Marta Brzezińska-Waleszczyk: Trwa karnawał, czas radości i organizowania różnych zabaw, podczas których tańczymy ze sobą. Tańczą mężczyźni z kobietami. Coś w tym złego?

Ks. Robert Skrzypczak: (śmiech) Postawione przez Panią pytanie przypomina mi pytania, jakie kiedyś zadawali mi moi uczniowie na lekcjach religii.

A jakie zadawali?

Czy każdy pocałunek jest grzechem i do kiedy można się całować bez poczucia grzechu?

Bardzo życiowe pytanie! (śmiech)

Jednak aby na nie odpowiedzieć, trzeba użyć jakieś ekierki albo linijki. A wszystko zależy od wyczucia. Chrześcijanin ma świadomość grzechu pierworodnego, którego skutkiem – mimo faktu, że łaska uwalnia nas od tego grzechu, wewnętrznego zranienia – jest pewna podatność na zło czy otwartość na pokusy.

I to zło czai się za każdym rogiem?

Całe życie będziemy narażeni na różnego rodzaju pokusy, o których mówi na przykład św. Jan (chodzi o pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę tego świata). To stałe zmaganie chrześcijanina czy szerzej ująwszy, człowieka, kierującego się sumieniem.

To co złego jest w tańcach damsko-męskich?

Taniec jest czymś pięknym, wyrazem ludzkiej radości, spontaniczności. W tańcu, niczym w poezji czy muzyce, można wyrazić swoją duszę. Ale są różnego typu tańce. Tu nie należy stawiać sprawy, pytając czy można tańczyć czy nie. Trzeba jednak uważać, bo taniec staje się językiem wyrażania tego, co człowiek odczuwa. Jeżeli jest to uczciwa, niewinna, spontaniczna radość, życzliwość i chęć wspólnego świętowania, to nie ma w tym nic złego.

A kiedy jest coś złego?

Jeśli taniec przeradza się w język łowczy, podszyty pożądliwością, środek do zdobycia drugiej osoby, zinstrumentalizowania jej to oczywiście pojawia się niebezpieczeństwo. W dodatku, jeśli w grę wchodzą narzeczeni lub małżonkowie, to trzeba zawsze pamiętać o obowiązującej ich zasadzie wyłączności.

To znaczy?

To znaczy, że nikomu nie oddaje się tego, co jest wyłączną własnością współmałżonka czy narzeczonego.

To wszystko, co Ksiądz mówi, wydaje się bardzo oczywiste. Tańczymy, nie tylko z mężem/narzeczonym, bo to coś normalnego i kropka. A kiedy partner w tańcu przesadza, to mu to mówimy albo dziękujemy za zabawę. To wydaje się dość proste. Dziwi mnie jednak takie stawianie sprawy, że każdy pozamałżeński taniec damsko-męski to straszna pokusa, bo stąd niedaleko do stwierdzenia, że tańczyć można tylko z mężem, a to jakiś absurd.

Być może takie teorie są objawem zbyt wrażliwego sumienia danej osoby albo – choć mam nadzieję, że nie – faryzejskiej postawy przecedzania komara…

Przecedzania komara?

Doszukiwania się we wszystkim grzechu, czyli postawy moralistycznej. Moralizm jest obcy duchowi chrześcijańskiemu. Duch chrześcijański jest duchem otwartości, miłości, braterstwa, życzliwości, czułości. Nic złego nie ma w tańcu. Były przecież w różnych epokach, a i do dziś istnieją tańce liturgiczne. Taniec jest językiem ciała, językiem wyrażania radości, podkreślania życzliwości i chęci bycia razem. Tu trzeba jedynie uważać na własne sumienie, serce i nigdy – to jedyne, co trzeba w tym wypadku podkreślić –nie próbować nadużyć zaufania osoby, którą się kocha.

Mówi Ksiądz o tańcach liturgicznych, ba! Każdy z nas choć raz w życiu był na jakimś weselu, to normalne, że tańczymy z krewnymi, znajomymi, przyjaciółmi rodziny – i co, to taki straszny grzech?

