- Nierozerwalność małżeństwa wynika z Ewangelii, bo sam Jezus to powiedział. Natomiast zadaniem Kościoła jest określenie, jak ma być zawarte katolickie małżeństwo – mówi ks. Grzegorz Michalczyk.

 

Papież upraszcza procedury stwierdzania nieważności małżeństwa. Czy te procedury są w tej chwili skomplikowane? Procesy trwają długo?

Bywa różnie, ale najczęściej proces wiąże się z długą procedurą: przesłuchaniem stron, świadków, zbadaniem okoliczności, wydaniem wyroku w pierwszej instancji i obligatoryjnym czekaniem na wyrok drugiej instancji. Znam osoby, które na ostateczną decyzję czekały kilka lat. Wydaje się, że to jest głównym motywem działania papieża Franciszka. Nie chodzi o to, żeby wprowadzać jakąś alternatywną drogę, tylko o to, żeby usprawnić procedury. A także – co też nie jest bez znaczenia – papież proponuje, żeby były one jak najtańsze, aby możliwość skorzystania z nich, jeśli jest taka potrzeba, nie była uzależniona od zamożności osób zainteresowanych.

Czy dotychczas było tak, że jeśli ktoś złożył wniosek i odczekał odpowiednio długo, to raczej dostawał orzeczenie o nieważności, czy były to jedynie wyjątkowe sytuacje?

Tu nie ma schematu. Wyroki były i takie, i takie. W prawie kanonicznym wymienione są bardzo konkretne przeszkody do zawarcia małżeństwa, których zaistnienie się bada. Myślę, że doszło dziś do pewnego zamieszania w zrozumieniu problemu. Otóż nikt nie neguje nierozerwalności małżeństwa. Po prostu sakrament małżeństwa zaczyna istnieć, kiedy małżeństwo jest zawarte ważnie, to znaczy zgodnie z przepisami Kościoła. Nierozerwalność małżeństwa wynika z Ewangelii, bo sam Jezus to powiedział. Natomiast zadaniem Kościoła jest określenie, jak ma być zawarte katolickie małżeństwo. Forma kanoniczna, czyli sposób zawarcia małżeństwa to jest rzeczywistość, która przez wieki się zmieniała. W Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1917 r. też były wymienione takie przeszkody, choć były nieco inne, niż obecnie. Nazywano je przeszkodami zrywającymi, albo wzbraniającymi. Jeśli któraś miała miejsce, to nie zaistniał sakrament małżeństwa, nawet jeśli na uroczystości byli goście, grał organista i ksiądz pobłogosławił parę. Ważne byśmy zrozumieli: to Kościół określa, w jaki sposób ma być zawierane katolickie małżeństwo. Dzisiaj reguły określa Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 r. W kanonach 1083-1094 wymienionych jest 12 zrywających przeszkód małżeńskich: m.in. młodociany wiek, impotencja, zawarte wcześniej ważne małżeństwo, różnica religii, przyjęte wcześniej święcenia, wieczysty publiczny ślub czystości w instytucie zakonnym, pokrewieństwo, powinowactwo i inne. Oprócz tego są opisane sytuacje, które powodują nieważność małżeństwa, bo są wadami oświadczenia woli. Małżeństwo opiera się przecież na woli dwojga ludzi, którzy dobrowolnie, bez przymusu, świadomie biorą siebie nawzajem za męża i żonę. Dlatego wadą zgody małżeńskiej, powodującą nieważność małżeństwa, jest na przykład poważny brak rozeznania co do istotnych praw i obowiązków małżeńskich, niezdolność z przyczyn natury psychicznej do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich, błąd co do osoby, przymus, bojaźń, zawieranie ślubu pod jakimś warunkiem albo na przykład symulacja zawarcia związku. Jeżeli którakolwiek z tych sytuacji zachodzi, to małżeństwo od początku jest w świetle prawa kanonicznego nieważne. To jest niezależne od subiektywnego przekonania samych zainteresowanych, czy ich rodziny, ani od miesięcy, czy lat, które upłynęły od dnia „ślubu”, ani nawet od ilości posiadanych dzieci. Podobnie jest w sytuacji, kiedy małżeństwo nie jest zawierane wobec osoby, upoważnionej do asystowania przy zawieraniu małżeństwa (biskup, upoważniony prezbiter albo diakon, w wyjątkowych sytuacjach także osoba świecka). Bez zachowania tej odpowiedniej formy kanonicznej (tak to się nazywa) małżeństwo jest również nieważne. Istotną rolą sądu – w przepisach, które wejdą w życie będzie to czasem tylko jeden sędzia – np. biskup – jest stwierdzenie, czy któryś ze wspomnianych przypadków ma miejsce. Jeżeli sędzia w swoim sumieniu, w zgodzie z tym, co usłyszał od świadków, po przeanalizowaniu sprawy będzie przekonany, że przeszkoda zaistniała, to znaczy, że małżeństwo jest nieważne od początku. Próbujmy zrozumieć tę logikę prawa. Niestety domyślam się, co się będzie działo na niektórych portalach w sieci (pewnie im dany portal bardziej konserwatywno-tradycyjny, tym bardziej): ludzie będą grzmieli, że straszny papież dokonuje zamachu na małżeństwo. To bzdura.

