Jestem zaskoczony, zarówno formą, jak i treścią tego oświadczenia. Jest ono bardzo ostre i niesprawiedliwe. Ksiądz kardynał ma pełne prawo nie zgadzać się z pewnymi opiniami, ale sugerowanie – jak to jest w liście – że są one formułowane na podstawie wypowiedzi i blogów osób, które są niezrównoważone, jest zwyczajnym szkalowaniem. Takie słowa naruszają godność rozmówcy. Nie widzę też powodu, by uznawać za uprzedzonego każdego, kto inaczej, niż ksiądz kardynał ocenia pewne kwestie. Takie sformułowania smucą tym bardziej, że padają z ust człowieka, który przez czterdzieści lat był tak blisko Jana Pawła II. Papież, zarówno jako biskup Rzymu, jak i jako metropolita krakowski nie użyłby takich sformułowań, nie oskarżałby tak osób.

 

To oświadczenie jest też zaskakująco ostrą reakcją na jeden z wielu tekstów, który ukazał się w „Rzeczpospolitej”. W ostatnich latach ukazywało się w tym dzienniku wiele mocnych i krytycznych tekstów o Kościele w Polsce, a także o archidiecezji krakowskiej, i nigdy kardynał osobiście na nie nie reagował. Trudno nie zadać pytania, dlaczego zareagował akurat na ten? I skąd tak ostra reakcja, zupełnie niewspółmierna do jego treści? Zastanawia też dlaczego komentarz wypowiedział osobiście sam kardynał, a nie ktoś z kurii, i to w czasie, gdy w archidiecezji jest obchodzonych tyle istotnych uroczystości. Czy naprawdę nie było innych tematów do poruszenia w uroczystość Matki Bożej Kalwaryjskiej niż polemika z jednym z prasowych tekstów?

 

Tyle o formie. Ale nie sposób nie odnieść się też do treści. Ostrymi słowami nie da się przesłonić faktów. A te są takie, że ksiądz kardynał od wielu lat popiera jedną opcję polityczną, czyli Platformę Obywatelską. Krytykowało to wielu księży także z archidiecezji krakowskiej. I żeby nie było wątpliwości: nie odbieram księdzu kardynałowi prawa do własnych poglądów politycznych. Ale trudno nie przypomnieć, że ksiądz kardynał w ciągu ostatnich lat, tuż przed ciszą wyborczą przyjmował u siebie – w świetle jupiterów – kandydatów PO, choćby Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego, a jednocześnie odmawiał takich spotkań innym politykom. Trzeba też przypomnieć rekolekcje dla PO. Dlaczego tylko ta jedna partia miała zorganizowane rekolekcje pod auspicjami kardynała, a inne nie? Czy tegoroczna procesja na Skałce, gdzie kardynała Dziwisza otaczali i szli przez cały Kraków politycy PO. Czy nie jest to upolitycznienie? Tu fakty mówią same za siebie.

 

Kolejną oczywistą sprawą jest sprawa braci Rasiów: posła i księdza sekretarza kardynała, jednej z najbardziej wpływowych osób w kurii. Nie jest normalne, że toleruje się sytuację w Kościele, gdzie rodzony brat szefa partii władzy jest jedną z najważniejszych osób w kurii, decydującą o najważniejszych nominacjach. To musi rodzić podejrzenia, a niestety obaj bracia dali wielokrotnie dowody tego, że próbują powiązać archidiecezję krakowską z obozem władzy. Jakiś czas temu poseł Raś chodził po plebaniach i namawiał księży do głosowania na PO. A oni go przyjmowali, bo obawiali się reakcji jego brata... Ksiądz kardynał musi sobie zdawać z tego sprawę i żeby uciąć wszystkie te wątpliwości powinien odsunąć na czas walki politycznej Ireneusza Rasia, odsunąć od decyzji i wpływów jego rodzonego brata. Inna decyzja zawsze będzie rodziła podejrzenia.

 

I te wszystkie historie będą wracać w związku z wyborami. A ksiądz kardynał zamiast wsłuchać się w zarzuty odrzuca je z góry i to niezwykle ostrym językiem, a potem jest zdziwiony, że zarzuty upolitycznienie wracają. Jak ksiądz kardynał chce przekonać ludzi, że nie opowiada się po jednej stronie, jeśli w tym roku oni widzieli go otoczonego rojem polityków PO podczas procesji na Skałce... W Polsce, i wydaje się, że po sześciu latach posługi można to dostrzec, już samo pokazanie się biskupa z politykiem, jest uznawane za poparcie mu udzielone.


not. BSz