Zgodnie z wytycznymi, które znajdują się w encyklice Evangelium Vitae, w punkcie 73, posłowie katolicy mają absolutny obowiązek wspierania wszelkiego ustawodawstwa chroniącego ludzkie życie i godność. 


 

Jeśli pojawia się projekt, który zakłada pełną ochronę ludzkiego życia, od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci, to zapis ze wspomnianej encykliki w praktyce oznacza to, że posłowie deklarujący się jako katolicy, mają obowiązek zagłosować za jego przyjęciem. I to niezależnie od tego, czy szanse na jego wprowadzenie są większe, czy mniejsze. Niezależnie od spekulacji politycznych, bo ochrona życia to nie jest kwestia polityki, tylko fundamentalnych wartości. 


Głosowanie przeciw temu projektowi, w imię zachowania przyjętego w 1993 roku kompromisu, de facto oznacza odmawiania ochrony prawnej niektórym dzieciom, co oczywiście jest sprzeczne nie tylko z nauczaniem Magisterium Kościoła, ale jest również wystąpieniem przeciw moralności. 

Parlamentarzysta, który zagłosuje przeciwko ochronie życia, nie ściąga na siebie ekskomuniki, ale takie jego zachowanie niewątpliwie jest przyczyną publicznego zgorszenia, i to w bardzo poważnej materii. A zatem, dla mnie jednoznaczne jest to, że taki poseł pozbawia się możliwości przystępowania do Komunii świętej. Aby ponownie mógł w pełni uczestniczyć w Eucharystii musiałby publicznie odwołać swoje poglądy (jako, że stały się przyczyną publicznego zgorszenia) i podjąć działania zmierzające do naprawienia konsekwencji jego złego czynu.

Trzeba również zauważyć, że projekt ustawy całkowicie chroniącej życie do momentu poczęcia, cieszy się niezwykłym poparciem społeczeństwa. Poprzez fakt, że w bardzo krótkim czasie podpisało go ponad pół miliona Polaków, nabiera szczególnego znaczenia. Żaden inny projekt nie cieszył się tak wielkim poparciem. Co to oznacza? Oznacza, że konieczność ochrony życia nie jest odosobnionym głosem, a głosowanie nad projektem tej ustawy będzie swoistą weryfikacją deklaracji posłów - katolików. 

 

 

not. eMBe