Fronda.pl: W sejmie podjęto temat pigułki „dzień po”, co oczywiście wywołało burzę. Co sądzić o tej pigułce, o której lewica mówi, że wcale nie ma działania wczesnoporonnego?

Ks. prof. Marek Łuczak: Powołałbym się tu na opinię arcybiskupa Hosera, który w jednym z wywiadów wykazał pewną niespójność, polegającą na zjawisku, które można określić mianem herezji semantycznej. Chodzi o to, że dla części społeczeństwa z nowym życiem mamy do czynienia od momentu zagnieżdżenia w macicy. Natomiast arcybiskup Hoser wskazuje, że mamy do czynienia z czymś, co określamy mianem ciąży pozamacicznej. To co decyduje o początku nowego życia to nie zagnieżdżenie, ale moment zapłodnienia. To moment, kiedy mamy do czynienia z odpowiednią ilością chromosomów, mamy do czynienia z człowiekiem, co do którego wiadomo, że jest już wówczas zdeterminowana płeć, kolor oczu, itd. Ci, którzy próbują bronić pigułki „dzień po” wskazują, że nie doszło jeszcze do zagnieżdżenia. Ci, którzy patrzą od strony ludzkiego życia, stoją na stanowisku, że nawet jeśli dochodzi do wydalenia płodu przed zagnieżdżeniem, to już mamy do czynienia z aktem wymierzonym przeciw życiu. Z naszego punktu widzenia ta pigułka, wbrew temu co podpowiadają środowiska lewicowe, jest środkiem wczesnoporonnym.

Głosowanie w sejmie zakończyło się przegłosowaniem rządowego projektu, zgodnie z którym pigułki „dzień po” będą sprzedawane tylko na receptę. To dobra wiadomość?

To połowicznie dobra wiadomość. Jako człowiek, który obawia się wszelkich manipulacji na życiu i uważa, iż tylko Pan Bóg jest Panem życia i śmierci, buntuję się z tego powodu, że ta pigułka jest w ogóle dostępna. Jeśli już jednak w obecnej arytmetyce sejmowej nie da się walczyć z tego typu środkami, to przynajmniej ich ograniczanie jest krokiem w dobrym kierunku.

Opozycja grzmi, że łamane są prawa kobiet. Czy tabletka na receptę to łamanie tych praw?

Dla mnie oferowana przez niektóre środowiska koncepcja praw człowieka jest czymś skandalicznym. Nazwałbym to nawet objawem jakiejś niesamowitej zgnilizny. Jak można traktować prawem człowieka coś, co stoi w bezpośrednim zagrożeniu dla autonomicznej istoty ludzkiej, jaką jest płód? Myślę, że można się w nieskończoność posuwać, poszerzając granice definicji praw człowieka, co prowadzi do absurdu. Nie chcąc się odwoływać do jakichś filozoficznych argumentów, przywołam słowa Matki Teresy z Kalkuty, która powiedziała, że jeśli godzimy się na to, aby matka mogła zabić swoje nienarodzone dziecko, to cóż stoi na przeszkodzie, abyśmy się w tym świecie wzajemnie pozabijali? Kiedy istnieje zgoda na zabicie własnego dziecka, to istnieje właściwie zgoda na wszystko.

W takiej liberalizacji można zatem posuwać się w nieskończoność?

Tak, w takiej liberalizacji można rzeczywiście posuwać się w nieskończoność, nazywając to prawami człowieka, co jest sprytnym wybiegiem. Pamiętajmy, że oprócz tego, co liberałowie nazywają prawami człowieka, jest jeszcze prawo naturalne. W oparciu o przesłanki wynikające z prawa naturalnego, zbrodniarze w Norymberdze zostali skazani, mimo że ich działania z punktu widzenia legalności państwowej były correct. Uważali, że robiąc mydło z ludzi, postępowali zgodnie z prawodawstwem III Rzeszy i tak się próbowali tłumaczyć, tak jak dzisiaj niektórzy tłumaczą się prawami człowieka. Ponad prawami człowieka są jeszcze jednak inne prawa, które nazywamy jako wierzący prawami Bożymi, a niewierzący prawami naturalnymi. Zupełnie nie widzę związku pomiędzy tym co nazywamy prawami człowieka z tym co wiąże się z działaniem pigułki wczesnoporonnej. Nie widzę, byśmy w tym kontekście byli uprawnieni do przywoływania w ogóle tematu praw człowieka.

Co jeszcze oprócz kwestii tabletek wczesnoporonnych powinno się zmienić w kwestii ochrony życia?

Nie zajmuję się w szczegółach tymi zagadnieniami, ale warto pomyśleć i przywołać np. kwestię spirali, które z tego co wiem są mechanizmem wczesnoporonnym. Nikt o tym nie mówi, a istnieje możliwość stosowania takich spirali bez żadnych ograniczeń w gabinetach. Mówię tu oczywiście o otwarciu dyskusji. Tak jak o pigułce „dzień po” nikt nie mówi by ją zdelegalizować, a ograniczyć jej dostępność, tak myślę, że z punktu widzenia wrażliwości na temat życia ludzkiego, należy zastanowić się nad dostępnością tych mechanicznych sposobów na unicestwianie życia. To swego rodzaju wysublimowana forma aborcji.

Dziękuję za rozmowę.