Przeżycia nie są kryterium dobra i zła


Zadaniem chrześcijan jest precyzyjne ukazywanie kryteriów dobra i zła, gdyż ludzie, którzy czynią zło, mistrzowsko manipulują myśleniem i argumentami po to, by usprawiedliwiać własne postępowanie. Ci, którzy czynią zło, chętnie podejmują na ten temat dyskusję z nadzieją, że „udowodnią” światu, iż to, co czynią, jest czymś dobrym, a przynajmniej normalnym, mieszczącym się w normach uczciwego postępowania. Skrzętnie wykorzystują przy tym każdy, najmniejszy nawet brak precyzji w argumentacji tych, którzy bronią Dekalogu i podstawowych norm moralnych.

 

Jednym z typowych błędów w argumentacji, którą posługują się obrońcy dobra, jest odwoływanie się do negatywnych, bolesnych przeżyć, jakie wiążą się z popełnianiem zła. Tymczasem tego typu argument, który na pierwszy rzut oka wydaje się ze wszech miar uzasadniony, zawiera podwójny błąd. Po pierwsze, nie wszyscy ludzie są jednakowo wrażliwi na popełniane zło. Niektórzy zagłuszyli już swoje sumienie i swoją wrażliwość emocjonalną. Nawet czyniąc wielkie zło, tacy ludzie nie przeżywają - przynajmniej na razie - większych niepokojów. Po drugie, bolesne przeżycia mogą towarzyszyć nie tylko złym czynom, ale także szlachetnym zachowaniom. Przykładem są przeżycia żony i matki, która w obliczu brutalnych zachowań męża – alkoholika zmuszona jest wzywać policję czy też decydować się na separację małżeńską, gdyż nie ma już innego sposobu, by ratować siebie i dzieci przed wielką krzywdą i przemocą. Inny przykład to ogromnie bolesne przeżycia, jakie są udziałem rodziców, którym przyszło bronić się przed szantażem czy przemocą ze strony dorastającego syna, który popadł w narkomanię i żąda od nich pieniędzy na kolejną dawkę narkotyku.

 

Kryterium dobra i zła są wartości i normy

 

Określone zachowanie jest złe wtedy, gdy narusza godność człowieka oraz podstawowe wartości i normy moralne, które stoją na straży tejże godności oraz uczciwych więzi międzyludzkich. I to także wtedy, gdy ktoś popełniający zło wcale – przynajmniej tu i teraz – z tego powodu nie cierpi i nie przeżywa wyrzutów sumienia. Przykładem może tu być zło aborcji. Otóż moralny zakaz aborcji wynika z bezwzględnej wartości ludzkiego życia i może być sformułowany w następujący sposób: nikomu nie wolno zabijać niewinnych ludzi: w żadnej fazie życia, w żadnej sytuacji i pod żadnym pretekstem! Nie potrzeba żadnych innych, „dodatkowych” argumentów w tym względzie po to, by uzasadnić zło aborcji. Zabijanie niewinnych ludzi jest oczywistym złem i kto dopuszcza się zabijania niewinnych ludzi lub promuje zabijanie niewinnych ludzi, dopuszcza się wielkiej nieprawości.

 

Niektórzy próbują – niepotrzebnie! - szukać argumentów „pomocniczych” przeciw aborcji, co sprawia, że ich argumentacja może być błędna i wykorzystana w przewrotny sposób przez ludzi czyniących zło. Typowym przykładem jest twierdzenie, że aborcja jest zła także dlatego, że znaczna część matek, które zgodziły się na zabicie swoich dzieci, cierpi z tego powodu udręki psychiczne i duchowe. Tego typu argument łatwo podważyć, podważając wtedy – przynajmniej w czyimś subiektywnym przekonaniu – zło aborcji. Wystarczy, że ktoś stwierdzi, że niektóre kobiety nie przeżywają żadnego syndromu poaborcyjnego i żadnych cierpień emocjonalnych po usunięciu ciąży.

 

Przewrotność nie zna granic

 

Ludzie przewrotni tylko czekają na to, byśmy o wartości danego zachowania wnioskowali z emocjonalnych następstw tegoż zachowania, bo te łatwo wypaczyć i wtedy wszystko będziemy musieli uznać za dobre tylko dlatego, że jakaś osoba po dokonaniu aborcji deklaruje, że czuje się dobrze! Nie potrzeba w tym względzie nawet indoktrynacji czy prania mózgu w odniesieniu do osób, które dokonały aborcji. Wystarczy tu działanie psychicznych mechanizmów obronnych, które są tym silniejsze, im bardziej jest ktoś niedojrzały i im bardziej krzywdzi siebie czy innych ludzi. Są tacy ojcowie, którzy doprowadzili do zabicia własnego nienarodzonego dziecka i którzy mimo to nie czują niepokoju. Nie znaczy to, że są oni niewinni!

