Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego są nie tylko zobowiązaniem, ale także obietnicą, która powoli się będzie spełniała, nie tylko w przeciągu jednego pokolenia - mówi dla portalu Fronda.pl ks. Robert Skrzypczak.

O Prymasie Wyszyńskim i Ślubach Jasnogórskich rozmawiamy z ks. Robertem Skrzypczakiem.


Czy Ksiądz uważa, że Polacy dotrzymali Ślubów Jasnogórskich Narodu? Czy warto do nich wracać?

Jak najbardziej warto. Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego są nie tylko zobowiązaniem, ale także pewną obietnicą, która powoli się będzie spełniała, nie tylko w przeciągu jednego pokolenia, czyli pokolenia sp. kardynała Stefana Wyszyńskiego. Trzeba wziąć pod uwagę, że Śluby Narodu powstały w momencie przeżywania przez Kardynała, a także przez naród polski, tajemnic bolesnych i bardzo dużego ucisku. Z takiego ucisku bardzo często rodzą się klejnoty, arcydzieła – nie tylko na poziomie ludzkiej twórczości, ale też na poziomie ludzkiej duchowości. Śluby Jasnogórskie stały się z jednej strony nie tylko wyrazem tęsknoty za wiernością i wolnością Kościoła w Polsce, ale przede wszystkim dotyczą wierności i wolności przesłania Ewangelii i obecności Chrystusa. Są też pewną formą odnowienia obietnic chrzcielnych.

Jak powinniśmy traktować kwestię ich dotrzymania lub niedotrzymania – czy w sensie tylko indywidualnym, czy tez społecznym i narodowym.

To dotyczy nie tylko jednostek żyjących nad Wisłą i Odrą, ale przede wszystkim całej osobowości Kościoła w Polsce. Śluby Jasnogórskie dotyczą narodu polskiego. Tu chodzi o naród, który zawsze był też elementem większej wspólnoty Chrystusa, jaką jest Kościół. Dzisiaj warto sobie skojarzyć tamta datę Ślubów Jasnogórskich z czekającą nas 1050 rocznicą chrztu Polski.

Dziś na portalu mówił o tej zbliżającej się rocznicy ks. abp Marek Jędraszewski.

Warto też pamiętać o wołaniu Jana Pawła II wzniesionym we Francji w rocznicę chrztu przyjętego przez Francuzów poprzez króla Chlodwiga. Jan Paweł II zwrócił się wtedy z takim mocnym pytaniem: „Francjo, co zrobiłaś ze swoim własnym chrztem?” Będzie to wspaniała okazja by w czasach transformacji i na początku nowego tysiąclecia w momencie kiedy wielu z nas, Polaków żyjących tutaj, jest poddawanych różnego typu pokusom i także takiemu globalnemu procesowi rozcieńczania tożsamości, żeby dzisiaj na nowo zapytać: „Polsko co zrobiłaś z własnym chrztem? Polaku, co zrobiłeś z własnym chrztem? Co robisz z własnym chrztem?"

Czy kiedy Jan Paweł II mówił o bierzmowaniu narodu polskiego w 1979 roku, to czy odnosił to do chrzcielnego charakteru Ślubów?

Oczywiście, dlatego, że to jest analogia do sakramentu inicjacji chrześcijańskiej, do chrztu bierzmowania i Eucharystii. Jan Paweł II w 1979 roku zaprosił wszystkich do przeżywania bierzmowania narodu też w pewnym odniesieniu i analogii. Tak jak każda osoba przeżywa swoje zanurzenie w chrzest i potem także potwierdzenie chrztu poprzez bierzmowanie. Inną nazwa bierzmowania jest „confimatio”, czyli potwierdzenie. Tak samo też naród jako pewna osobowość zbiorowa, mająca wspólną wrażliwość, wspólną kulturę, wspólną pamięć, wspólny kręgosłup identyfikacyjny. Skoro przeżyła swój własny chrzest, początek, korzenie, a korzenie polskości tkwią w chrześcijaństwie, tak samo przeżywa swoje bierzmowanie. Bierzmowanie zawsze jest momentem inicjacji, czyli wprowadzenia człowieka w szeroki świat. Tak samo Jan Paweł II mówił o bierzmowaniu narodu polskiego w kontekście Gniezna, a także tam rzuconego wezwania zjednoczenia się Europy. Tutaj ważne jest też miejsce Polski w misji jaką Bóg powierza Polakom w dziele jednoczącej się Europy, a także w misji globalnej. Kościół jest przecież posłany na krańce świata i w tym posłaniu my, jako Kościół lokalny, mamy też swój udział. Potrzeba pewnego rodzaju odwagi, Ducha Świętego i odblokowania się by nie utknąć tylko na swoich osobistych partykularnych sprawach, związanych z przetrwaniem, pieniądzem, szukaniem własnego powodzenia, albo by nie utknąć w skoncentrowaniu jedynie na sprawach naszego państwa, naszego narodu. Polska jak każdy chrześcijanin jest zapraszana do udziału w dziele Ducha Świętego na poziomie Europy i całego świata. Przypomnę też, że dzieło jednoczącej się Europy Jan Paweł II w adhortacji „Ecclsia in Europa” nazwał znamieniem działania Ducha Świętego.

