- Nie ma szansy na oczyszczenie Kościoła. Kryzys będzie się pogłębiał. Jeszcze bardziej opustoszeją seminaria duchowne i klasztory. Będzie u nas Irlandia, ale nie od razu. Stopniowo, powoli - stwierdził ks. prof. Andrzej Kobyliński w rozmowie z serwisem interia.pl.

Taka diagnoza została dokonana przez ks. Kobylińskiego po tym, jak władze kościelne rozwiązały sprawę arcybiskupa Wiktora Skworca, oskarżonego o zaniedbania w walce z pedofilią w Kościele.

Abp Wiktor Skworc złożył rezygnację z członkostwa w Radzie Stałej Konferencji Episkopatu Polski; złożył rezygnację z funkcji przewodniczącego Komisji ds. Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski; zobowiązał się wesprzeć finansowo – z prywatnych środków – wydatki diecezji tarnowskiej związane ze sprawami wykorzystania seksualnego oraz poprosił o wyznaczenie Arcybiskupa Koadiutora.

Ks. Kobyliński stwierdził jednak, że osłabianie pozycji Kościoła katolickiego będzie trwać w Polsce dłużej niż na Zachodzie, ponieważ zdecydowana większość Polaków to obrzędowi katolicy. Radykalnie laickie środowiska stanowią zaś skrajną mniejszość.

- W Polsce nawet jeśli ktoś źle życzy Kościołowi, pluje na niego i nie zostawia suchej nitki na biskupach, to najczęściej wciąż pozostaje obrzędowym katolikiem – pójdzie ze święconką w Wielką Sobotę, ochrzci dziecko w kościele i chce mieć pogrzeb katolicki. Dlatego wielu Polaków nie widzi dziś Polski całkowicie bez Kościoła i religii. Kaczyński, Michnik i Tusk dobrze odczytali aktualny stan świadomości naszego społeczeństwa. Dziś w Polsce nie ma zgody większości mieszkańców na szybką i radykalną laicyzację całego kraju - mówił.

Ks. Kobyliński odniósł się także do sprawy wrocławskiego dominikanina Pawła M., oskarżonego o molestowanie seksualne, wielokrotne zgwałcenia oraz molestowanie psychiczne.

- Myślę, że tak brutalnych przykładów w Polsce będzie stosunkowo niewiele. Niestety, o działaniu tego dominikanina już w latach 90. było powszechnie wiadomo w kręgach kościelnych. Pies z kulawą nogą nie chciał się tym zainteresować. Nie reagowały władze kościelne w Poznaniu czy we Wrocławiu - stwierdził ks. Kobyliński.

- Z moich wiarygodnych informacji wynika, że osoby pokrzywdzone były potraktowane z niezwykłą brutalnością przez ówczesnego prowincjała o. Macieja Ziębę. Sposób, w jaki wyrażał się on o zgwałconych kobietach, jest absolutnie przerażający. W tej sprawie przez ponad 20 lat mieliśmy zmowę milczenia na najwyższych poziomach władzy w zakonie dominikanów oraz w archidiecezji wrocławskiej. Takich makabrycznych sytuacji w skali kraju będzie niewiele, ale znajdziemy bardzo dużo łagodniejszych form manipulacji religijnej, także groźnych - kontynuował ks. Kobyliński.

W ocenie ks. Kobylińskiego pandemia koronawirusa wywołała zmiany religijne w Polsce.

- Od marca 2020 r. obserwujemy wysyp postaw zupełne irracjonalnych, niezgodnych z obecnym stanem wiedzy naukowej. W pewnym sensie te wszystkie trupy, które w szafach naszego Kościoła gdzieś były poukrywane, nagle wypadły i można przywołać setki wypowiedzi z ostatnich miesięcy teologów, księży, zakonników, biskupów czy arcybiskupów, które są kompletnie zdumiewające, szkodliwe i ośmieszające religię - ocenił.

Zdaniem ks. Kobylińskiego niechęć do szczepień to rezultat "bardzo niskiego stanu intelektualnego naszej polskiej religijności".

- Im więcej zabobonu i magii, tym mniej zdrowego rozsądku w obliczu pandemii. Obecna niechęć do szczepień przeciw COVID-19 jest w dużym stopniu owocem bardzo niskiego stanu intelektualnego naszej polskiej religijności. A mapa szczepień jest odwrotnie proporcjonalna do mapy religijności, tzn. im bardziej religijne regiony w naszym kraju, jak Podhale, Podkarpacie i Podlasie, tym niższy poziom osób zaszczepionych albo tych, które chcą się zaszczepić - stwierdził.

Ostatnio abp Gądecki zaapelował o szczepienie się. Zdaniem ks. Kobylińskiego apel ten nic jednak nie zmieni.

- Mamy 16 miesięcy od wybuchu pandemii – gdzie wszyscy byli przez ten czas? - pytał duchowny.

jkg/interia