 

Jeśli badamy syndrom poaborcyjny, który występuje u wielu kobiet, to nie dlatego, że szukamy dodatkowego argumentu przeciw aborcji, lecz jedynie dlatego, że chcemy przestrzegać przed bolesnymi skutkami psychicznymi i duchowymi, jakie aborcja powoduje u kobiet, które się jej poddały. Chcemy też wtedy szukać sposobów pomagania tym kobietom, które takiej pomocy potrzebują i które takiej pomocy szukają. Aborcja byłaby okrutnym złem także wtedy, gdyby nie powodowała u matek zabitych dzieci żadnych bolesnych konsekwencji psychicznych, duchowych czy społecznych.

 

Nawet traktowanie syndromu poaborcyjnego wyłącznie jako drugorzędnego argumentu przeciw aborcji jest problematyczne, gdyż daje ludziom przewrotnym szansę na ucieczkę od argumentu podstawowego: nie wolno zabijać niewinnych ludzi w żadnej fazie ich życia! Odwoływanie się do syndromu poaborcyjnego jako jednego z argumentów przeciwko zabijaniu dzieci nienarodzonych ułatwia nieuczciwym dyskutantom odwoływanie się do przeżyć, które z definicji są subiektywne, którymi łatwo manipulować i które nie polegają empirycznej weryfikacji. Może się przecież zdarzyć i tak, że jakaś kobieta przeżywa bolesne skutki dokonanej aborcji, a mimo to z jakiś względów publicznie deklaruje zupełnie coś innego niż rzeczywiście przeżywa.

 

Ambiwalencja przykładów

 

Drugi typowy błąd w kwestii odróżniania dobra od zła ma miejsce wtedy, gdy powołujemy się na przykłady zamiast najpierw odwoływać się do zasad. Jeśli ktoś argumentuje, że czymś dobrym jest ratowanie życia nienarodzonego dziecka nawet wtedy, gdy matka ryzykuje swoim zdrowiem i życiem, bo jakaś poważnie chora kobieta w ciąży zdecydowała się zrezygnować z chemoterapii i okazało się, że urodziła zdrowe dziecko, a stan jej zdrowia się poprawił, to wystarczy przytoczyć dwa przykłady kobiet, które w podobnej sytuacji urodziły chore dziecko czy umarły, by „wygrać” dyskusję. Podobnie, jeśli ktoś argumentuje, że warto zachowywać czystość przedmałżeńską, bo jakaś dziewczyna nie współżyła do ślubu i założyła szczęśliwą rodzinę, to wystarczy podać przykłady dwóch dziewcząt, które mimo wstrzemięźliwości przedmałżeńskiej założyły nieszczęśliwe rodziny, by „wnioskować”, że… zachowanie czystości prowadzi do nieudanego małżeństwa. Przykłady nie są argumentami. Mogą być jedynie ilustracjami jakiejś normy moralnej czy wartości, którą wyjaśniamy. Dojrzałość w argumentowaniu polega na tym, że najpierw podajemy zasady dojrzałego postępowania w danej dziedzinie, a dopiero później możemy je zilustrować jakimś przykładem. Gdy zasady są jasno i precyzyjnie sformułowane, wtedy trudno wypaczyć rozumienie przykładu, które jest ilustracją tychże zasad. Gdy jednak przytaczamy jakieś przykłady zanim podamy zasadę, z jakiej one wynikają, to owe przykłady mogą być interpretowane opacznie i to nawet bez złej woli naszego rozmówcy.

 

Cechy głosiciela prawdy

 

Kto broni dobra, ten powinien być o wiele bardziej precyzyjny niż ci, którzy manipulują faktami, myśleniem i argumentami po to, by bronić zła lub by zło ukazywać pod postacią dobra. Ci drudzy nie stawiają bowiem sobie i innym ludziom żadnych wymagań i dlatego mogą liczyć na pobłażliwość wielu osób nawet wtedy, gdy są nielogiczni i gdy w swoich wypowiedziach zaprzeczają sami sobie. Obrońcy dobra powinni być – na wzór Jezusa – nie tylko szlachetni w postępowaniu, ale wyjątkowo precyzyjni i pogłębieni w argumentowaniu, gdyż obrońców dobra większość ludzi tej ziemi słucha z wielkim krytycyzmem. Dzieje się tak zawsze wtedy, gdy ktoś ukazuje prawdę, która wyzwala z grzechów i iluzji, ale stawia słuchaczom wysokie wymagania.

 

Ks. Marek Dziewiecki