Karolina Zaremba, portal Fronda.pl: Papież Franciszek powiedział, że kilka godzin po jego wystąpieniu w Parlamencie Europejskim w Strasburgu w 2014 roku zadzwoniła do niego kanclerz Niemiec Angela Merkel. "Była trochę wściekła, bo porównałem Europę do bezpłodnej kobiety, niezdolnej do urodzenia dzieci. Zapytała mnie, czy naprawdę myślę, że Europa nie może mieć już dzieci. Powiedziałem jej, że owszem, Europa może mieć jeszcze dzieci i to dużo, bo ma solidne i głębokie korzenie, bo ma wyjątkową historię" - wspomniał Papież. Europę porównał do biblijnej Sary, która urodziła dziecko w wieku 90 lat.  Czy istnieje zagrożenie, że islam zdominuje Europę? Czy może jest nadzieja, że w Europie odrodzi się chrześcijaństwo? Jak przedstawia się przyszłość naszego kontynentu w kontekście kryzysu migracyjnego?

Ks. Paweł Zaręba: Podstawowym zadaniem każdego papieża, nie tylko Franciszka, jest mówić prawdę jako „prorok swoich czasów”. Nawet jeżeli prawda jest po prostu niewygodna. Nie możemy dziwić się, że wypowiedź papieża wywołuje oburzenie, ponieważ jest prawdziwa.

Z perspektywy czasu widać, że sprawdzają się słowa zarówno papieża Franciszka, jak i poprzednich biskupów Rzymu. Między innymi jest to także wypowiedź obecnego papieża na temat kryzysu tożsamości i bezpłodności Europy (nie chodzi tylko o bezpłodność fizyczną, ale również duchową, czy ideową). Potwierdzeniem tych słów są narastające problemy naszego kontynentu i brak skutecznych rozwiązań.

W tym kontekście warto wspomnieć wypowiedź papieża Benedykta XVI z 2006 roku w Ratyzbonie. W czasie słynnego wykładu na uniwersytecie, Benedykt XVI dokonał merytorycznej i filozoficznej analizy islamu, za co spotkała go fala krytyki. Z dzisiejszej perspektywy okazuje się, że były to prorocze słowa i wiele osób po czasie przyznaje papieżowi rację.

Im uważniej słuchamy papieży, tym skuteczniej mamy szansę bronić się przed zagrożeniami, przed którymi przestrzegają nas zwierzchnicy Kościoła katolickiego.

Co musi Europa zmienić, żeby stać się biblijną Sarą, która urodziła dziecko w wieku 90 lat? Co się musi takiego wydarzyć, by Europa powróciła do swoich korzeni?

Musi dojść do takiego zdarzenia, jakie miało miejsce w życiu Abrahama i Sary. Pan Bóg zawsze wychodzi naprzeciw, wychodzi na spotkanie człowieka, natomiast Sara stała się płodna dopiero wtedy, kiedy ze strony Abrahama nastąpił akt wiary, czyli odpowiedź na Słowo Boże. Żeby na nowo stać się płodnymi, musimy odmłodzić się duchowo poprzez akt wiary.

Mam nadzieję, że w Europie dokona się taka zmiana, jak w życiu Abrahama. Trzeba się o to starać ze wszystkich sił, a także należy się o to po prostu modlić. Wówczas będzie szansa na to, że mimo obecnych trudności, pojawi się wyjście. Rozwiązanie obecnych problemów może nam się wydawać po ludzku niemożliwe, ale pamiętajmy, że problemy Abrahama i Sary nie zostały rozwiązane po ludzku, tylko po Bożemu!

W Polce jeszcze nie odczuwamy aż tak jak na Zachodzie, kryzysu migracyjnego i kryzysu Kościoła.

W Polsce nie widać kryzysu migracyjnego głównie z powodów ekonomicznych. Imigranci nie chcą przyjeżdżać do biedniejszych krajów Europy. Jeśli chodzi o inne przejawy kryzysu, to niestety widać je u nas dość mocno – choćby kryzys demograficzny; mamy dzietność jedną z najniższych na świecie.

No właśnie. Biorąc pod uwagę fakt, że dzietność wśród muzułmanów w Europie wynosi 2,2, a dzietność pozostałych 1,6 (dane na podstawie Pew Research Center, w latach 2005-2010), do tego fala migrantów, możemy mieć obawy, że Europie grozi islamizacja?

Na pewno fakty, które obserwujemy świadczą o tym, że grozi. Natomiast czy takie zagrożenie się zrealizuje, zależy od tego, czy będziemy chcieli na nie odpowiedzieć. Jeżeli nastąpi duchowa mobilizacja, to można wyjść z każdej sytuacji. Nasza wiara i tradycja uczą nas, że nie ma sytuacji bez wyjścia dla człowieka, który tego wyjścia szuka i który nie zamyka się w świecie własnych wyobrażeń jak w „zaklętym kręgu”, ale otwiera się na rozwiązania, które inspiruje Duch Święty.

W Wielkiej Brytanii pojawiła się organizacja Britain First, która protestuje przeciwko inwazji muzułmańskiej. Na manifestacjach widzimy jak demonstrują trzymając w rękach krzyże. Idą także do dzielnic islamskich również ze znakami chrześcijańskimi.

Nie znam tego zjawiska, ale raczej dystansowałbym się od niego. Nie chodzi o spektakularne akcje, by kogoś prowokować. Prowokowanie innych świadczy nie o sile, ale o słabości, a może nawet rozpaczy tych, którzy to robią. Chodzi przede wszystkim o to, by najpierw odnaleźć własną tożsamość i umocnić ją, a kiedy to nastąpi, to takie prowokacyjne akcje nie będą w ogóle potrzebne.

Kto wierzy, nigdy nie jest sam! Bardzo wiele zależy od tego, czy my sami odpowiemy na głos Pana Boga. Jeżeli odpowiemy, to możemy być pewni, że Bóg nas nie opuści i nam pomoże. Chrześcijaństwo daje taką pewność. Nie ma powodu do obaw, o ile po naszej stronie będzie współpraca z łaską Bożą. Co ważne, ta współpraca powinna być integralna - nie wystarczy tylko się modlić, ale od modlitwy i umocnienia duchowego, powinniśmy przechodzić do konkretnych działań. Jeżeli nasze działania będą wypływać z prawdziwej głębi, nie będą to agresywne prowokacje, ale przede wszystkim otwarcie na życie, dbanie o tożsamość naszych rodzin, o dobre wychowanie dzieci i młodzieży, o wysoki poziom kultury. Taka postawa daje szansę na umocnienie filarów naszej cywilizacji.