PZPWP broni ks. Stanisława Małkowskiego przed atakami części mediów. Środowiska liberalno-lewackie „przekroczyły kolejną granicę bezczelności”, twierdzą członkowie PZPWP.

Ks. Małkowski to osoba od lat angażująca się w obronę polskości. Był współpracownikiem ks. Jerzego Popiełuszki; w ostatnich latach z pasją bronił poświęconego przez siebie krzyża przed Pałacem Prezydenckim.

Podczas kazania w kościele św. Jana Bosko w Poznaniu ks. Małkowski mówił: „W tym wieku nikt nas jeszcze nie zaatakował, ale nie wiadomo, co będzie w niedalekiej przyszłości. Tymczasem nasza armia jest w takim stanie, że zmieści się na Stadionie Narodowym”. Uznał też, że rząd celowo doprowadza do tego, że Polacy emigrują z kraju. W ten sposób przyspiesza wymarcie polskiego społeczeństwa.

Jeden z wiernych przerwał księdzu i zarzucił, że mija się z prawdą. Kilka osób wyszło z kościoła. Po nagłośnieniu sprawy przez niektóre media proboszcz parafii ks. Małkowskiego przeprosił za obecność elementów politycznych w kazaniu.

Nie wszyscy jednak uważają, że ks. Małkowski popełnił błąd. Poznański Związek Patriotyczny Wierny Polsce sądzi, że przerwanie kazania było niedopuszczalne.

„W ostatnim czasie mamy do czynienia z systematycznymi atakami na Kościół Katolicki. Środowiska liberalno-lewackie mają na celu niszczenie (jego) dobrego imienia przez ciągłe ataki na księży” – napisał PZPWP w oświadczeniu. Zdaniem związku z kazania wyszli „klakierzy”. W dodatku w ocenie związku samo kazanie było „teologiczne”, bowiem ks. Małkowski skupił się na „wierności Jezusowi i Maryi” i na obronie wiary i Kościoła przed zagrożeniami. Tymczasem według PZPWP grupka prowokatorów czekała na wzmiankę o sytuacji Polski. „Wyrażamy swój stanowczy sprzeciw wobec takich działań środowisk wrogich Kościołowi i Polsce” – oświadczył związek.

Podobnie ks. Małkowski ocenił po zajściu, że słowa człowieka, który przerwał kazanie, brzmiały niczym recytowane z kartki.

pac/onet.pl