Luiza Dołęgowska, fronda.pl: Czeka nas rekonstrukcja polskiego rządu – czy zdaniem Księdza Profesora żadna rekonstrukcja nie jest potrzebna, czy też należy jednak dokonać pewnych zmian i są ministerstwa, które powinny poprawić efektywność?

Ks. prof Paweł Bortkiewicz: Oczywiście nie jestem politykiem, ale jestem obywatelem. Mój głos jest zatem głosem obywatela. W moim przekonaniu rząd realizuje swoje zadania w sposób dobry i bardzo dobry. Niezwykle cenię Panią Premier. Jest osobą, która z jednej strony budzi zaufanie. To nie tylko kwestia „geniuszu kobiety", ale to sprawa ogólnej wiarygodności Beaty Szydło jako człowieka. Na ile jest osobą sprawną w działaniu pokazał już czas kampanii prezydenckiej, kiedy p. Beata Szydło kierowała kampanią wyborczą ówczesnego kandydata Andrzeja Dudy. Wciąż tkwią w moich uszach oklaski na spotkaniu po ogłoszeniu wyników wyborczych, kiedy w sztabie Andrzeja Dudy skandowano długo „Be-a-ta, Be-a-ta...". Oczywiście, to był czas kampanii. Ale teraz pani premier zmaga się z ogromnymi wyzwaniami, generowanymi przez opozycję, ale wcześniej przez zastaną kondycję niedowładu państwa. Jeśli Polska osiąga sukcesy to jest to wystarczający certyfikat rządzenia przez Panią Premier.

Właśnie owe sukcesy wskazują mi na dwie kolejne postacie bardzo ważne w obecnym rządzie. Chcę jednak zaznaczyć, że nie próbuje tworzyć rankingu ministrów, ani wskazywać osobistych sympatii. Raczej zwracam uwagę na to, co dotyka mnie szczególnie pozytywnie. Bardzo cenię dzialalność p. wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Sukces gospodarczy Polski to sprawa wręcz spektakularna. Taki na przykład fakt, że JP Morgan sytuuje od 2018 roku swoją siedzibę w Polsce - znaczy więcej niż listy ratingowe. A te przecież wykazują ogromną dynamikę. Przyznam, że kiedy miałem przyjemność słuchać prezentacji „Planu Morawieckiego" dokonanej przez jego Autora w Pałacu Prezydenckim, czułem, mimo swojej ignorancji w dziedzinie ekonomii, że jest to chwila historyczna. Ogromnym szacunkiem darzę ministra Mariusza Błaszczaka. Z lekkim uśmiechem, ale i z dużą powagą powiem, że po tym, co zrobił dla uspokojenia wrzawy i działań puczystów, opozycji i tzw. „ulicy" mógłby pretendować do Nobla w zakresie nagrody pokojowej. Tyle, że to nagroda jest zdewaluowana takimi laureatami jak Al Gore czy Barak Obama. Tę listę sukcesów można mnożyć. I doceniać tych, którzy dbają o bezpieczeństwo i obronę i tych, którzy kompetencjami pokonują rozwścieczonych jak wygłodniały kornik drukarz. Sukces programu 500+ sam w sobie stanowi wizytówkę całego rządu, ale przecież przysługuje szczególnie ministerstwu kierowanemu przez p. minister Rafalską. O sukcesach może mówić też resort kierowany przez pana ministra Zbigniewa Ziobro, choć jest to resort poddany wewnętrznej walce kasty sędziowskiej z prawem.

Czy są takie sektory w rządzie, których funcjonowanie warto byłoby poprawić?

Są oczywiście ministrowie i są resorty, które mają wiele spraw do rozwiązania. Na przykład resort spraw zagranicznych. Coraz bardziej niepokoi arogancja władz Ukrainy, jej bezczelna arogancja wobec tego co polskie i co jest im oferowane jako pomoc. Z satysfakcją przyjąłem spokojne, wyważone, ale stanowcze oświadczenie pana ministra Waszczykowskiego w sprawie rewizji polityki wobec Ukrainy. Zdaję sobie przy tym sprawę z tego, że każde oziębienie relacji czy to z Ukrainą, czy z Białorusią, czy z Litwą jest na korzyść Rosji. Ale każda polityka kompromisu ma swoje granice. I my Polacy mamy to wdrukowane w pamięć historyczną. Przyznam się wreszcie, że największe niepokoje obserwuję w związku z działaniami ministerstwa, któremu w jakiejś mierze podlegam. Powtórzę krótko to, co już sygnalizowałem w związku z „Konstytucją dla Nauki". Ten projekt zdominowany jest przez chęć transferu nauki do gospodarki. Ignoruje natomiast kulturową i społeczną rolę Uniwersytetów.
Nie chcę idealizować rzeczywistości. Wnikliwa analiza pokaże z pewnością nowe kierunki działań, potrzebę dynamizmu w pewnych sferach. Ale myślę, że medialny i polityczny szum wokół tematu zmian to swoista kontynuacja strategii opozycji - ulica, zagranica, a teraz... sam wewnętrznie spójny obóz władzy. Wywołać ferment, dezintegrować, skłócić, rozbić... Dlaczego? Bo to jest ekipa  dobrej  zmiany dla Polski, złej zmiany dla oligarchów szydzących z narodu i państwa.