Proszę pamiętać, że na różnych weselach, zabawach mamy do czynienia nie tylko z tańcami, sprawiającymi przyjemność, ale także z tańcami obowiązkowymi. Nie wszystkie tańce są pociągające, czasami tańczy się z poczucia powinności, na przykład z teściową (śmiech). Nie zawsze i nie wszędzie należy się doszukiwać czegoś niebezpiecznego. Pewne rozeznanie i czujne serce zawsze jest potrzebne, żeby nie zranić drugiej osoby, partnera w tańcu czy osoby, na której zaufanie zasłużyliśmy. Taniec jest jednym ze sposobów wyrażania radości, a radość posługuje się różnymi sposobami wyrazu. Tu przede wszystkim ważna jest ta radość.

Ok, można tańczyć z powinności i to nie będzie nic złego, bo przecież taniec z teściową rzadko kiedy bywa podniecający. A tu chodzi o to, że w tańcu mężczyzna dotyka kobiety za ramiona czy biodra, czyli tam, gdzie normalnie by jej nie dotknął, więc to zło, bo łamie naturalne bariery. A w dodatku na te wszystkie bale kobiety przychodzą w sukienkach (krótszych albo z większym dekoltem niż na co dzień), ze staranną fryzurą, mocniejszym make-up’em… Ja powiedziałabym, że po prostu ubierają się odświętnie, ale dla niektórych to nieskromność. No i znowu te pokusy!

Przypomina mi się historyjka jednego z Ojców pustyni. Pewien święty pustelnik wybrał się razem z drugim pustelnikiem, młodszym w podróż do miasta. W drodze zobaczyli rwący potok, a przed nim młodą dziewczynę, która nijak nie potrafiła przeprawić się przez wodę. Pustelnik, nie zastanawiając się długo, wziął ją w ramiona, przeniósł przez potok i postawił po drugiej stronie rzeki. Poszli dalej, ale spostrzegł, że jego młodego towarzysza coś gryzie, jest posępny. Zapytał go, co się dzieje. Odpowiedział: „Nie mogę się nadziwić, jak mogłeś dopuścić się czegoś takiego?!”. Pustelnik zdziwiony, zapytał cóż takiego zrobił. „Jak to co?! Wziąłeś w ramiona młodą dziewczynę, narażając się na pokusy, dotykałeś ją i przytulałeś przy okazji przenoszenia przez wodę. Jak mogłeś tak zrobić?! Jestem zgorszony!”.

Co na to odpowiedział pustelnik?

Zobacz mój drogi, ja tą dziewczynę rzeczywiście wziąłem w ramiona, ale w moim wypadku trwało to dwie minuty. Natomiast Ty, jak się wydaje, cały czas ją nosisz przy sobie.

Mentalność ekierki i ciągłego mierzenia, za którym centymetrem jest już grzech…

Moralizm jest obcy duchowi chrześcijańskiemu. My jesteśmy wyznawcami religii ciała. Religii, w której ciało odgrywa bardzo ważną rolę. W ciele objawił się Syn Boga. Proszę pamiętać, że Jezus Chrystus nie miał nigdy problemów z akceptacją swojego ciała czy ciała innych ludzi, także z dotykaniem. Jezus bardzo często uzdrawiał właśnie przez dotyk. Kiedy ukazał się uczniom po Zmartwychwstaniu, pokazał swoje ciało i powiedział: „Dotknijcie się mnie!”. Dotyk jest zatem pewnym elementem spotkania dwóch osób. Oczywiście, jest dobry dotyk, który buduje, który daje radość, który pomaga budować dobre relacje.

I jest zły dotyk.

Który jest dotykiem niechcianym, nieakceptowanym przez drugą osobę. Ważne są tu dwie zasady. Po pierwsze, człowieku znaj samego siebie i znaj własne serce! To ważne nie tylko dla chrześcijanina, ale dla każdego uczciwego człowieka. We wszystkim, czym się posługujesz, po co sięgasz, znaj swoje własne serce. Poczynając od jakości i ilości wypitego wina, poprzez wypowiedziane słowa, a kończąc na dotyku.

A druga zasada?

Nigdy nie czyń tego, na co nie masz przyzwolenia ze strony drugiej osoby. Tu mam na myśli nie tylko osobę, której dotykamy w tańcu ale także osobę, na której zaufanie sobie zasłużyliśmy. A poza tym wszystkim, to kochaj i rób, co chcesz.