Jan Paweł II dużo też mówił o Eucharystii dopełniając tym sposobem nauczanie dotyczące inicjacji chrześcijańskiej. Czy nie czas na „anamnezę”, czyli takie ponowne przypomnienie sobie kim jesteśmy – właśnie w perspektywie chrztu?

Jeśli mówimy o Eucharystii to bardzo ważna jest tutaj postać Maryi. Jest Ona ważnym punktem odniesienia. Nazywamy ją ikoną nowego człowieka, chrześcijanina, zbawionego w Chrystusie. Człowiek odnowiony w Chrystusie, czyli napełniony życiem jest chwałą Boga. Maryją jest tą, która żyje w uwielbieniu, w chwale, czyli jest figurą Eucharystii. Eucharystia z kolei jest szczytem chrześcijańskiego życia. My potrzebujemy ogromnej duchowej siły, my potrzebujemy ogromnej duchowej i intelektualnej koncentracji, punktu oparcia, żeby umieć pokonywać różnego typu depresje, melancholie, zniechęcenia, acedie, które czyhają nie tylko na poszczególne osoby, ale także czyhają na samoświadomość narodową. Dlatego potrzebujemy tego nowego doprowadzenia do zdroju Eucharystii. Potrzebujemy się otrząsną z religijnej rutyny, z religijności naturalnej i dotrzeć na nowo do tego wybuchu, eksplozji i życia jaką jest Eucharystia. Jest ona sakramentem, czyli wydarzeniem, podczas którego zostajemy na nowo włączeni, podczas którego Chrystus na nowo umiera i zmartwychwstaje przeobrażając wizerunek tego świata, a także włączając w to nasze życie. To jest Pascha, czyli przejście z tego świata do Ojca. Nasz los – chrześcijan, Polaków nie jest związany tylko z celami bliskosiężnymi, one są jedynie narzędziami, pośrednictwem, drogą do tego żeby osiągnąć pełnię realizacji w człowieczeństwie.

Powracanie do Ślubów Jasnogórskich, traktowanych nie tylko jako zobowiązanie, ale przede wszystkim jako obietnica, jest związane z powracaniem do tego źródła, które jest poza nami, czyli chrztu. Chodzi o tożsamość i oparcie na mocnym korzeniu. Arabowie mają ropę naftową, Rosja ma gaz ziemny a my mamy zanurzenie w chrzcie Chrystusa.

Czy Śluby Jasnogórskie sformułowane przez kardynała Wyszyńskiego nie są czymś tak potężnym, że powinny na stałe być obecne w krwiobiegu Kościoła w Polsce?

Stąd inicjatywa Arcybiskupa warszawskiego dla archidiecezji, żeby teraz w tych najbliższych miesiącach przeżywać na nowo znak peregrynacji, czyli wędrowania obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej przez parafie i wspólnoty diecezji, a także medytować tekst Ślubów. Kardynał Wyszyński jest nie tylko kandydatem na ołtarze Kościoła powszechnego, ale jest także naszym powszechnym dobrem narodowym i tak samo nam się kojarzy z bardzo ważnym momentem naszej przeszłości. Polski Kościół poddany ateizacji i prześladowaniu w większości przypadków stanął na wysokości zadania. To co dzisiaj jeszcze stanowi o naszej wyjątkowej sile wiary i przywiązania do Kościoła na mapie Europy jest efektem tego, że Kościół w Polsce nie jest jakimś Kościołem uprzywilejowanym nadzwyczajną siłą intelektualną czy materialną, ale że przeszedł za poprzedniego pokolenia ogromną falę męczeństwa. A krew męczenników jest siłą Kościoła. Medytacja na tekstem Ślubów może też być sposobem na wyrażenie wdzięczności Bogu za to co otrzymaliśmy.

Rozmawiał Tomasz Rowiński

Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Fronda.pl 25 IX 2013