Na łamach „Gościa Niedzielnego” ks. Tomasz Jaklewicz zwraca się do kapłana, którego media uczyniły niedawno bohaterem pedofilskiej afery po tym, jak znaleziono w jego telefonie zdjęcie małego dziecka z dorosłym mężczyzną. Po wyjaśnienia sprawy i przeszukaniu wszystkich dokumentów będących w posiadaniu kapłana, mrągowska prokuratura umorzyła śledztwo. Osobami na zdjęciu byli siostrzeniec kapłana oraz jego szwagier. Tymczasem świat obiegła wieść o „kolejnym ujętym pedofilu wśród duchownych”. Poszkodowany kapłan ma także żal do części katolickich mediów za to, że nie skontaktowały się z nim w celu wyjaśnienia sprawy.

W odpowiedzi ks. Tomasz Jaklewicz zwraca się do kapłana:

Księże Macieju, przepraszam za nasze zaniedbanie. Cała ta sprawa, której padł ksiądz ofiarą, jest dowodem, że policja, prokuratura, media, także katolickie, a śmiem twierdzić, że my wszyscy, ulegamy jakiejś psychozie. Niestety, przypadki kilku księży, którzy dopuścili się nadużyć seksualnych na dzieciach, nieustannie nagłaśniane przez media, często do przesady epatując szczegółami i czerpiąc wyraźną satysfakcję z kompromitowania duchownych, zrobiły swoje. Człowiek w sutannie stał się w jakimś sensie urzędowo podejrzany o tego typu rzeczy. I kiedy pada oskarżenie, nie mamy odwagi tego kwestionować. Wiem, że nie wolno tego zbyć stwierdzeniem „sorry, taki mamy klimat”. Wierzę, że krzywda, która spotkała księdza, będzie lekcją dla prokuratury, policji i dla mediów, także katolickich, aby do tego typu spraw podchodzić z wielką ostrożnością. Prawda, domniemanie niewinności, dobre imię człowieka muszą pozostać nienaruszalnymi zasadami” - pisze ks. Tomasz Jaklewicz.

ed/Gosc.pl