Fronda.pl: Przedstawiona przez IPN ekspertyza teczki TW Bolka potwierdza współpracę Lecha Wałęsy z SB. Jakby ksiądz skomentował tę wiadomość?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Ta ekspertyza nie jest zaskoczeniem. Jest potwierdzeniem i uwiarygodnieniem wcześniejszych analiz historyków. Mam na myśli prace Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka czy biografię Wałęsy autorstwa Pawła Zyzaka. Powtarzam, nie jest to sensacja, ale potwierdzenie. Żyjemy jednak w świecie, w którym przeczy się dowodom, racjonalności, argumentom rzeczowym. Żyjemy w świecie, w którym dominują gry interesów i emocje. Od lat zatem obserwujemy próby dewaluacji zarówno niewygodnych świadków, jak i dewaluacji rzetelnych badań historycznych. W ten sposób obiektywna prawda staje się przedmiotem decyzji sądów oraz elementem gier politycznych podsycanych emocjami. Obawiam się, że ekspertyza, której jesteśmy świadkami będzie otwierała kolejny etap prób demontażu prawdy. To, co jest przedmiotem analiz historycznych i grafologicznych, stanie się zapewne przedmiotem gier i potyczek politycznych.

Sam Wałęsa twierdził ostatnio, że dokumenty są sfałszowane i dodawał, że ludzie dali się przekonać wersji Kiszczaka. Myśli ksiądz, że taką obronę już zawsze Wałęsa będzie prowadził?

Właśnie, postawa Lecha Wałęsy ilustruje zasygnalizowane przez mnie zjawisko. Były prezydent uważa, że kwestia jego współpracy to kwestia opinii i perswazji gen. Kiszczaka. Otóż to nie jest kwestia siły perswazji, ani sympatii, czy też antypatii. To kwestia faktów historycznych, które kierują się, jak każde badania naukowe, swoją metodą i metodologią.

Oczywiście, jest zrozumiałe, że p. Wałęsa będzie się bronił. Przecież stwierdzenie faktu jego współpracy to obalenie pewnej legendy, z którą jej bohater zżył się najbardziej. Być może, ale podkreślam - być może, kazus Lecha Wałęsy to najbardziej tragiczna postać autokłamstwa, a więc takiej postaci, w której człowiek kłamiący zaczyna sam utożsamiać się z tym, co głosi. Dlaczego jest to tragiczne? Ponieważ, w momencie samozakłamania, człowiek traci choćby najbardziej wątłą granicę między prawdą a kłamstwem, dobrem a złem. To sytuacja swoistego samozniewolenia, z którego nie ma już ucieczki.

Nie ośmielam się wyrokować o takim stanie moralnym tej postaci, ale jestem przekonany, że sam były Prezydent mógłby rozwiać wszelkie wątpliwości. Zamiast osławionej narracji w stylu „nie chcę, ale muszę”, czy „byłem, ale nie byłem”, trzeba by doznać norwidowskiej tęsknoty „do tych, co maja tak za tak, bez światłocienia”. Wielkość nie musi być z brązu. Wielkość może być w glinianej postaci o ile jest to postać prawdziwa, autentyczna.
Pan Wałęsa ma wybór - albo trwać w tym, co przypomina stan autokłamstwa, albo wyznać prawdę. A prawda zawsze wyzwala.

Czy działalność Lecha Wałęsy już w III RP z racji tego, że był wcześniej współpracownikiem SB, zyskuje jakby inne oblicze? Mógł on być szantażowany przez służby w czasie swojej prezydentury?

To jest sprawa zdecydowanie najistotniejsza. Nie budzi chyba wielkich emocji uznanie faktu współpracy Lecha Wałęsy w latach 70., ale emocje - niepokój budzi pytanie, jakie konsekwencje miała ta współpraca?
To jest pytanie najpierw o konstrukcje układu Okrągłego Stołu. Pytanie brzmi - czy Okrągły Stół był spotkaniem solidarnościowej opozycji z komunistyczną władzą, czy był spotkaniem tajnych współpracowników z oficerami prowadzącymi (przy współudziale kilku poniekąd przypadkowych osób spoza tego układu)? Stawiam to pytanie bardzo drastycznie, ale też kwestia jest bardzo drastyczna. Ona bowiem dotyczy adekwatnego do rzeczywistości sposobu interpretacji naszej najnowszej historii. Od pewnego czasu stawiana jest teza - czy to nie mord ks. Jerzego Popiełuszki miał charakter mordu założycielskiego dla III RP? Czy nie była to swobodna manifestacja tego, do jakich granic może posunąć się władza, a w konsekwencji, na jaki kompromis może się zdobyć… Oczywiście, to są wciąż hipotezy. Ale wszystko to sprawia, że musimy zapytać o naszą najnowszą historię, o to, jak powstał twór polityczny, z którego wyrastamy.

Istnieją zapewne dwie możliwości - jedna, że Wałęsa jako prezydent nie miał kontaktów z SB. Druga, że te kontakty trwały. Jeśli był wpływ służb na prezydenta, to oczywiście zmienia to ocenę jakiejkolwiek jego decyzji. I oto okazuje się, że nic nie jest takie, jakie się wydawało być faktycznie. Stajemy wobec dramatycznych pytań o naszą państwowość, naszą suwerenność, naszą w pewnym sensie tożsamość. Ekspertyza wiarygodności teczek jest skończona, ale ich interpretacja może napisać naszą nową historię.

Dziękujemy za rozmowę.