Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Fakt, że w tym roku Światowe Dni Młodzieży odbywają się właśnie w Polsce i to, jak my, jako Polacy, przeżyjemy to wydarzenie, jak przygotowaliśmy się do niego, jest świadectwem dla naszego kraju. Oczy całego świata skupione są obecnie na Krakowie. To wydarzenie ma także, a może przede wszystkim, głębszy wymiar duchowy, ponieważ w czasach, gdy Europa odchodzi coraz bardziej od swoich korzeni, czyli chrześcijaństwa, na rzecz nowych ideologii, właśnie w Polsce, w Krakowie, spotykają się chrześcijanie, katolicy z całego świata. Czy Polska może być zarzewiem odrodzenia wartości chrześcijańskich w Europie?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Myślę, że na nas, Polakach, wręcz spoczywa taki obowiązek. Przez całe wieki mieliśmy w sobie zakorzenione dwa bardzo istotne hasła świadczące o naszej tożsamości, mianowicie: „Polak-Katolik” i „Polonia Semper Fidelis”. Te dwa hasła, będące znakiem naszej tożsamości, zostały bardzo opacznie potraktowane przez niektóre środowiska jako stereotypy, które usiłowano wręcz zniszczyć, wykorzenić. Musimy jednak pamiętać, że 1050-lecie Chrztu Polski pokazuje nam, gdzie są nasze początki i jaka jest nasza tożsamość, ale jednocześnie- jaka jest nasza przyszłość. Jeżeli uświadamiamy sobie nasze szczególne dziedzictwo czasów XX wieku w postaci zarówno św. Siostry Faustyny, św. Jana Pawła II, św. Maksymiliana Marii Kolbe, ale także heroicznych Polaków ratujących życie innych ludzi w czasie II wojny światowej, nakłada to na nas obowiązek krzewienia naszej wiary. Myślę, że bardzo dobrze się składa, że w tak trudnym, chaotycznym, mrocznym i zagmatwanym czasie dla Europy i świata, z Krakowa płynie to wezwanie do odnowy Kościoła, odnowy wiary i jednocześnie bardzo szczególny obraz młodego, żywiołowego, entuzjastycznego Kościoła.

Od początku wizyty papieża w Polsce mówi się o przyjmowaniu uchodźców. Różne media rozpowszechniają informację, iż Ojciec Święty wyraźnie powiedział, że powinniśmy tych ludzi do siebie przyjąć. Od ponad roku słowo „uchodźca” kojarzy nam się przede wszystkim z ludźmi z krajów Bliskiego Wschodu, przeważnie muzułmanami, mówimy o „kryzysie migracyjnym”, deliberujemy, czy przyjąć tych ludzi do siebie, nieraz w bardzo ostrych słowach po obu stronach debaty. „Uchodźca” oznacza osobę szukającą schronienia przed wojną, prześladowaniami, głodem, zagrożeniem życia... Jednocześnie mniej mówi się o prześladowaniach chrześcijan na Bliskim Wschodzie, w Afryce, Azji... Dziś np. można było przeczytać w „Gazecie Polskiej Codziennie”, że na Światowych Dniach Młodzieży obecni są m.in. pielgrzymi z Chin, represjonowani przez komunistyczne władze swojego kraju właśnie za udział w ŚDM. Na Bliskim Wschodzie chrześcijanie są mordowani, na drzwiach ich domów maluje się symbol „Nazarejczyk”. Możemy też przypomnieć sobie chociażby przerażające wydarzenie w Kenii tuż przed Wielkim Piątkiem w zeszłym roku, rzeź w kampusie uniwersytetu w Garissie... Czy podczas ŚDM powinniśmy pamiętać również o prześladowanych i mordowanych chrześcijanach?

