Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Nasze czasy obfitują w bardzo krwawe i brutalne wydarzenia. Polska póki co, dzięki dobrym decyzjom polityków nie przyjęła uchodźców i zagrożenie zamachami jest nieporównywalnie mniejsze niż na Zachodzie Europy, jest jednak niepokój o przyszłość kraju w obliczu ostatnich wydarzeń politycznych. Jak najlepiej w katolickim duchu wyciszyć lęk o przyszłość, rozbiegane  myśli, i jak skierować je w strefę sacrum, jakim jest  Boże Narodzenie?

Ks. prof. Pawel Bortkiewicz: W tych dniach możemy z pewnością dostrzec mądrość polityków prawicy, którzy nie zgodzili się na unijny dyktat oznaczający islamizację Europy i wzrost zagrożenia terrorystycznego. Z drugiej strony nie wolno nam ulegać stereotypom  rodzaju Arab to islamista, a to jest równoznaczne z terrorystą. Na oczach bezsensownie bezradnej Unii giną chrześcijanie, którzy nawet dla laickich polityków winni być kulturowo braćmi w pokrewieństwie wartości świata zachodniego. Nie grozi nam, jak się wydaje terroryzm bezpośredni, ale może zagrażać bezduszność. Warto ją przełamać choćby poprzez pamięć modlitewną o prześladowanych chrześcijanach.

W tej chwili jednak największym problemem duchowym są nasi rodzimi terroryści – podpalacze Polski. Część z nich mieni się być katolikami. Cóż, powiem tylko tak, jakiś kontakt z Jezusem rodzącym się mieli i ci, co zatrzaskiwali przed Nim drzwi… Nie ukrywam, że dla mnie te  Święta Pokoju stały się wielkim problemem. W minionej epoce śpiewano „jest taki dzień bardzo ciepły, choć grudniowy, dzień, zwykły dzień, w którym gasną wszystkie spory”. To, co zrobiła w tych dniach opozycja wobec Polski, to naruszenie tej świątecznej granicy. To wywołanie sporu i podżeganie do agresji.

Co nam pozostaje? Jedyną szansą może być przynajmniej próba swoistego moratorium – nie mówmy o kwestiach spornych. Mówmy może w ogóle mniej, wsłuchajmy się w to, co mówi Nowonarodzony, co mówi mądrość naszych przodków w mądrych słowach kolęd. Wsłuchajmy się…

L. D.: W czasie tegorocznego adwentu można zaobserwować, jak wiele osób przystępuje - w miarę zbliżania się  Świąt Bożego Narodzenia - do sakramentu spowiedzi. Czy zdaniem Księdza potrzeba spowiedzi wśród wiernych wzrasta corocznie przed tymi radosnym świętem, czy też sakrament spowiedzi jest dla ludzi pewnego rodzaju panaceum na lęk, czy jest to wzmocnienie w tak trudnych czasach i stąd tyle osób spowiadających się?

P. B.: Dziękujmy Bogu za to, że te nasze sumienia w tych czasach marnych zachowują wrażliwość. Zauważmy, że wzrost spowiedzi dokonuje się w czasie wielkiego postu i adwentu. To są czasy, które objawiają nam tajemnice Boga Miłości. A my właśnie wtedy patrzymy w nasze serca popękane i świecące ciemniej i czujemy potrzebę, by z naszym nieporadnym kochaniem zbliżyć się do Miłości.

Na pewno dużą rolę odgrywa w tym względzie dobra pobożność i dobra tradycja, ale ona jest osadzona na głębokiej potrzebie spotkania z Miłością. Bo, jak pisał Jan Paweł II, „człowiek nie może żyć bez Miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jeśli nie spotka się z Miłością…”

L. D.: W święta czujemy przypływ serdeczności, staramy się być dobrzy dla swoich bliskich, dla sąsiadów, składamy życzenia. Zdarza się jednak, że z powodu pośpiechu, małej ilości wolnego czasu, czasem z powodu braku pieniędzy przychodzą momenty irytacji, smutku czy złości. Jak można spojrzeć inaczej na czas Świąt Bożego Narodzenia, jak nie dać się przedświątecznej panice i ogarniającemu konsumpcjonizmowi, który tłumi radość z powitania Bożego Syna na ziemi?

P. B.: Tak, to bardzo ważny aspekt poruszony przez Panią Redaktor – umieć świętować. Myślę, że to najpierw kwestia uświadomienia sobie czym są te Święta. Mądrzy teologowie średniowieczni ujmowali to genialnie – dlaczego Bóg człowiekiem? Aby człowiek mógł stać się dzieckiem Boga. Dziś pytamy (jeśli pytamy) po co ten czas i myślimy o zakupach, prezentach. Czasie wolnym… a to nie istota tych dni. Istotą jest zapatrzenie się w Boga i Jego miłość, delikatną, wrażliwą, ojcowską i zarazem macierzyńską. Zafascynowanie się tą miłością i pragnienie ogrzania się nią we własnym domu. Zobaczenia, że ten drugi, członek rodziny ma swoje piękno, ma w sobie dobroć okazaną w prosty, ale konkretny sposób. W te Święta spotykamy Boga. A dzięki Niemu możemy spotkać się ze sobą. Porozmawiać. Pobyć. Po prostu pobyć ze sobą i dla siebie. To tak niewiele i zarazem tak bardzo wiele.

Dziekuję za rozmowę.