Najlepszą wiadomością jest to, że Bóg istnieje i nas kocha. Jak bowiem przypomniał św. Jan Paweł II przed 26 laty w encyklice Veritatis splendor („Blask prawdy”), to Bóg jest ostatecznym i jedynym źródłem dobra i prawdy. Nie jest bezosobowym Wielkim Architektem, który uruchomił świat i przestał się nim zajmować, ale Ojcem Miłosiernym, który tak nas umiłował, że „Syna swojego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16.) W kulturze biblijnej ofiarować syna oznacza coś więcej, niż poświęcić samego siebie. Dlatego z ufnością można powtarzać słowa Psalmu 123: „Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”. Kto widział w Ziemi Świętej tę Ciemną Dolinę, ten wie, o czym mowa.

Podobna ufność tchnie z ósmego rozdziału Listu do Rzymian: „Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam…” Słowa te pisał św. Paweł do chrześcijan Wiecznego Miasta na krótko przed krwawymi prześladowaniami zarządzonymi przez Nerona. Fragment ten znam na pamięć i często do niego wracam, gdy pojawia się zwątpienie w sens walki ze złem. Na własnej skórze nieraz się przekonałem, jak bardzo prawdziwe jest zdanie z tegoż właśnie rozdziału, że „Bóg z tymi, którzy go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra”. Wielokrotnie to zapewnienie trzymało mnie przy życiu w przeróżnych opresjach. Bo nasz Bóg jest większy – Maior est Deus – jak swoim zawołaniem biskupim przypominał abp Henryk Hoser SAC.

Sprawiedliwość i moc Boża często objawia się już tu na ziemi. Najpełniej zaś objawi się w wieczności. Oczekujemy przecież przyjścia w chwale naszego Pana Jezusa Chrystusa, który w dniu ostatecznym będzie sądził świat. Wówczas oddzieli ziarno od plew, by te ostatnie spalić w ogniu nieugaszonym. Tym, którzy żyli według Jego Ewangelii, przekaże królestwo przygotowane dla nich od założenia świata. Potwierdzeniem Bożych obietnic jest obchodzona w tych dniach uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Bóg nie kazał Jej nawet czekać dnia powszechnego zmartwychwstania, tylko z duszą i ciałem wywyższył Ją po swojej prawicy w niebie. Warto zatem być świętym.

Okruchów dobra niemało jest także na ziemi. Choć nie w Europie, to na świecie katolików z roku na rok przybywa. Szczególnie w Afryce i w Azji, również w nowoczesnej i bogatej Korei Południowej. Na zblazowanym Zachodzie także tysiące dorosłych przyjmują chrzest. W Niemczech nierzadko nawracają się muzułmanie, o ile tylko ktoś zechce im głosić Ewangelię. Najczęściej podejmują się tego kapłani przybyli właśnie z Afryki i z Azji. W Polsce, mimo duchowych zawirowań, ciągle w większości są ludzie, którzy zawierają sakramentalne małżeństwa, wychowują dzieci i dają im przykład wiary. Także księży traktujących poważnie swoje powołanie, żyjących w czystości i poświęcających się zbawieniu dusz jest więcej niż tych, którzy są źródłem zgorszenia. Śledząc doniesienia medialne, można jednak ulec przeciwnym wrażeniom. Bo zło jest bardziej krzykliwe, lepiej się sprzedaje i koncentruje naszą uwagę.

Także w życiu społecznym, mimo atmosfery ciągłego konfliktu, dzieje się wiele dobra. Polacy mogą żyć dostatniej i godniej. Coraz więcej rodzin stać choćby na skromne wakacje i na potrzebne zakupy przed posłaniem dzieci do szkoły. Rosną wynagrodzenia. Zmniejsza się liczba rodzin uwikłanych w lichwiarskie kredyty. Zniknął problem bezrobocia. Mamy coraz więcej pluralizmu i wolności. Żeby to rozumieć, wystarczy porównać dzisiejsze zachowanie policji wobec protestujących przed gmachami publicznymi z tym, co działo się na ulicach Warszawy choćby 11 listopada 2011 r., kiedy za samą biało-czerwoną opaskę na ramieniu można było zostać poturbowanym, jeśli nie przez policję, to przez grasujące bezkarnie lewicowe bojówki z Niemiec. Trzeba o tym pamiętać, żeby nie ulegać propagandzie o dzisiejszym zagrożeniu wolności.

Po stronie dobra trzeba zauważyć także odradzanie patriotyzmu i przywiązania do tradycyjnych wartości. Dotyczy to szczególnie młodzieży, nieskażonej już dziedzictwem komunizmu. Choć trzeba przyznać, że wiele jest jeszcze przed nami do zrobienia: przed państwem, rodziną i szkołą. Szczególnie zaś przed Kościołem, bo badania z ostatnich lat wskazują, że wzrost zainteresowania tradycyjnymi wartościami nie przekłada się wprost na zainteresowanie nauczaniem i sakramentami Kościoła. Tej wznoszącej fali dobra nie wolno nam przegapić.

Ks. Henryk Zieliński

Idziemy nr 32 (670), 12 sierpnia 2018 r.