Marta Brzezińska: W mediach aż huczy od informacji o tym, że Stolica Apostolska zakupiła apartamentowiec z sauną gejowską. Pomijając fakt, jak absurdalnie to brzmi, czy to kolejny dowód na to, że homolobby w Watykanie, o którym mówi zarówno Ksiądz, jak i ks. Dariusz Oko ma się świetnie i nie powinniśmy lekceważyć tego typu doniesień?

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Kiedy napisałem książkę „Chodzi mi tylko o prawdę”, w której dosłownie dwie (sic!) strony poświęcone są homolobby, wywiązała się ogromna burza. Osobiście bardzo mnie to zdziwiło. Tym bardziej, że zaatakowało mnie wielu publicystów katolickich. Zaprzeczano, że takie zjawisko w ogóle istnieje. Najbardziej negowano użyte przeze mnie sformułowanie, które było pewną formą licentia poetica, że „im wyżej, tym gorzej”. Zarzucano mi, że uderzam w Watykan. A ja książkę napisałem na podstawie swoich kilkuletnich badań, także akt IPN, gdzie te zjawiska opisano. Służba Bezpieczeństwa, inwigilując środowisko polskie w Watykanie, opisywała te zjawiska. Po opublikowaniu książki dostałem także wiele listów od księży. Wynikało z nich, że jest o wiele gorzej, niż do tej pory mi się wydawało.

To znaczy jak?

Homolobby istnieje. Ma różne formy, kształty. Można się sprzeczać o jego charakter. Sprawdza się tu jednak stara zasada, w myśl której najciemniej jest pod latarnią. W Watykanie, urzędach i uczelniach watykańskich znajdują się osoby, które nie tylko mają skłonności homoseksualne, ale przede wszystkim wzajemnie się wspierają. Niektóre osoby zawdzięczają temu awanse na szczeblach hierarchii kościelnej. Te listy, które dostałem potwierdzały tylko to, o czym napisałem. Jest jednak pewien problem, bo na początku zaprzeczano wszystkiemu, a teraz, w ciągu roku ogromna ilość publikacji i świadectw różnych osób potwierdza istnienie zjawiska na dużą skalę.

Ale chyba nie wszystkie doniesienia medialne są potwierdzone? Czy media może wyolbrzymiają ten problem?

Ja oczywiście podchodzę do tego sceptycznie – nie wszystkie podawane przez media informacje są prawdziwe, wyolbrzymione Niemniej, suma tych informacji, ilość skandali, które wybuchają z tego powodu, pokazuje, że to jeden z poważniejszych problemów w Watykanie. Artykuł z „Wyborczej” o apartamencie z sauną gejowską to tylko jeden z wielu dowodów na to, że dzieje się źle. Dlaczego ludzie się na to tak mocno uwrażliwieni? Bo oficjalnie Kościół w sprawach homoseksualizmu jest niesłychanie radykalny. Jest przeciwny związkom gejowskim, partnerskim. A z drugiej strony jakby nie rozwiązuje tych problemów we własnych szeregach. To w tej chwili wywołuje chyba największe emocje. Ta niesamowita dysproporcja pomiędzy tym, co Kościół mówi, a co się w nim dzieje.

Nie tylko „Wyborcza” poinformowała o saunie, w zagranicznej prasie czytałam takie doniesienia już w okolicach weekendu. Ujawnienie tej informacji dziwnym trafem zbiegło się z rozpoczęciem konklawe Może to mieć jakiś wpływ na wybór nowego papieża? Może będzie forsowany kandydat, który ma bardzo radykalne poglądy w tej materii?

„Gazeta Wyborcza” podała według mnie prawdziwą informację, ale wycelowała z nią dokładnie w dzień rozpoczęcia konklawe. Trzeba jednak pamiętać, że jeżeli Kościół ukrywa pewne rzeczy, to wcześniej czy później, jego wrogowie wyciągną to w najmniej spodziewanym momencie. Tak samo było przecież z lustracją, pedofilią czy wieloma innymi problemami. Próbuje się nimi manipulować. Co nie zmienia faktu, że problemy te są prawdziwe.

Nie jest jednak tak, że Kościół nie robi zupełnie nic, by sobie z tym problemem poradzić?

Trzeba zauważyć, że Benedykt XVI zaczął bardzo radykalne działanie, aby ten problem rozwiązać. Zaledwie parę miesięcy po objęciu urzędu, w sierpniu 2005 roku, czyli dokładnie cztery miesiące od rozpoczęcia pontyfikatu, Kongregacja ds. Wychowania Katolickiego, którą do tej pory kierował kard. Zenon Grocholewski, z inicjatywy i z akceptacją papieża, wydała instrukcję zakazującą przyjmowania ludzi o skłonnościach homoseksualnych do seminariów duchownych. Trzy lata później, w 2008 roku, tę instrukcję zaostrzono jeszcze bardziej. Benedykt XVI podjął jednoznaczną próbę przeciwdziałania takim problemom. Co więcej, Ojciec Święty w ciągu ośmiu lat swojego pontyfikatu odwołał 80 biskupów. To jest liczba niespotykana do tej pory! Znaczną część z nich stanowili ludzie, którym zarzucano skłonności homoseksualne. To były bardzo konkretne działania.

Jak było przed podjęciem tych kroków?

Wcześniej w Kościele postawa wobec homoseksualizmu księży była w mojej ocenie „miękka”. Ja ten problem zauważałem już w czasach kleryckich, a później księżowskich. Kiedy ktoś pośród kleryków miał skłonności homoseksualne mówiono „trudno, najważniejsze aby zachowywał celibat”. Teraz okazuje się, że żadne skłonności nie powinny być tolerowane. Kandydat z takimi skłonnościami w ogóle nie może być przyjęty do seminarium. Kiedy w 2002 roku studiowałem w Watykanie, na temat lobby homoseksualnego aż dudniło. Głośna była wtedy sprawa abp Juliusza Paetza. Wszyscy o tym wcześniej wiedzieli, a dopiero „Rzeczpospolita” to ujawniła. Przeciwdziałania były niestety niewielkie. Za pontyfikatu Benedykta XVI ta sprawa była jasno postawiona.

Rozmawiała Marta Brzezińska