W każdym z nas jest jakiś wewnętrzny głos, który ciągle sprzeciwia się Jezusowi i podpowiada, by robić na przekór. Jak sobie z nim radzić?

ZWODZICIEL NIE ŚPI

Dzisiejsza Ewangelia bez złudzenia pokazuje, że w każdej sytuacji, w której przychodzi Bóg, napotkamy racjonalne argumenty, aby w to nie uwierzyć. Kiedy przyszedł Jan Chrzciciel, byli tacy, którzy nie uwierzyli jego słowom, bo "nie jadł i nie pił" i dlatego ludzie mówili "Zły duch go opętał". Kiedy przyszedł Jezus, argumentem by nie uwierzyć Mu było to, że "je i pije", przez co ludzie mówili "Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników".

Czego nas uczy ta historia? Najpierw tego, że walka duchowa będzie towarzyszyła nam zawsze i w każdej sytuacji. Nie ma ludzi nieobjętych tą walką, czyli takich, których zły duch nie kusi. Walka duchowa nie jest zarezerwowana tylko dla mnichów, mistyków i wielkich ewangelizatorów. Jest to codzienność każdego z nas. A jeśli ktoś myśli, że jego to nie dotyczy, to znaczy, że aktualnie przegrywa tę walkę, bo dał się nabrać na to, że przeciwnika nie ma, podczas gdy ten cieszy się, bo jest niezauważony i dlatego może tak skutecznie działać i podpowiadać, by działać na przekór Jezusowi.

NA CO DAJEMY SIĘ NABRAĆ?

Ewangelia na dziś odsłania nam również kilka mechanizmów działania naszego przeciwnika. Jednym z nich jest podawanie racjonalnych, choć absurdalnych argumentów usprawiedliwiających to, aby nie pójść za Jezusem, czyli nie podejmować kolejnych decyzji nawrócenia, nie brać na poważnie Jego słów, żyć przeciętnie lub w grzechu. Patrząc obiektywnie, jest to niepojęte, że wystarczającym argumentem by nie uwierzyć Janowi Chrzcicielowi lub Jezusowi było to ile jedli bądź nie jedli.  A jednak ludzie dali się zwieść.

Jak to możliwe? Przecież to nie ma sensu!? A jednak... Gdy się wchodzi w DYSKUSJĘ ze złym duchem, ZAWSZE przegramy, bo rozmawiamy z inteligencją przerastającą nas wielokrotnie. Ta złowroga inteligencja zna nasze słabe punkty, wie w co uderzyć, jaki dać argument, dlatego zasada jest prosta - nie wchodzę w dyskusję. Słucham jak zdarta płyta SŁOWA BOŻEGO i ufam bezgranicznie, choćbym miał milion racjonalnych argumentów przeciw.

Drugim sposobem są "wysłannicy szatana". Są to najczęściej ludzie, którzy przegrali swoje walki duchowe i w nieświadomy sposób stają się jego pomocnikami. Jakoś tak jest, że kiedy toczę walkę o nawrócenie i mam dylematy, czy pójść za Jezusem na poważnie, dziwnym trafem spotykam "kolegów", którzy powiedzą mi dokładnie to, co chcę usłyszeć, aby nie zrobić tego kroku wiary. Zracjonalizują, powiedzą że "bez przesady", wyśmieją moje pobożności, stwierdzą, że tak się nie da dziś żyć, trzeba twardo stąpać po ziemi, a nie jakieś tam modlitewki i duchowość. I wiadomo, jak się to wszystko kończy. To dlatego Jezus dziś opowiada wszystko w liczbie mnogiej - "oni mówią", bo tak działa nasza psychologia - kiedy kilka razy usłyszymy co innego, niż mówi Jezus, zaczynamy podświadomie przyjmować, że to ta większość ma rację, a nie Jezus. Dlatego dobra rada - jeśli złapiesz się na tym, że sam powtarzasz takie diabelskie "mądrości", demotywujące plotki, niesprawdzone oskarżenia - zamilknij, bo sam niechcący głosisz i nadajesz rozgłosu "królestwu" szatana, stając się jego współpracownikiem.

JAK PRZECIWDZIAŁAĆ?

Podsumujmy na koniec, co robić, aby pilnować się przed złem i wzrastać w świętości. Niech pomocą będzie kilka prostych zasad. Im bardziej nam się czegoś nie chce i mamy milion argumentów za tym, by nie podjąć jakiejś radykalnej decyzji nawrócenia, tym na ogół bardziej trzeba się wysilić i to zrobić. Jak już się trochę nauczysz prawideł walki duchowej, odkryjesz, że te przestrzenie twojego życia, które były najbardziej atakowane, po ich nawróceniu są dla ciebie i dla innych największym dobrodziejstwem i niezwykle skutecznym narzędziem ewangelizacji.

Każdy dzień to okazja, by wszystko rozpocząć na nowo. Coś nie wyszło wczoraj - próbujemy dzisiaj i nie poddajemy się, jeśli to nie wyszło. Patrzymy się tylko, na czym polegliśmy wczoraj i probujemy nie popełniać tych samych błędów. Prosimy również więcej o łaskę i moc z Nieba, bo każda porażka to okazja do odkrycia, jak bardzo sami z siebie jesteśmy słabi.

Ostatnia rada, by nie dać się zwieść, to "wyprzedzanie" mających nadejść pokus. Jeśli kusiciel chce swoimi sztuczkami sprawić, abyśmy zawsze byli "na nie", wtedy niech naszą codzienną i stałą modlitwą będzie - "Jezu, chcę pełnić Twoją wolę. Proszę Cię, pokazuj mi, co mam robić i czego ode mnie oczekujesz. Bardzo chcę to czynić, dlatego stawiaj na mojej drodze ludzi i wydarzenia, które pomogą mi rozeznać, co mam robić i daj siły, bym to robił. Amen".

Ks. dr Piotr Spyra

Tekst ukazał się na profilu ks. Piotra Spyry na Facebooku.