Oczywiście. Obraz młodych ludzi obecnych na Światowych Dni Młodzieży jest bardzo zróżnicowany. Z jednej strony spotykamy tu dość liczne grupy pielgrzymów z Europy Zachodniej, ale także- nie waham się tak powiedzieć- bohaterskie grupy świadków z kościołów prześladowanych, Syrii, Iraku, Iranu, Etiopii i wszystkich krajów, w których prześladowanie chrześcijan jest na porządku dziennym. To unaocznienie realnej sytuacji Kościoła w świecie, którą powinniśmy uświadamiać sobie, ale również innym, zwłaszcza oczadziałej ideologicznie kanclerz Merkel i Europie, która nie potrafi dostrzec tego, co najbardziej oczywiste, realne i fundamentalne. Jesteśmy świadkami ideologizacji rzeczywistości. Rzeczywistość jest prześladowanie chrześcijan na świecie, a ideologizacją- wymuszanie przyjmowania tzw. fali uchodźców. Warto zwrócić uwagę, że sam papież Franciszek w swoim przemówieniu na Wawelu, które miało najbardziej polityczny charakter spośród jego wystąpień, podkreślił bardzo wyraźnie i jednoznacznie, fakt, że pierwszym obowiązkiem władz Polski jest rozpoznanie przyczyn, dla których nasi rodacy emigrują zagranicę. Jest to nasze pierwsze, podstawowe zadanie. Mówiąc o jakiejkolwiek miłości czy solidarności, powinniśmy bowiem pamiętać, że istnieje pewien elementarny porządek tej miłości. Najpierw więc miłość rodziców, miłość członków własnej rodziny, miłość ojczyzny, a dopiero później szeroko rozumiana miłość altruistyczna. Jeżeli mamy we własnym domu potrzeby i problemy, jeżeli we własnym domu mamy do czynienia z sytuacją emigracji, musimy się temu przyjrzeć. Papież mówił o przyczynach emigracji współczesnych Polaków, którzy wyjeżdżają głównie na Wyspy Brytyjskie. Wiemy, że jest także ogromna rzesza naszych rodaków żyjących na Wschodzie, którzy nie opuścili swojej ojczyzny, ale opuściło ich Państwo Ludowe w wyniku zdrady jałtańskiej. Naszym obowiązkiem jest więc też przyjęcie tych Polaków do ich ojczystego domu. Ponadto Polska poszerza swój obowiązek przyjmowania uchodźców w stosunku do całych grup narodowych i etnicznych, takich jak Ukraińcy, Rosjanie czy Czeczeńcy. Bardzo dobitnym dowodem na to była rodzina z Donbasu, idąca w procesji z darami w czasie wczorajszej mszy świętej na Jasnej Górze z okazji 1050-lecia Chrztu Polski. Myślę, że ten widok był ważnym znakiem dla papieża Franciszka, co zostało zresztą potwierdzone przez Frederico Lombardiego, rzecznika prasowego Watykanu. Rzecznik prasowy Stolicy Apostolskiej przyznał bowiem wreszcie to, co dla nas, Polaków, jest oczywiste- Polska to nie Włochy, zaś granica wschodnia to nie Lambeduza, zaś my mamy swoje własne problemy, a także obowiązki wobec tej fali zarówno rodzimych imigrantów, jak i uchodźców realnych, czyli tych, którzy- jak zaznaczył papież- z powodu wojny i głodu, a nie z przyczyn ekonomicznych czy chęci wszczynania wojny, przybywają na nasz kontynent i my tymi uchodźcami też się zajmujemy.

Światowe Dni Młodzieży kojarzą się nam z ogromną radością. Wspomniał dziś Ksiądz profesor o żywiołowym i entuzjastycznym Kościele. Dzisiejszy dzień jednak pokazuje, że nie brakuje miejsca również na ciszę, refleksję, smutek, zadumę... Dziś wieczorem odbędzie się Droga Krzyżowa, zaś rano papież odbył długą wizytę w muzeum dawnego obozu Auschwitz, gdzie spotkał się z żyjącymi ofiarami i rodzinami ofiar tej straszliwej zbrodni niemieckich nazistów, a także pomodlił się w ciszy w celi śmierci św. Maksymiliana Kolbe. Jakie znaczenie mają dla nas wydarzenia dzisiejszego dnia papieskiej wizyty w Polsce?

Myślę, że dzisiejszy dzień ma znaczenie podwójne. Zarówno dla nas, Polaków, a przede wszystkim tych, którzy są żyjącymi jeszcze ofiarami Auschwitz-Birkenau bądź rodzinami tych ofiar. To wielki hołd papieża i kontynuacja tych gestów, słów i modlitw, które wypowiadali wcześniej Jan Paweł II i Benedykt XVI. Często w obliczu tragedii Auschwitz-Birkenau mówiliśmy o milczeniu Boga. Pojawiły się nawet nurty teologii mówiące o „śmierci Boga”, o Jego milczeniu w Auschwitz. Tymczasem milczenie papieża przypomina nam, że Bóg... mówił. Mówił przez znaki świętości takich osób jak Maksymilian Kolbe, Edyta Stein, Stanisława Leszczyńska i wielu innych znanych i nieznanych bohaterów tamtych czasów. Bóg mówił więc, a nam pozostaje w milczeniu odczytywać Jego znaki. To moim zdaniem jeden z wymiarów wizyty Ojca Świętego w Auschwitz. Jeśli mówimy o drugim wymiarze tej wizyty, może zabrzmi to niezbyt elegancko, lecz myślę, że miało to wielkie znaczenie także dla samego papieża Franciszka. Po raz pierwszy jako papież jest w naszym kraju czy w ogóle w Europie. Po raz pierwszy, pochodząc z innego kontynentu, spotyka się naocznie ze śladami naszego tragicznego i mrocznego dziedzictwa dwudziestego wieku, które związane jest z dwoma totalitaryzmami: totalitaryzmem hitlerowskim, którego papież podczas tej wizyty bezpośrednio dotknął; ale także współbrzmiącym z nim totalitaryzmem sowieckim. Dlatego też myślę więc, że to doświadczenie miało potężne znaczenie dla samego papieża. Takie miejsca, takie chwile i spotkania, przemawiają zawsze do człowieka o wiele bardziej dogłębnie, niż jakiekolwiek słowa, lektury, wykłady, komentarze. Uważam, że dla Ojca Świętego była to też wielka lekcja historii totalitaryzmu XX wieku, bez którego zarazem tak naprawdę nie sposób zrozumieć istoty Miłosierdzia Bożego objawionego także w wieku XX poprzez orędzie św. Siostry Faustyny. Jan Paweł II w Pamięci i tożsamości bardzo dobitnie pokazywał, że Miłosierdzie Boże objawione w orędziu s. Faustyny jest dogłębnie czytelne właśnie w perspektywie totalitaryzmu XX wieku. Bez tego totalitaryzmu nie sposób zrozumieć miłosierdzia. Dobrze, że papież u kresu Roku Miłosierdzia dotyka tego dna ludzkich dziejów, tego misterium nieprawości, na tle którego można najgłębiej-podkreślam- zrozumieć tajemnicę Bożego Miłosierdzia.