Okoliczności najbardziej znanych cudów eucharystycznych są pod pewnym względem podobne.

Bodajże pierwszy z takich opisanych przypadków miał miejsce około 750 r. we włoskim Lanciano. Jeden z mnichów z klasztoru św. Bazylego był, według kronikarzy, mężem wykształconym w naukach świeckich, ale „ignorantem” w sprawach nadprzyrodzonych. Często nachodziły go wątpliwości, czy to możliwe, aby pod postacią chleba i wina po przeistoczeniu obecne były Ciało i Krew Chrystusa. Aż pewnego razu po konsekracji zauważył, że Hostia w jego rękach przybiera taki wygląd, jakby była wypreparowaną częścią ludzkiego ciała. A w kielichu pojawiła się krwista ciecz. Relikwie tego cudu przechowywane są do dzisiaj w kościele św. Legoncjana, należącym do franciszkanów. O relikwiach cudu z Lanciano wypowiadali się papieże Jan Paweł II i Benedykt XVI.

Badania przeprowadzone w latach 1970-1971 oraz powtórzone w 1981 r. przyniosły zaskakujące efekty. Zespół specjalistów z zakresu anatomii, histopatologii, chemii i mikroskopii klinicznej pod kierownictwem profesorów Odoarda Linoliego i Ruggera Bertelliego orzekł, że relikwie z Lanciano to dobrze zachowane tkanki ludzkie. – Fragment ciała jest przekrojem serca i jest to absolutnie widoczne, że mamy do czynienia z prawą i lewą komorą sercową – napisano w raporcie. Brunatne grudki to skrzepy ludzkiej krwi. Ustalono ich grupę jako AB – rzadką w Europie, a powszechną na Bliskim Wschodzie. Obecność krwi tej samej grupy stwierdzono na Całunie Turyńskim.

Podobne wydarzenie miało miejsce w okolicach włoskiego Orvieto. W sierpniu 1263 r., w pobliskiej Bolsenie zatrzymał się kapłan Piotr z Pragi, pielgrzymujący do grobów apostolskich. Podczas celebrowania Najświętszej Ofiary w kościele św. Krystyny zaczął wątpić w obecność Chrystusa w Eucharystii właśnie wtedy, gdy wypowiadał słowa przeistoczenia. Wtedy z Hostii zaczęła spływać na korporał krew. O niezwykłym zjawisku poinformowano przebywającego wówczas w Orvieto papieża Urbana IV. Ten, po zapoznaniu się z ustaleniami specjalnej komisji wydał w 1264 r., bullę Transiturus de hoc mundo, wprowadzając w całym Kościele Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, o co zabiegała wcześniej bł. Julianna z Cornillon. Tradycja mówi, że św. Tomasz z Akwinu na prośbę papieża pod wpływem tego cudu napisał hymn: „Sław, języku, tajemnicę Ciała i Najdroższej Krwi…”.

W ostatnich latach dwa głośne wydarzenia eucharystyczne miały miejsce w Polsce. Pierwsze w kościele św. Antoniego w Sokółce w 2008 r. Drugie pięć lat później w Legnicy, w parafii św. Jacka. Przebieg w obu przypadkach był podobny. Podczas udzielania Komunii Świętej jeden z komunikantów upadł na posadzkę. Księża włożyli komunikanty do naczynia z wodą, która służy do obmycia palców z okruszyn po udzielaniu Komunii. Czekali, aż materia Eucharystii ulegnie samoczynnie biodegradacji. Okazało się jednak, że na „utopionym” komunikancie widoczna jest czerwona plama, jakby ślad krwi. Badania tej plamki, wykonane przez profesorów akademii medycznych, którym to zlecono, wykazały, że są to tkanki ludzkie. Stolica Apostolska nie wypowiedziała się jeszcze w kwestii cudowności tego zjawiska, dlatego nazywamy je wydarzeniem, a nie cudem eucharystycznym. Różnicę miedzy jednym i drugim wyjaśnia ks. dr. hab. Dominik Ostrowski na s. 4.

Co łączy opisywane wydarzenia? Zdaje się, że za każdym razem chodzi o odpowiedź na brak wiary. Bo czy, dopuszczalne przez część liturgistów, pozostawienie upuszczonego komunikantu, żeby się „rozpuścił”, jest czymś normalnym, jeśli wierzymy, że w tej postaci naprawdę obecny jest Chrystus? Nie chodzi tutaj o powielanie błędnych poglądów kafarnaityzmu, według którego Chrystus fizycznie cierpi, gdy łamie się albo rozgryza Hostię. Bo Chrystus w Najświętszym Sakramencie jest już uwielbiony, obecny na sposób sakramentalny i nie podlega fizycznym cierpieniom. Chodzi jednak o porządek miłości, a nie tylko prawa i przepisy. Czy te ostatnie wydarzenia nie mają nas w czymś zawstydzić? Szczególnie księży?

Uroczystość Bożego Ciała zwraca uwagę na świętość Najświętszego Sakramentu. Nie tylko wtedy, gdy idziemy ulicami miast i wiosek w uroczystych procesjach. Ale na co dzień. Żebyśmy się z Chrystusem w Eucharystii za bardzo nie otrzaskali. Bo od tego tylko krok do zobojętnienia i zwątpienia w Jego obecność, zarówno u celebransa, jak i u innych uczestników liturgii.

 Ks. Henryk Zieliński

Idziemy nr 22 (660), 3 czerwca 2018 r.