Czy uważa Ksiądz, że dalsze utajnianie aneksu WSI, najpierw zapowiedziane przez prezydenta a teraz wsparte przez premiera Kaczyńskiego to dobra decyzja?

To bardzo trudna kwestia. Z jednej strony mamy pewne zapowiedzi z okresu wyborczego, które były czynione w sytuacji hipotetycznej. Po odsłonięciu stanu realnego pojawiają się inne decyzje. Muszą być ku temu powody. Ważne powody. Pan Prezydent musiał dokonać bilansu zysków i strat tych decyzji. Nikt z nas nie wie, jak ten bilans wygląda. Pan prezes Kaczyński może mieć wiedzę w tym zakresie jeszcze z czasów swojego premierostwa. Trudno o jednoznaczną opinię. Ale sądzę, że ważnym jest sprawa jasnego komunikatu w stronę społeczeństwa. Komunikatu, który powie, że ze względu na pozyskany stan wiedzy na temat aktualnej działalności osób wymienionych w raporcie ujawnienie tej wiedzy zagraża czy to stabilizacji, czy realnie pojętemu dobru wspólnemu. Można wskazać zarazem na realną granicę ujawnienie tego dokumentu. Z drugiej strony warto by chyba ujawnić to, co może jest niemniej ryzykowne, ale nie stanowiące realnego zagrożenia dla funkcjonowania państwa - na przykład ujawnić realne przyczyny i przebieg tego, co Wojciech Sumliński nazywa „mordem założycielskim III RP" - zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki. Oczywiście, przedstawiam tu nieporadnie swoje domniemania. Nie tracę jednak zaufania do Pana Prezydenta i jestem pewien, że to utajnienie nie jest decyzją ani pochopną, ani koniunkturalną.

Dlaczego kluczowi ludzie, wywodzący się z obozu dobrej zmiany – prezydent Andrzej Duda i b. premier, obecnie szef PIS Jarosław Kaczyński, nie mogą się ze sobą dogadać w kluczowej kwestii, jaką jest tak oczekiwana przez Polaków reforma sądów?

To, że zmiana jest konieczna pokazała wojna, jaką KRS wydała ministrowi Ziobrze, a w ostateczności ministerstwu sprawiedliwości i państwu polskiemu. Nie znajduję już lepszego argumentu za radykalnym zburzeniem kasty sędziowskiej. To nie jest kwestia odwetu, to kwestia zagwarantowania zdolności funkcjonowania państwa prawa. Jestem przekonany, że obaj politycy - pan prezydent Andrzej Duda i pan prezes PiS Jarosław Kaczyński pojmują to doskonale. Różnice dotyczą sposobu realizacji tej reformy. Nie będę wycofywał się ze swoich wcześniejszych uwag, że byłem i pozostałem zaskoczony prezydenckim wetem.

Myślę, że rozwój obecnej sytuacji - przykłady działań KRS, ale też bezprawna ochrona prawna niektórych prominentnych polityków niedawnej przeszłości, czołowe, ale przecież wciąż nielicznie ujawnione afery, które mogły się rozwijać dzięki takiemu, a nie innemu systemowi  sądownictwa, jest wyrazistym dowodem patologii systemu sądownictwa. To, co niedawno padło z ust pani Małgorzaty Wasserman o tym, że w poprzednim systemie rządziła nami mafia to akt oskarżenia przeciwko tak elitom polityków, jak i elitom prokuratorów i sędziów. Raz jeszcze chcę podkreślić, że nie może być cienia wątpliwości co do radykalnych działań nie reformujących, bo to za małe słowo, ale zmieniających, burzących i niszczących zły system. Jestem zatem przekonany, że Pan Prezydent nie zawaha się przed podjęciem takich właśnie działań. Jestem optymistą.

Dziękuję za rozmowę