Takie komentarze już się pojawiają.

To są komentarze ignorantów. Wystarczy zrozumieć, o co chodzi. Jest prawo, które określa, co trzeba spełnić, żeby małżeństwo było uznane za ważne i sakramentalne w Kościele katolickim. Papież do tego się odwołuje. Jeżeli ludzie mają pragnienie wyjaśnienia swojej sytuacji, to trzymanie ich latami w zawieszeniu, w niepewności, jest wobec nich nie fair. Nie chodzi o to, żeby zrobić ekspres w dwa dni, ale żeby można było realnie z tej procedury korzystać. Prawda jest taka, że „moce przerobowe” sądów były często wobec ilości spraw dość nikłe. Sędziowie mieli całe sterty materiałów do oceny i musieli działać według obowiązującej, długotrwałej procedury. Mam wrażenie, że niektóre krytyczne argumenty wobec decyzji papieża Franciszka wynikają ze złej woli. W niczym nie zmieniono przecież listy przeszkód, ani sensu całej procedury. Choć z pewnością jest to też niemałe wyzwanie dla sędziów, którzy będą zobligowani do tego, żeby rozpatrywać daną kwestię w miarę sprawnie, a zarazem z wielką odpowiedzialnością.

Jest oczywiście w całej tej niełatwej sprawie również czynnik psychologiczny. Wyobraźmy sobie, że taki związek, uznany potem za nieważny, trwał dłuższy czas i są w nim dzieci. Tu sprawa staje się znacznie bardziej skomplikowana. Mogą pojawić się naturalne w tej sytuacji pytania: Jak to jest – może pytać dziecko – że urodziłem się w małżeństwie rodziców, a teraz okazuje się, że małżeństwa nie było? Jak to możliwe, że ludzie żyli ze sobą tyle lat i nagle okazuje się, że nie byli formalnie małżeństwem? To nie są łatwe pytania. Dlatego warto szukać na nie odpowiedzi w prawdzie, a nie w niezdrowych emocjach i poszukiwaniu sensacji. Pamiętajmy: w stwierdzeniu nieważności liczy się to, co działo się w momencie zawierania małżeństwa. Nie to, czy para przeżyje ze sobą dwa lata czy trzydzieści. W ocenie prawnej powraca się do stanu z dnia zawarcia małżeństwa, choć robi się to już w kontekście późniejszego rozpadu związku. Przecież nikt żyjący w szczęśliwym małżeństwie nie rozważa kwestii kanonicznych. A jeśli nawet, w takich związkach, jakaś formalność kanoniczna nie była dopełniona, to Kościół ją dopełnia, skoro małżonkowie żyją w miłości, w jedności i wierności. Prawo Kościoła zawsze będzie tu po ich stronie.

Rozmawiał Jakub Jałowiczor

Ks. Grzegorz Michalczyk jest duchownym archidiecezji warszawskiej. W przeszłości zajmował się m.in. pracą ze studentami. Obecnie jest duszpasterzem środowisk twórczych.