I to byłaby doskonała puenta, gdyby nie fakt, że chciałabym poruszyć jeszcze jeden problem. Jak do tych kwestii odnosi się Kościół? Niektórzy, powołując się na przykład na nauczanie papieży sprzed dziesiątek czy setek lat, ubolewają nad faktem, że dziś nie sposób znaleźć księdza, który potępi tańce damsko-męskie. Ba, powiem więcej! Znam księży, którzy sami organizują karnawałowe zabawy, na których chłopcy tańczą z dziewczętami. Dramat, prawda? Czy zatem nastąpiła jakaś zmiana w nauczaniu Kościoła na temat tańców damsko-męskich?  

W sformułowaniu „zmiana nauczania Kościoła” jest zawarty duży ładunek publicystyczny. W nauczaniu Kościoła są zawsze dwie warstwy. Pierwsza pochodzi z Ewangelii oraz z żywej pamięci Kościoła. Kościół jest strażnikiem objawienia Prawdy, którą powierzył mu Jezus Chrystus. Żywy Chrystus, działający w Kościele, nieustannie strzeże i rozwija to objawienie. W tym względzie Kościół nie ma żadnych kompetencji żeby zmieniać nauczanie.

W jakim mogą następować zmiany?

Zmiany dotyczą poglądów ludzi w zależności od epoki. One się zmieniają! Trudno mówić o zmianie nauczania Kościoła w sytuacji np. Piusa VIII czy Grzegorza XVI. To dwaj papieże z początku XIX wieku, którzy w swoich encyklikach potępiali wolność słowa w prasie bądź wybory demokratyczne. To nie należało do nauczania Kościoła, choć tak wypowiadali się papieże. Kierowali się jednak swoim osobistym odczuciem w danym momencie, danej epoce. Do tego dochodził splot różnych czynników, suma okoliczności oddziałujących na człowieka.

Poza tym, papieże mogli się mylić?

Nawet papież nie jest Panem Bogiem – może się mylić. Nieomylność urzędu Piotrowego jest związana tylko i wyłącznie z charyzmatem nieomylności, ze zmysłem wiary ludu Bożego. Papież, jako strażnik Kościoła i jako cieszący się charyzmatem prymatu Piotra, jest wyrazicielem tej gwarancji obecności Ducha świętego w Kościele. Kościół w całości nigdy nie zbłądzi, a papież jest wyrazicielem tej prawdy. Jako ludzie możemy mieć swoją własną wrażliwość i poglądy, które zmieniają się w miarę nabywania wiedzy, doświadczenia, uczenia się nowych rzeczy, poszerzania swojej samoświadomości. Jeśli ktoś pragnie znaleźć kapłana, który będzie reagował świętym oburzeniem na tańczącą parę, to cóż, życzę wytrwałości w poszukiwaniach. Jako chrześcijanie nie mamy takiej potrzeby, żeby od razu, z góry bać się wszystkiego, co jest ludzkie i piękne w człowieczeństwie.

Czyli tańczyć można, uff!

Ważne jest jeszcze jedno – Chrystus nie przyszedł po to, by zdusić czy stłamsić ludzkie społeczeństwo, sprowadzić je do wymiaru czysto zakonnego. Nie! Chrystus przyszedł odkupić człowieczeństwo, czyli przywrócić człowiekowi jego własne człowieczeństwo. Możliwość dysponowania nim w sposób całkowicie wolny, tak wolny, że aż wolny od grzechu. To najważniejsze! Jedyna rzecz, która mnie w jakiś sposób ogranicza to miłość. I dlatego też, jako kapłan czy pasterz nigdy nie miałbym problemu, żeby zorganizować zabawę dla moich parafian. Z drugiej – moja wrażliwość duszpasterza, ojca duchowego nie skłania mnie specjalnie do tego, by rzucać się w wir tańca z kobietami. Nie czuję tego, ale to nie znaczy, że ma mi się to nie podobać w przypadku innych ludzi.

Temat, wydawać by się mogło, całkiem prosty, a tu tyle dylematów! Dziękuję za wyczerpującą rozmowę.

Również dziękuję. I na marginesie dodam, że papież Franciszek bodaj świetnie umie tańczyć tango (śmiech).

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk